Świetny klimatyczny film gangsterski ze wspaniałym jak zawsze Jamsem Cagneyem.Polecam
(spoilery)
Film może sam trochę się zestarzał, ale sam Cagney faktycznie genialny, już ta jego jedna z najwcześniejszych ról dała mu miejsce wśród największych zbirów kina, ważna jest także dlatego że Jimmy ma w tym filmie kilka scen, których wcześniej nikt nie odważył się pokazać, zmienia kobiety jak rękawiczki, jednej w złości rozkwasza na twarzy pomarańczę, poniewiera przyjaciółmi, a jednemu barmanowi pluje w twarz (piwem). Warto też zwrócić uwagę na ean Harlow jako wampa, oraz samą fabułę, która jest jednak rzadkich w latach 30-tych przykładem realizmu.
Z jednej strony film momentami troszkę drewniany, zwłaszcza początek i moralizatorskie zakończenie na planszy, widać jeszcze brak wprawy w korzystaniu z walorów filmu dźwiękowego, czyli zupełnie innym od niemego medium, ALE:
- Cagney faktycznie zmiata
- niektóre aspekty tego filmu są niewiarygodnie wprost świeże, co sprawia, że są uniwersalne. Postać Cagney'a (Tom) i jego przyjaciela Matta to wypisz-wymaluj para dresiarzy, zwłaszcza Tom jest tu prototypowym dresikiem-gangsta, który szpanuje furą, baby rwie na bezczelnego, z ulicy, z baru, daje im w twarz, wyciska szyderczo na ich twarzach grejpfruty, a jego idiotka mamusia przez cały czas uważa, że to dobre dziecko (co to, wiecie, dzień dobry sąsiadom mówi i zakupy im przyniesie)
- zdjęcia, poszczególne sceny to prawdziwe majstersztyki. Nie będę się bardziej rozpisywała, bo spoilerów nasadziłabym jak krzaków, ale jest tego sporo.
I jeszcze jedno małe ale - Jean Harlow - jak mogła uchodzić za taką gwiazdę i symbol seksu? Okropna, banalna, groteskowo uszminkowana twarz w otoczeniu rozbielonych włosów, przygarbiona sylwetka na wysokich obcasach - śmieszna i szpetna zarazem!