Twórcy tego filmu, tworząc go, za nadrzędny cel stawiali sobie pewnie, żeby ludzie po wyjściu z kina byli zachwyceni jego pogmatwaniem i uważali go zarazem za niesamowite dzieło artystyczne. Otóż niestety wyszła im żałosna komedia z dramatycznymi wątkami w tle. Albo się robi głupkowatą, prostą w odbiorze komedię dla ludzi, którzy chcą spędzić miło weekendowy wieczór, albo poważny dramat społeczny. Tych dwóch rodzajów filmu, w mojej opinii, wręcz nie wypada mieszać. Generalnie zwiodłem się na tym filmie. Czekałem na niego z niemałą ekscytacją, no cóż...
Chodziło mi bardziej o to, że oglądając ten film w kinie trudno mi było wczuć się w akcję, właśnie poprzez wymieszanie tych gatunków. Jak już atmosfera robiła się, a nawet była dramatyczna, nagle słyszałem tekst, który potencjalnie miał mnie rozbawić. Niestety raczej irytował.
no kwestia gustu... właściwie mało tu z żałosnej komedii, bardziej humor młodego Żuławskiego przypomina ten Koterskiego ;> nie zawsze poważny dramat społeczny musi być taki pompatyczny jak świetny "Plac Zbawiciela". Czasem trzeba dorzucić do tego szczyptę groteski. Zauważ kim jest narrator...młoda dziewczyna, która ukazuje to w jaki sposób widzi świat za okna i z telewizji.. i tak obok gatunek Wojny... mozna postawić obok świetnych filmów Koterskiego, które są śmieszne i poruszają ważne tematy ;> nIE ma co się tak zrażać ;p
Też myślę, ze jest to próba podłapania właśnie koncepcji koterskiego czy dobrze, nie wiem filmu jeszcze nie oglądałem... niestety
Całkowicie się z Tobą zgadzam co do groteski. Oczywiście, że nie każdy dramat musi być emfatyczny, ale jeżeli poruszamy już tak poważne, a właściwie ważne tematy życia społecznego to po prostu nie przystoi wtrącać w nie, sceny jak oddawanie moczu na klatkę z papugami. Fakt ten może usprawiedliwiać jedynie, tak jak mówisz, że jest to wizja młodej dziewczyny. Natomiast mi się to nie podobało.