PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=298581}
5,1 197 tys. ocen
5,1 10 1 197215
6,1 63 krytyków
Wojna polsko-ruska
powrót do forum filmu Wojna polsko-ruska

W swojej książce Dorota Masłowska przekazała nam wszystkich to, czego się właśnie nauczyła w szkole i jednocześnie pokazała jak ubogie są jej horyzonty. Ludzie piszą o jakimś przesłaniu i wnioskach płynących z książki/filmu. Owszem, w książce i filmie są poruszane pewne "poważne" tematy, jednak są one ograniczone do tego, co mówią w szkole. Rosjanie są/nie są wielkim zagrożeniem dla Polski (strzelam, że na lekcji historii tak zapamiętała, tylko że to jest HISTORIA, a nie chwila obecna, więc bardziej Chiny/Unia Europejska:P byłyby tu na miejscu); jest zanieczyszczenie gazami cieplarnianymi (temat modny w szkołach podstawowych, przynajmniej parę lat temu tak było; dlaczego nie napisała o GMO na przykład? bo tego jej nie uczyli;]); jedyną niemiecką miejscowością jest Baden Baden (dziwnym trafem miałam to na języku niemieckim i dużo osób to zapamiętuje, bo jest to śmieszna nazwa; ale dlaczego pośród wszystkich miast wybrała właśnie to?), a na lekcjach angielskiego chyba w kółko powtarzali słówko "siding" przy okazji słownictwa dotyczącego mieszkania. I tak jest w całej książce. W każdym dialogu bohaterowie choćby mieli 30 lat, będą mieć 15. Masłowska zupełnie nie przygotowała się do pisania tego typu książki. To jest niby pitu-pitu, ale jej się zachciało jednak przekazać jakieś swoje poglądy na temat świata, tylko te poglądy nie są zbyt odkrywcze. Nie chodzi o odkrywanie Ameryki, ale czytając jej książkę, tak jasne było dla mnie, że jest to osoba, która po prostu przekazuje mi to, co mówią jej w szkole, że aż mnie żal ogarnął.:] I tu nie chodzi mi oto czy ona w to wierzy, w tych Rosjan etc., tylko że samo poruszanie tych, a nie innych tematów, jest jak relacja z tego, co jest w szkole. W dodatku jej język - ta stylizacja - jest wtórny i nudny. Nie widać tego tak bardzo w filmie, ponieważ jest tam NA SZCZĘŚCIE akcja zamiast opisywania wszystkiego przez Silnego, ale w książce jest to po prostu ciężkostrawne. Ile razy można pisać o automatycznie zamykanych drzwiach Gerda? W filmie tylko raz za to w książce przynajmniej pięć razy. To samo dotyczy różnych sformułowań (na przykład "gdyż" na początku wypowiedzi, maglowane niemiłosiernie w książce) etc. Stylizacja stylizacją, ale ona jest po prostu wtórna. Książka pod względem językowym jest DRESIARSKO UBOGA. Ktoś ją pochwalił ze kreatywne wykorzystanie pospolitego języka i jest to zwyczajne kłamstwo, ponieważ ilość powtórzeń sprawia, że nie zasługuje na taką opinię. Tak, nie ma wielu tego typu książek, ale to nie świadczy o jej dobrej jakości. Jest oryginalna, ale nie jest dobra.
Co do filmu - ten wypada lepiej od książki właśnie dlatego, że nie trzeba słuchać tych ciągłych powtórzeń. Uważam, że jest to bardzo dobra ekranizacja dość kiepskiej książki (tzn. dobrej w kategoriach "17-19 lat";]).