PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=298581}
5,1 197 tys. ocen
5,1 10 1 197215
6,1 63 krytyków
Wojna polsko-ruska
powrót do forum filmu Wojna polsko-ruska

Nie wierzę.

ocenił(a) film na 8

Nie wierzę, że tłuszcza idzie na ten film nie wiedząc czego się spodziewać. Przywróćcie mnie wiarę w tę masę skazaną na marcnacje, albo sam się osobiście w ogródku moim pogrzebię. Andżelo ratuj.

ocenił(a) film na 1
vne

kolejny małolat z pseudofilozoficznymi wywodami.....

ciekawe co ostatni czytałes? ferdydurke? mein kampf ? ogniem i mieczem ? a może przechodzisz fazę fascynacji malowanym ptakiem ?

wyrosnij. Im szybciej to zrobisz tym lepiej bedzie dla nas.

ocenił(a) film na 8
Sandman_2

Ja tutaj żadnych wywodów pseudofilozoficznych nie widzę. To jest raczej jęk zawodu i rozczarowania spowodowanego wszystkimi niezwykle kreatywnymi postami na tym forum. Sam przez to przechodziłem. Nie ma z czego wyrastać.

Poza tym polecam zachowywać zasady polskiej pisowni. Wciąż w Polsce jesteśmy.

No i nie będę już nic pisał o stosowaniu większej ilości kropek obok siebie niż trzy.;)

ocenił(a) film na 8
Sandman_2

Dziękuję za komplement, bo za takowy mogę uznać nazwanie mnie w moim wieku małolatem. (29 lat) ;) Nie czytam książek, bo mnie zwyczajnie nudzą i nie mam na nie czasu, a jeśli już to napewno nie beletrystykę. Chlubnym wyjątkiem jest Masłowska no i powalający "Zestaw do śmierci" Susan Sontag, który polecam wszystkim zainteresowanym. Wyrosnąć? Po co? Z przykrością dla "Was" (jak to ująłeś) stwierdzam nieskromnie, że jest mi bardzo dobrze ze sobą i nie mam zamiaru za krztynę wyrosnąć (spoważnieć?). Pozostając w jak najlepszym samopoczuciu - pozdrawiam.

vne

dobre samopoczucie to połowa sukcesu, ale bardzo dobre samopoczucie...

użytkownik usunięty
vne

Film jest beką z przekroju całego pokolenia Polaków, dlatego siłą rzeczy zrozumieć go mogą nieliczni - bardziej bystrzy i zdystansowani. Reszta to takie Magdy, Ale i Andżele, więc oni nie mogą sami z siebie się śmiać. Film z gatunku nie dla idiotów.

ocenił(a) film na 10

POwiedzicie mi do jakiego innego byście ten film porównali? No i jakoś to uargumentujcie. Zwracam się do tych co jednak nie wyszli w połowie i mają jakieś inteligentne spostrzeżenie. Bo mi (wiem to przesada) troche przypomina film Lyncha, nie ze względu na tematyke, styl itp, jednak z tego, że przesłanie jest tak ukryte transcendtente, nie można go uchwycić, zdawałoby się że go nie ma, i czasem sam w to wierze. W lynchu jednak dostepu do przesłania broni mur metafor i symboli, tutaj broni jedynie metr muły ciepłego polskiego bagna. MOżecie się wypowiedzieć na ten temat?

ocenił(a) film na 10
Duzeom

No i jeszcze te symbole i metafory są dla widza wogóle niezrozumiałe, wręcz zbyteczne zagmatwanie sprawy. Tak jakby Lynch stworzył coś z głowy, jakieś własne wizje postalkoholowe, a potem wszyscy nagle interpretowali każde słowo. Tak samo tutaj, ludzie reagują podobnie. Jedni nie widzą nic tylko morze brudu, drudzy popadają w drugą skrajnośc dopatrują się przesłania, tam gdzie go nie ma, koniecznie wpierając że gdzieś jest ono. Nie pytam czy jest czy go nie ma, ale chciałbym znać wasze porównania do innych filmów.

PS sorry za łacine;)

użytkownik usunięty
Duzeom

Ten film nie ma żadnego przesłania ani drugiego dna, to pewne, bo nie o to tutaj kompletnie chodzi. Próby jakiejś psychoanalitycznej hermeneutyki, jakie ktoś tu na forum próbował stosować to dla mnie kula w płot. Film opowiada o stanie psychiki ludzi określonego pokolenia w określonym miejscu i czasie, stan ten jest zobrazowany w 90% przez JĘZYK, jakim bohaterowie się posługują.
Podpatrzony język, specyficzne konstrukcje językowe zasłyszane w takich a nie innych kręgach - niezborne, chaotyczne, operujące gotowymi zbitkami, zasłyszanymi frazesami, których sposób użycia zdradza niezrozumienie meritum - to pokazuje system myślenia tych ludzi. Chaos, miał, pustka, bezdenna głupota uderzająca aż do śmieszności. Brak kontaktu z rzeczywistością, wrażenie papierowości, a więc nierealności, rzeczywistości, brak zakorzenienia, fundamentów, wartości, wieczna wszechobecna prowizorka - to Polska lat 90-tych. Dlatego film/książka to bolesna diagnoza, choć śmieszna. Można długo o tym pisać, ale jeśli ktoś tego nie odbiera, to już nie odbierze. Trzeba jednak trochę wysilić intelekt i umieć odebrać film nie tylko poprzez bierne podążanie za schematyczną fabułą okraszone banalnym morałem.

Lynch to dla mnie porównanie kulą w płot, ale Tarantino jest już bliski, właśnie poprzez gry językowe.

ocenił(a) film na 10

To ja próbowałem analizować.

I to świadczy tylko o tym, jak bardzo ten film jest dobry, skoro wśród jego zwolenników jest podział na "interpretatorów" i "kontestatorów" ;]

ocenił(a) film na 9
arekrem

Oczywiście nikomu nie wpadło do głowy, że przeczytanie książki Masłowskiej mogłoby trochę rozjaśnić kilka kwestii.

ocenił(a) film na 9
pszeszczep

Ja mam dobre porównanie: "Mechaniczna pomarańcza"

ocenił(a) film na 10

"Nie pytam czy jest czy go nie ma, ale chciałbym znać wasze porównania do innych filmów."

"Lynch to dla mnie porównanie kulą w płot, ale Tarantino jest już bliski, właśnie poprzez gry językowe."

Prosze podać jakieś argumenty. Bo moze dla mnie porównanie do Tarantino to kula w płot.

No i nie pytałem czy jest przesłanie czy nie. Twoja odpowiedź jest nie na temat.

Nie wiem. Ja ostatnio obejrzyłem Mulholland Drive Lyncha, i tam jest gęstwina symboli, które wg mnie nic nie znaczą, są bezsensu, zupełnie nie potrzebne. Ludzie interpretują je, zmagają się kto bliżej jest myśli Lyncha, a ja mysle że tam własnie nie było myśli to poprostu zjazd Lyncha! (film nie uznaje za gruntu zły tylko śmieszy mnie takie podejscie do sztuki ze każda najmniejsza sytuacja musi coś oznaczać). Lynch, uznawany za jeden z geniuszy kina, stosuje podobne chwyty, jak w tym filmie, np miesza sceny, pokazuje rózne płaszczyzny zdarzeń, nie koniecznie chronologicznie, wymiary które nie istnieją. Tylko to co mnie dziwi to to, że Lyncha wszyscy wychwalają, a tutaj jest kompletnie odwrotnie.

użytkownik usunięty
Duzeom

"No i nie pytałem czy jest przesłanie czy nie. Twoja odpowiedź jest nie na temat."

Jest nie na temat, bo twoje pytanie było moim zdaniem bez sensu, więc je pominąłem, tylko odniosłem się ogólnie do kwestii interpretacji i tego, że doszukiwanie się przesłania, metafor i symboli to nie jest trafny trop, bo film jest bardziej lingwistyczny niż symboliczny.

Co do Lyncha to interpretowanie go poprzez symbole też się mija z celem, bo jego filmy są raczej z gatunku oniryczno-psychodelicznych, więc jeśli już jakiś trop to psychoanaliza, a nie symbolizm.

ocenił(a) film na 10

Kurczę ja żadnego pytania nie zadawałem tylko chciałem wasze porównania do innych filmów i jakąs argumentacje, czy to naprawdę trudno zrozumieć?

użytkownik usunięty
Duzeom

ch*j mnie obchodzi co ty chciałeś, trudno zrozumieć?

ocenił(a) film na 9

To było chyba niepotrzbne koleżko. Chyba za bardzo się wczułeś w ten film

ocenił(a) film na 10
pszeszczep

Sorry ale to nie było tylko pytanie do ciebie wiec jak nie chcesz odpowiadać to się ucisz i się nie odzywaj. I powoli przyznaje racje krytykom filmu, że druga strony barykady umie tylko bić piane.

ocenił(a) film na 9
Duzeom

masz ochotę na prywatną dyskusję to się umów, a póki co wszyscy to mogą przeczytać.
W sumie słusznie ci koleś odpowiedział:P

ocenił(a) film na 10
pszeszczep

To było do DoktorAbraxas'a. Wiec nie rozumiem twojego postu.

użytkownik usunięty
Duzeom

Jak dla mnie to polska wersja "Trainspotting" Boyle'a, wręcz miałam wrażenie deja vu na niektórych scenach (np gdy Silny naćpał się w kiblu i już wydawało się,że zanurkuje w tualecie, ale pewnie zabrakło środków $)..oczywiście nie wspominając dorobku Tarantino&Rodriguez (zwłaszcza na scenie z sidingiem). Co jeszcze? Nasuwa mi się porównanie do (specyficzny język jak i klimat) Guy'a Ritchie'go..Generalnie oglądając film odnosiłam wrażenie, że wszystko już gdzieś widziałam i to niestety w lepszym wydaniu.

Film broni się dzięki naprawdę niezłej grze Szyca (jak za nim nie przepadam)i "spol-szczonym" realiom.

Niekoniecznie. To, że film jest polewką z Polaków nie musi świadczyć o tym, że od razu musimy zdejmować czapki z głów. Ostatecznie to, że to kpina, czy nie kpina, nie świadczy o tym, czy to dobry film. Kpin z polskości w kinie było od cholery, były już lepsze, żeby wymienić "Wesele", czy "Dzień świra", albo i gorsze, jak wymuszony "Szoł", czy "Chaos", który był z kolei przekombinowany. Akurat "Wojna" jest kpiną nie najgorszą, ale i tak były w niej żenujące sceny bez względu na to, czy były kpiną, czy nie, n.p. nie wszyscy śmiali się na rzyganiu i nie znaczy, że nie byli bystrzy. To, co było ciekawe w "Wojnie", czego brakowało wcześniej w polskim kinie to mieszanie gatunków, komiksowa lekkość i popkultura, aluzja do innych filmów, jak wspominany Lynch, czy nawet sam genialnie skradziony z "Trainspottingu" pomysł na plakat.

ocenił(a) film na 10
vne

też mnie to dziwi, przecież ludzie chyba wiedzieli się czego spodziewać. Teraz jest podobna sytuacja jak po wydaniu książki, mam wrażenie, że Ci, którym się książka podobała nie zmienią zdania o Masłowskiej, Ci którzy zawsze uważali ją za beztalęcie w tym przekonaniu się utwierdzą, bo to wierna ekranizacja jej książki... a że ludzie idą na wszystko co reklamują i dają się nabierać to ich problem...

ocenił(a) film na 9
vne

Nie chce mi się przebijać przez całą wuchtę tematów, żeby odnaleźć interesujące mnie zdania. Dziś pożegnałem się z próbą rozumienia tych, którzy starają się ten film tłumaczyć. Oglądałem program KINOMANIAK, i ten człowiek, znawcą filmów się tytułujący powalił mnie na kolana. Oglądałem wojnę polsko-ruską, a ten człowiek starał się opowiedzieć mi inny film. Z jego relacji wynikało, że to jest film o dresikach, Polsce, przeklinaniu.

Czy nikt nie idzie dalej w rozumieniu filmu Żuławskiego? Przecież to widać, że o Polsce film, i że o dresach, tylko to wszystko jest zrobione po coś. Jeżeli to ma być przekrój społeczeństwa to dość ubogi. TEN FILM JEST O ISTOCIE TWÓRCY I JEGO NADRZĘDNEJ ROLI W TYM ŚWIECIE. PISARZ, AUTOR REŻYSER - KREATOR. O TYM JEST TEN FILM. To opowiadanie i siła narracji rozsadzają ściany posterunku. To Masłowska, która jest pisarzem, tworzy ten świat. To dzięki niej bohaterowie żyję, to ona zdecyduje o śmierci Silnego i jego wizjach.

Ej nic che mi się już czytać tych wpisów. Tylko się będę denerwował, że 163 tematy są o niczym - szkoda słów.

Pozdrawiam

użytkownik usunięty
mr_Face

"TEN FILM JEST O ISTOCIE TWÓRCY I JEGO NADRZĘDNEJ ROLI W TYM ŚWIECIE. PISARZ, AUTOR REŻYSER - KREATOR. O TYM JEST TEN FILM."

Nie tylko o tym, w zasadzie ta kwestia poruszona jest marginalnie i na pewno nie jest najważniejszym elementem filmu. Jest to tylko formalna klamra spinająca opowieść, którą spokojnie można byłoby wyciąć i film by nic nie stracił. 90% wartości artystycznej filmu to są obserwacje językowe i wariacje na temat zależności pomiędzy stanem języka a stanem umysłu i wizją świata.
Nie rozumiem, czemu się tak napinasz na bycie najmądrzejszym interpretatorem ze wszystkich:]

ocenił(a) film na 9

hehehe... nie chodzi tutaj o bycie najmądrzejszym interpretatorem, a świadomym widzem. Dopuszczam wiele możliwych interpretacji, a dla mnie nadrzędny jest ten właśnie temat.

I zdecydowanie się z Tobą nie zgadzam. Ta klamra kompozycyjna, jak to określiłeś, jest tematem głównym, który podporządkowuje sobie później pozostałe tematy. Te gry językowe właśnie temu służą - pokazaniu kreacji, samego sposobu kreowania. Polecam przeczytać w dziale pressbook przy tym filmie eksplikację reżysera - tam tłumaczy o co mu chodziło. Gdyby zabrakło tego autotematyzmu, to film straciłby 90% wartości.

Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 10
mr_Face

"TEN FILM JEST O ISTOCIE TWÓRCY I JEGO NADRZĘDNEJ ROLI W TYM ŚWIECIE. PISARZ, AUTOR REŻYSER - KREATOR. O TYM JEST TEN FILM"

Zgadzam się z tobą. Dlatego wg mnie bliżej ten film jest Lynchowi niż Tarantino. Scena z rozwalaniem scian w komisariacie - świetna najlepsza wg mnie w filmie (druga sama koncówka). I własnie ona prypomina mi moment w mulholland driva jak bohaterka otwiera niebieskie pudełko, wsystko w filmie zaczyna świrowąć, na wierzch wychodzą rózne historie rózne płaszczyzny, wyobraźnia autora zostaje wyzwolona.

ocenił(a) film na 8
Duzeom

Doktorze A. "Film jest beką z przekroju całego pokolenia Polaków" zgadzam się z Tobą!!! Ale ja rozumiem, że studentom administracji i zarządzania i/albo fanom Arki Gdynia film może nie odpowiadać xD a z Tarantino to była śmierć od ruskiego sajdingu!!

użytkownik usunięty
mr_Face

Zgadzam się z Tobą w pełni..a już dresiarstwa jest tu najmniej :) Chociaż akurat nie eksponowałabym tak bardzo (w filmie) sepleniącej Masłowskiej ;)
Myślę,że oprócz wspomnianej relacji twórca-dzieło warto podkreślić, że wszystko osadzone jest jednak w realiach Polski B

ocenił(a) film na 9

Oczywiście, że jest w tym dresiarstwo. Ale jak dla mnie jest ono tylko środkiem, narzędziem, sposobem dojścia do celu, a nie celem samym w sobie.

Sepleniąca Masłowska w filmie sama się eksponuje. To przez jej świadomość filtrowana jest rzeczywistość. Postać autorki spaja te luźne wątki, ale rozsadza także strukturę. Bo to Masłowska jako Masłowska, a nie jako Silny demaskuje całą tę grę w tworzenie.

Dlaczego uważasz, że należy podkreślać podział na Polską A i B? Rzeczywistość filmowa nie jest przecież tak podzielona.

użytkownik usunięty
mr_Face

Dres jest tylko jakimś kostiumem w pewien sposób uniwersalnym..zresztą mamy tutaj i innych przedstawicieli subkultur..wiec to czy Silny jest dresiarzem czy ekologiem moim zdaniem nie ma tu większego znaczenia (oczywiście ważny jest tez kontekst czasowy-pewnie gdyby książka była pisana dzisiaj byłby hiphopowcem lub youcandancem)Dres jakiś czas temu był królem Polski, a tym samym takim "everyman'em" (W dresach ojciec w dresach matka
W dresach nawet jest sąsiadka
Dres mam dres!)

Podziałów może być wiele,przeprowadzonych w różnych kontekstach.a co do podziału na Polskę B, moim zdaniem jest on bardzo widoczny..a raczej widoczna jest tylko Polska jarmarczno-odpustowo-discopolowa bo zarówno autorka w "realu" jak i bohaterowie żyją właśnie w takim świecie, co natychmiast narzuca myśl o innej Polsce, która nie grilluje przy muzyce disco..i tu wniosek,że Silny nie jest reprezentantem ogółu polskości (mimo swego elegant polish dresa)

a Masłowskiej jest tu stanowczo za dużo..rozumiem po co postać autorki jest wprowadzona (i tego nie trzeba tłumaczyć ;)..ale uważam, że można było ograniczyć jej role do mniejszej ilości scen..wsio