Wszyscy na mnie jedziecie, że jestem najwyraźniej głupia, za młoda albo nie wiem co jeszcze, że tak spłycam ten film. To proszę bardzo. Zobaczymy teraz kto faktycznie coś zrozumiał z tego filmu i co dokładnie - wypowiadajcie się. Co wg Was jest w nim takiego wybitnego? Czego ja nie zauważyłam? Skoro tak Was porusza i bronicie zacięcie tego, że jest on arcydziełem, to wyjaśnijcie mi dlaczego. Podajcie argumenty. Czekam.
Hm, napiszę pierwszy, więc może będzie to trochę dziwne, bo większość jednak lubi ten film, ale nieco Cię rozumiem.
Wszystko gra to mój pierwszy film tego reżysera. Z kilku powodów. Po prostu nie przepadam za wątkiem miłości, związanej z dramatem, romansem, operą. Dla mnie to po prostu nudna kompilacja. Jednak jakie było moje zdziwienie, kiedy.. polubiłem ten film, a po seansie byłem tak bardzo zaskoczony jego genialnością, że aż nabrałem smaku na inne dzieła Allena.
Widziałem go już dawno, może wszystkiego nie pamiętam, ale zaczynając od plusów, to napiszę pierw, że bardzo podobały mi się zarówno role żeńskie, jak i te męskie. Główne role były bardzo przekonujące. Można było wczuć się w ten świat, w prawdziwość uczuć bohaterów, co w konsekwencji można było podstawić się pod ich postaci, a nawet akceptować ich zachowania. Było to bardzo klarowne, wręcz akceptowane. Zawiła fabuła powoli dążyła do tragicznego finału, który był niesamowicie nieprzewidywalnym, co finalnie było sprzeczne z gatunkiem filmu!
A co było tak wybitnego? Hm, trochę zaspoileruję, bo nie wiem jak to inaczej napisać. Może chodzi w dużej mierze o to, że za krzywdę i zbrodnię głównego bohatera konieczna była kara? Przede wszystkim szczęśliwy zbieg okoliczności (scena z niefortunnym upadkiem biżuterii do rzeki, która potem znalazła się w rękach rzekomego mordercy kobiety), lub ewentualne kłamstwa głównego bohatera. A przede wszystkim szczęśliwe zakończenia dla przyszłego ojca, bo ta genialna zbrodnia odbyła się bez kary. Hm, na pewno to było główna sztuczka reżysera: każdy kto czytał kiedyś Zbrodnię i karę wie, jak ta się skończyła. Koniec filmu właśnie przetaczał się przez początkowe sceny powieści, więc bardzo zafascynowało mnie jak to się dalej potoczy. Tym bardziej z nadprzyrodzoną zdolnością komisarza, który odkrył przebiegłość całej sytuacji, na co jednak zapobiegł jego wydania dziwny zbieg okoliczności, który definitywnie usprawiedliwiał prawdziwego zbrodniarza. Zawiłe? Mimo, że cały film jest oklepanie fabularnie i rzeczowo, to jednak wciąga i nie daje tak szybko o sobie zapomnieć. :)
w czasie jak była sceny - piłeczka tenisowa / siatka, pierścionek / poręcz - wyszłaś po herbatę?
Nie. I pisałam już o tym w innym temacie: to były w sumie jakieś 2 minuty filmu (które miały jakiś sens). Ale po cholerę cała reszta?
Chyba jeszcze nie nakrecili takiego filmu, ktory wszystkim by sie podobal i w ktorym nikt do niczego nie bylby sie w stanie przyczepic, wiec nie musisz go lubic. Po to jest tyle gatunkow, zeby kazdy ogladal takie filmy, jakie chce. To jest film dosc trudny i nie spodoba sie komus, kto oczekuje ze wszystko bedzie mial podane na tacy: kazdy motyw postepowania bohaterow az po konkretne zakonczenie, ktore odbiera szanse na snucie wlasnych domyslow co tez mogloby wydarzyc sie dalej. Film ogladalam spokojnie, bez wykonywania jakis szczegolnych ruchow, a sa takie filmy ktore przezywam dusza i cialem, nie moge znalezc sobie miejsca ;) Historia w zasadzie wydaje sie nieszczegolna: mezczyzna zakochuje sie w narzeczonej przyjaciela, pewnie beda mieli romans, nic czego nie daloby sie przewidziec. Dochodzi jednak do czegos, czego ja bym sie osobiscie nie spodziewala. Predzej pomyslalabym, ze zabije zone, zeby sie od niej uwolnic. Trafilo jednak na kobiete, ktora kochal, ktorej pozadal. Wszystko przemyslal, nie bylo to zabojstwo calkiem z przypadku. Zrobil to tak, ze policjanci od razu uznali, ze Nola byla przypadkowa ofiara. Czy tak postepuje czlowiek wyksztalcomy, ulozony, dobry? Przeciez Chris byl dobrym czlowiekiem, nie byl notowany. Nagle stal sie kims zupelnie innym: zdolnym do odebrania zycia komus dla niego waznemu i dlaczego? Dla pieniedzy. Nadchodzi czas, kiedy pojawiaja sie napisy koncowe. Bohater pozornie zostal nieukarany. Jednak fakt, ze widzial duchy sprawia, ze mozemy myslec iz oszaleje i czy pozostanie na wolnosci czy tez zglosi sie sam na policje, nie bedzie szczesliwy. Pieniadze, o ktore tak walczyl na nic mu sie zdadza. Zaplaci wyzsza cene, niz kazda suma pieniedzy. Na tym to polega. Czasem czlowiek nie musi trafic do wiezienia, zeby zostac ukaranym, ukaranym przez samego siebie. Poza tym bohater uwazal, ze liczy sie szczescie. Do pewnego momentu je mial: zyskal pozycje spoleczna, pieniadze. Czy jednak tym szczesliwym czlowiekiem pozostanie? Wg mnie, nie. Dlatego ten film mnie urzekl.
Drodzy Filmwebowicze, nie piszcie bo po co? Koleżanka Elcia jak już pokazała w poprzednich postach ma swoje zdanie i uważa, że każdy kto ma inne powiela schematy, nie ma własnego zdania itp. No bo przecież JEJ się to nie podoba.
Woody też jest do bani a to, że jest jednym z bardziej cenionych światowych niezależnych reżyserów to spisek mediów jest przecież bo jego filmy są do bani i w ogóle. Bo przecież Woody idzie totalnie na komerche zero jakiegokolwiek przesłania w jego filmach same efekty specjalne i głupie historie miłosne zarabia setki milionów i kręci kolejne gnioty a opinia publiczna leci za nim bo tak robią media
etc etc mógłbym produkować tego typu argumenty których używa Elcia godzinami, z takimi ludźmi się nie dyskutuje bo oni mają już swoje zdanie i nie potrafi się to zmieścić w ich główkach, że ktoś może mieć inne zdanie i też mieć racje!! Że może być dwie prawdy i obie równie prawdziwe jak fałszywe!!
Więc jak już pisałem na wstępie nie wysilajcie się bo szkoda Waszego zdrowia i czasu. Pozdrowienia dla fanów Allena którzy "powielają schematy".
Po pierwsze pokazałam, że mam swoje zdanie, ale nie zabroniłam mieć swojego zdania innym. Może tak to zrozumiałeś, bo podałam konkretne argumenty dlaczego uważam, że jest nudny i bynajmniej nie wybitny.
Po drugie - Ty nadal nie wyjaśniłeś dlaczego dla Ciebie jest on tak genialny, co dowodzi tylko tego, że nie umiesz tego uzasadnić i zagrywasz tylko teraz agresją, żeby uniknąć wysuwania własnych argumentów. Po to właśnie założyłam ten wątek, żeby Ci, którzy są fanami tego filmu mogli mi wyjaśnić dlaczego uważają go za wybitny, mogli WYPOWIEDZIEĆ WŁASNE ZDANIE (które chcę usłyszeć, bo może mnie akurat przekonacie?).
Po trzecie - udowadniasz swoją wypowiedzią tylko to, że sugerujesz się opinią mediów, cytuję: "Woody (...) jest jednym z bardziej cenionych światowych niezależnych reżyserów".
A ja wcale nie powiedziałam, że jego filmy są do bani, ani nic z tego co napisałeś o efektach specjalnych, romansach itp., więc nie wciskaj mi w usta czegoś, czego nie powiedziałam. Nie oceniam twórczości Allena, ale ten jeden konkretny film, więc nie wiem co się tak burzysz i pienisz.
"Najbardziej żałosne jest to, że większość filmów na filmwebie ma wysokie (i niskie tak samo) noty tylko dlatego, że ludzie bezmyślnie powielają czyjeś opinie i gdy nie rozumieją filmu, to stwierdzają, że na pewno jest wybitny. A g....prawda! Jak jest nudny i bez sensu, to tyle to właśnie znaczy." - nie zabroniłaś ale jednoznacznie powiedziałaś że TY masz racje a większość ludzi powiela bo jak komuś się podoba ten film to przecież powiela schematy itp
Gdzie napisałem, że jest genialny?? Trochę czytania ze zrozumieniem nie zaszkodzi.
No tak a co mam napisać że Allen wg mnie jest jednym z najbardziej cenionych światowych niezależnych reżyserów? To chyba oczywiste. Ale dla Ciebie oczywiście nie może to być prawda bo "sugeruje się opinią mediów"
Burze się o to, że krytykujesz fanów Allena i tego filmu (m in mnie) o to że bezmyślnie powielają schematy, bo nie możesz zrozumieć czemu komuś się podoba coś czego Ty nie lubisz.
"Najbardziej żałosne jest to, że większość filmów na filmwebie ma wysokie (i niskie tak samo) noty tylko dlatego, że ludzie bezmyślnie powielają czyjeś opinie i gdy nie rozumieją filmu, to stwierdzają, że na pewno jest wybitny. A g....prawda! Jak jest nudny i bez sensu, to tyle to właśnie znaczy." - nie zabroniłaś ale jednoznacznie powiedziałaś że TY masz racje a większość ludzi powiela bo jak komuś się podoba ten film to przecież powiela schematy itp
Napisałam jedynie, że jeśli komuś nie podoba się film, nie rozumie go, uważa go za nudny, to powinien oceniać go wg swojego osobistego wrażenia. A nie tego, że większość uważa go za film wybitny, to ja się nie będę wychylać i ujawniać, że go nie rozumiem, ale ocenię tak jak inni... Ty może tak nie robisz, ale uwierz mi, jest dużo takich ludzi.
I weź mnie nie wkurzaj z tym Allenem, bo krytykuję jeden jego film, a nie cały dorobek i sugeruję tylko, że jego dobra opinia wpłynęła także na ocenę tego filmu, choć niekoniecznie jest tak dobry jak jego pozostałe dzieła. I nie krytykuję fanów Allena. Ani fanów filmu (to mnie zwyzywano, że jestem jakimś podlotkiem, że jeszcze matury nie zdałam itp.). Krytykuję tylko film. Zrozum to wreszcie i idź spać. Dobranoc.
Może rzeczywiście odrobinę przesadziłem ale pisałem te odpowiedzi pod natchnieniem pierwszego postu "(3/10) NUDA. Nie dałem rady obejrzeć nawet do połowy. Scenariusz "powalający" jak ten z "Mody na Sukces"."
Jeśli nie krytykujesz Allena i jego dorobku to chwała Ci za to, bo czytając jeden z Twoich postów zrozumiałem (pewnie mylnie), że uważasz, że Allen jest przereklamowanym reżyserem którego filmy ludzie lubią tylko dlatego, że są inteligentne(w domyśle uznane ze inteligentne przez media czy krytyków)etc.
A co do tego, że Cię wyzywano że jesteś podlotkiem czy nie zdałaś matury to rzeczywiście argumenty tego typu są żenujące i w kontekście tego zaczynam rozumieć czemu tak nisko oceniasz niektórych fanów Allena :), sam się za nich wstydzę.
Dzięki za dyskusję i pozdrawiam.
Może wybitny to on nie jest, przyznam że podczas oglądania miałem wrażenie jakby scenarzysta chciał opowiedzieć w przyspieszeniu typową akcję z tasiemca, ale jednak sam koniec filmu nadał całej tej opowieści sens.
Otóż według mnie kluczem jest tekst powiedziany na początku filmu, że wszystko zależy od szczęścia, czasem piłka zatrzyma się na siatce i zależnie gdzie spadnie - wygrasz albo przegrasz, ale nikt nie ma na to wpływu. Cały film pokazuje, że jak na boisku tak i w życiu, ale najbardziej wymowną sytuacją była ta z porzuceniem obrączki staruszki, wydawałoby się że to niesamowity pech, obrączka zamiast wpaść do rzeki obiła się o poręcz i tylko czekała aż ktoś ją znajdzie, uczciwie będzie próbował zwrócić i zagadka rozwiązana, odciski palców były, bo w chwili wyrzucania łupów Chris był bez rękawiczek - taka była moja myśl, a jak się skończyło to wiecie, typowa piłka na siatce, niesamowite szczęście dla Chrisa.
BTW sam tytuł w oryginale coś mówi, ale jak zwykle polscy "tłumacze" się nie popisali ;]
No ok, ale ja nadal nie rozumiem po co była cała nudna reszta. Bo akcja pomiędzy tymi dwoma punktami w ogóle mnie nie wciągnęła. Motyw ze szczęściem uważam za udany, ale jak już napisałam wyżej 2 minuty nie wystarczą, żeby nadrobić za cały film.
ta nudna reszta była po to, żeby pokazać powolną przemianę głównego bohatera z prostego obywatela, który udziela nauki tenisa w mordercę, który dla swojej kariery, pieniędzy oraz pozycji społecznej i honoru nie zawaha się zabić ludzi (a jedną z nich była przecież jego kochanka, która była w ciąży, a on miał być ojcem). Cała "nudna reszta" pokazuje co wpłynęło na jego przemianę. Symbolika jest również bardzo ważna - trzeba mieć szczęście, żeby piłka/obrączka spadła po drugiej stronie siatki/poręczy. Finał jest świetny.
Jeżeli masz jeszcze kilka wątpliwości - widziałaś może minę Chris'a w ostatniej scenie. Właśnie wrócił ze szpitala z jego nowo narodzonym dzieckiem, udało mi się przechytrzyć policję, a jednak nie był szczęśliwy. Nie był szczęśliwy, bo miał wyrzuty sumienia, bo wiedział, ze ta zbrodnia będzie go prześladować do końca życia. Film ten ewoluował z romansidła w bardzo udany thriller
"Film ten ewoluował z romansidła w bardzo udany thriller"
Raczej w moralitet. Nie mam nic przeciwko moralitetom ale akurat ten film mi się nie podobał
No dobrze, ale czy nie dało się tej przemiany pokazać w taki sposób, by na niej nie przysypiać? Tego właśnie nie rozumiem. Wybitny film nie powinien nudzić. Takie jest moje zdanie.
Ja się nie nudziłem. Że ty się nudziłaś, to twoja sprawa. Widocznie nie lubisz filmów, w których akcja dość powoli się rozwija.
Nudna dla CIEBIE, nie wciągnęła CIEBIE, mnie na przykład się podobała ta "nudna reszta".
No to miałam właśnie na myśli: nudna dla mnie. Dla Ciebie nie. A co Tobie konkretnie się podobało w tej, dla mnie nudnej, części? I ogólnie w całym filmie? Nadal tego nie napisałeś, więc albo przestań komentować, albo wreszcie napisz coś konkretnego i wymień jakieś argumenty, bo na razie tylko pijesz do mnie, a nie potrafisz wyjaśnić mi tego, co Tobie się tak bardzo w tym filmie spodobało.
Dzięki wszystkim tym, którzy postanowili się podzielić swoimi odczuciami. I tym, którzy jeszcze się podzielą. Mnie film nie zachwycił, ale cieszę się, że przynajmniej część z Was potrafi wytłumaczyć dlaczego Wam się tak bardzo podoba. I jak najbardziej akceptuję te argumenty. Życzę wszystkim dobrej nocy :)
a ja się spytam, co tobie nie spodobało się w "Labiryncie Fauna", "Wszystko Gry", czy choćby "Quantum of SOlace", ze oceniłaś je na 1/10? A co się spodobało w "Transformers 2" czy "Step Up", ze oceniłaś je na 9/10? Myślę, że z osobą, która ocenia te spore gnioty lepiej od filmów, które są naprawdę dobre, nie warto dyskutować na temat: "co w "Wszystko gra" było takiego wybitnego?"
"Transformers" i "Step Up" oceniłam po efektach specjalnych (w przypadku tego drugiego: wizualno-tanecznych), bo to były filmy rozrywkowe. Miały za zadanie po prostu dostarczyć rozrywki i tyle. "Wszystko gra" z zasady powinien dać do myślenia, zaintrygować. A mnie zanudził, więc oceniłam go wedle własnego odczucia. "Labirynt fauna" był dla mnie czystą manifestacją brutalności, agresji, krwi i przesłonił tym samym wszystko inne. Jeśli chciałabym popatrzeć na drastyczne sceny i lejącą się krew, to mogłabym wybrać się na zgoła inny film. "Quantum of Solace" miał (jako film rozrywkowy) dostarczyć mi zapierających dech w piersiach efektów specjalnych, a wypadł strasznie kiepsko: akcja była tak szybka i szarpana, że zamiast delektować się w kinie efektami, to zastanawiałam się co się aktualnie dzieje na ekranie, bo widziałam tylko kupę pikseli i nic więcej. Dodatkowo Daniel Craig jest jednym z najbardziej sztywnych aktorów jakich było mi dane oglądać na ekranie. To tyle jeśli chodzi o moje argumenty.
Co mi się podobało? Dobrze jeśli Tyle to dla Ciebie znaczy żeby to widzieć to proszę bardzo: więc tak podobało mi się pokazanie ile w życiu człowieka zależy od szczęścia, gra aktorska, refleksje na temat tego czy człowiek w życiu powinien kierować się uczuciem czy może raczej kasą i wygodnym życiem, czy jest granica której nie można przekroczyć, czy zbrodnia zawsze pociąga za sobą karę, to, że bycie pięknym (w przypadku Noli) czasem jest większą przeszkodą w osiągnięciu szczęścia niż się wydaje, polemika z dostojewską "zbrodnią i karą" i traviatą, specyficzny sposób filmowania Allena no i oczywiście sama Johansson :d
Coś jeszcze? A może nadal uważasz, że sugeruje się opinią innych?
dopiero przed chwilą dowiedziałem się, że ten film dostał nominację do Oscara dla najlepszego scenariusza oryginalnego, a to coś chyba znaczy...
Teraz już nie, bo uzasadniłeś swoją opinię. O to mi tylko chodziło. Szanuję czyjąś opinię, jeśli potrafi ją uzasadnić. Jeśli nie potrafi, to znaczy, że po prostu powtarza opinie innych, a swojej najwyraźniej nie ma.
co do 'przyśpieszonej akcji tasiemca' - dla mnie ten zabieg to przykład typowego dla allena humoru, reżyser pokazuje nam przyśpieszone zaręczyny, ślub, wszystko precyzyjnie zaplanowane, świat, w którym brakuje elementu romantyczności, 'spontanu' - chris i chloe planują wspólną przyszłość, ale żadne z nich nie zawraca sobie głowy deklaracjami miłości, obydwojgu zalezy raczej na spełnieniu oczekiwań otoczenia.
Zgadzam sie ze film nie jest czyms wyjatkowym a chwala go fani Allena, ktory jest mocno przereklamowany. Historia fajna, jeden cytacik z Sofoklesa, srednia gra aktorska. Glowny bohater - zabojca - nie byl dla mnie wiarygodny w swojej roli...
Dziś oglądałem go drugi raz i tylko utwierdziłem sie w przekonaniu, że nie
ma na co patrzeć. W wielu miejscach zgadzam się z elcią.
Niech mi nikt nie mówi, że 'nie lubię filmów w których akcja rozwija się
powoli'. Bzdura, w gronie moich ulubionych filmów wyróżniłbym "Zmruż oczy"
czy "Testosteron", gdzie akcji nie ma prawie wcale. Tu nawet nie ma mowy o
czymś takim jak rozwijanie się akcji. Ot "łażą i gadają"/uprawiają seks, a
nagle następuje 'wybuch' w postaci morderstwa i film się kończy. Ta jedna z
ostatnich scen ma szokować widza, zmusić go do tego aby zastanowił się
czemu do tego doszło, ale przede wszystkim ma uratować denny scenariusz.
Niestety, 3/4 filmu dla mnie (podkreślam) leży i kwiczy.
Aha, nie wiem ilu z Was czytało "Zbrodnie i Karę", ale podobieństwo sceny
morderstwa ogranicza się do tego, że zginęły 2 osoby, w tym starsza
kobieta.
Match point i testosteron hmmm no cóż o gusta się nie dyskutuje więc nie podejmę tego tematu ale już się nie dziwię czemu nie lubisz MP
A podobnie jak Ty podsumowałeś MP można podsumować każdy inny: "ot łaża i gadają, robią to czy tamto i nagle bum i film się kończy bądź dalej chodzą i robią to czy tamto" (no chyba że w miejsce chodzą dasz jeżdżą albo latają ;d)
A zbrodnię i karę czytałem i nikt tutaj nie mówi tylko o podobieństwu sceny morderstwa, a o czym jeszcze? Przeczytaj dokładnie jeszcze raz i skup się na dylematach głównego bohatera to może zrozumiesz.
Mnie szczerze za przeproszeniem, ale wkurwiają już takie tematy...
1. Mamy osobę, której dany film się nie spodobał (w tym wypadku Elcię).
2. Osoba po obejrzeniu filmu w TV, na komputerze wstaję od ekranu któregoś z wyżej wymienionych odbiorników i zaczyna z grymasem na twarzy wchodzić na FilmWeba.
3. Osoba o nicku Elcia, loguję się na FW, szuka w pustej główce tytułu filmu, po czym jeśli przebrnęła już przez Tylko mnie kochaj, Testosterony i Lejdisy, znajduję tytuł ciut ambitniejszego filmu "Wszystko Gra".
4. Następnie wchodzi w określony pod tytuł, zakłada nowy (idiotyczny) temat i myśli sobie - "a co tam! Zaśmiecę trochę forum!"
5. Elcia po zebraniu ilości słów trochę ponad 100, postanawia, że jednak coś dla nas (bo przecież nie dla siebie) napiszę. Pyta się nas użytkowników co jest wybitnego w danym filmie? Bo ona tego nie rozumie.
I tu zacytuję swojego kolegę:
"Skąd ja mam do kurwy nędzy wiedzieć czemu dany film Ci się nie podobał, albo co mam na to poradzić? Jeszcze nie wymyślili żadnej substancji, którą mógłbym Ci wszczepić w mózg(?), a po której spodobałby Ci się dany film." - autentyczne słowa, powiedział tak do naszego kolegi, który zapytał o to samo co Elcia. Co jest wybitnego w danym filmie bo jemu się nie podobał. Od siebie dodam tylko: oglądajmy gatunki filmów, w których gustujemy i jeśli oglądamy coś co nam się nie podobało to darujmy sobie takie głupie tematy na forum. Przychodzi gość: fan Sc-Fi i fantasy, ogląda dosłownie tylko to praktycznie. Siada do filmu "Skazani na Shawshank" i po obejrzeniu mówi: "do dupy ten film". Ręce mi opadły wtedy.
"Wszyscy na mnie jedziecie, że jestem najwyraźniej głupia" - najwyraźniej jesteś.
"za młoda" - widocznie jesteś, skoro sama to nam zasugerowałaś stawiam na 14-15 lat. W dodatku biorąc pod uwagę godziny Twoich postów wychodzi na to, że masz w tej chwili przerwę świąteczną, więc by się zgadzało - gimnazja zamknięte.
Po co gadacie z Elcią? Nie widzicie że jest najwyraźniej głupia i za młoda i oh my GOD, coś jeszcze by się znalazło.
Jedyna rzecz, do ktorej mozna sie przyczepic w tym filmie to powolny rozwoj akcji. Jednak jezeli widz juz przebrnie przez 'powolna' czesc filmu(calkiem przyjemnie, nawet pierwsza czesc filmu nie jest skonstruowana jak "tanie romansidlo"), to w dalszej czesci pozostaje tylko delektowac sie nim. Allen uczynil z tego filmu majstersztyk wplatajac w fabule filmu motyw ze "Zbrodni i kary" Dostojewskiego. Ja odebralem to tak, że rezyser sugeruje inne zakonczenie tejże powieści, niekoniecznie sprawiedliwe. W "Zbrodni i karze" wygrała sprawiedliwosc, w "Wszystko gra" szczescie. Jestem zachwycony wszystkimi odniesieniami do ksiazki: zabojstwo na klatce schodowej pozorowane na rabunek, inteligentny detektyw (w "Zbrodni i karze" Porfiry) itp. Mysle, ze lektura "Zbrodni i kary" znacznie ulatwia zrozumienie filmu i czyni go jeszcze bardziej genialnym. Coz, niestety czyta sie ja w liceum, a nie w gimnazjum...
Znalazł się kretyn psycholog. Mam więcej lat niż Ci się wydaje, a Ty najwyraźniej masz zdecydowanie mniej niż ja, skoro tak mnie oceniasz (dla twojej informacji nie obejrzałam nigdy Tylko mnie kochaj i nie zamierzam, a Lejdis był dla mnie bardzo kiepski).
I nie zaśmiecam forum, tylko próbuję się dowiedzieć dlaczego tacy idioci jak Ty nazywają film mianem arcydzieła, a gdy się ich zapytać dlaczego, to jakoś nie potrafią udzielić mi odpowiedzi (po to założyłam ten wątek - żeby usłyszeć odpowiedzi na to pytanie, a nie psychoanalizę swojej osoby).
Nie pytam się też kretynie innych dlaczego mi się nie spodobał ten film, ale dlaczego im się podoba. Ja swoje zdanie uzasadniłam. Ponad połowa osób zachwycających się tym filmem tego nie potrafi, więc powiedz mi teraz kto jest tutaj głupi???
Dla mnie film moze nie byl arcydzielem, ale byl naprawde bardzo dobry, wciagajacy... Wydaje mi sie Elciu ze Ty po prostu nie przepadasz za filmami takiego typu:)
Wracajac do filmu Allena... Bardzo podobalo mi sie to,ze rezyser nie postawil na "happy end" i nie "wsadzil" glownego bohatera- morderce za kratki! Kazdy jeden film wlasnie tak by sie zakonczyl jednak Allen postanowil zaskoczyc widza. I udalo mu sie! Tym bardziej, ze na poczatku filmu, Chris opowiada, ze pilka ktora zatrzymuje sie na siatce moze wygrac lub zakonczyc mecz. Ten sam motyw ukazany zostal z obraczka starszej pani. Chris wyrzucil ja jednak ta zatrzymala sie na poreczy i spadla na chodnik. A to oznaczalo ze Chris jednak przegra. W tym znaczeniu trafi do pierdla. Film zakonczyl sie jednak inaczej, zaskakujaca! I moze ten koniec w duzym stopniu swiadczy o tym ze film jest taki dobry! Na spore brawa zasluguja rowniez aktorzy, ktorzy stworzyli naprawde swietne kreacje. Podobaly mi sie tez przemyslenia bohaterow. Film "zmuszal" do zajrzenia w glab umyslow bohaterow. Naprawde swietny fim. Oceniam 9/10!
Sprzeciw!
No to teraz niech nam kochana Elcia pokaże paluszkiem, gdzie mój klient, tutaj obecny przed Wysokim Sądem, dantes7, lat 56, pochodzący z Warmii i Mazur, napisał, że ten film to Arcydzieło? Prosiłbym dokładnie prze analizować to pytanie. Prosiłbym również, aby oskarżycielka nie obrażała dobrego imienia mojego klienta. Dziękuję Wysoki Sądzie, nie mam więcej pytań.
P.S. Poziom Twojej kultury nie stoi na najwyższym poziomie co dodatkowo dało mi dowód na Twój raczej młody wiek. Sam film oceniłem na 7/10, więc na przyszłość naucz się czytać bo ja tutaj Arcydzieła nie widzę.
Film obejrzałam wczoraj w TV. Faktycznie akcja powoli się rozwija, ale mimo wszystko trzyma w napięciu i chce się dalej oglądać, żeby dowiedzieć się co będzie dalej, jak wszystko się zakończy.
A co do tego wyrażania swojej opinii itp, itd, dajcie spokój Elci ;] Skoro jej się nie podoba, trudno.. w końcu wszyscy mówimy, że każdy ma prawo do swojego zdania, więc Elcia też je ma. I przezywanie kogoś od głupków, tylko dlatego, że komuś coś się nie podoba jest bardzo prymitywne.
Mówiąc szczerze mnie ten film wybitnie nie zaciekawił. Możecie mi mówić, że jestem głupia, nie wiem co to dobry film itp. ale mnie to nie obchodzi. Mam prawo wyrazić swoje zdanie. Po pierwsze nie przepadam za tą całą Scarlet, ale akurat w tym filmie wyjątkowo i niespodziewanie się mi spodobała. Gra aktorska może nie była najgorsza, ale nie przykuła mojej szczególnej uwagi. Może po prostu nie jest to mój klimat, nie mój gatunek. To było nudne. Cóż, nie poruszyło mnie, nie zadziwiło. Zakończenie też nie wzbudziło większych emocji - spodziewałam się takiego zwrotu akcji i wcale nie czytałam wcześniej spoilerów. Oczywiście szanuję to, że komuś się ten film podobał i nie będę mówiła ''o boże jaki idiotyczny film bla bla bla''. Nawet tak nie uważam, bo najgorszy nie był. Po prostu nie miał tego czegoś.
A może po prostu założycielka tematu miała zbyt duże oczekiwania co do tego filmu? Woody Allen po paru chudszych latach zrobił coś, co bardzo rzadko reżyserom wychodzi, a mianowicie stworzył film kompletnie nie w swoim stylu, mimo tego osiągnął wielki sukces, na jaki musiał długo czekać. Może nie jest to arcydzieło, ale na pewno jeden z najlepszych obrazów Allena z ostatnich 15 lat i początek jego nowej drogi artystycznej, gdzie Woody zmienił nie tylko miejsce akcji filmów ale przede wszystkim ich kierunek.
Nie uważam, żeby ten film był aż wybitny, ale bez wątpienia jest bardzo dobry i wart obejrzenia. Moim zdaniem jego siła polega na tym, że Allenowi udało się opowiedzieć starą, znaną od początku świata historię w interesujący sposób. Zachowana jest równowaga kompozycyjna: wszystkie sceny doskonale się uzupełniają, nie ma zbędnych elementów. Plus świetne aktorstwo. To chyba tyle.
Mnie osobiście też ten film nie zachwycił. Spodziewałam się innego zakończenia ale było to typowe zakończenia Allena. Jeżeli chodzi o niektóre komentarze to cóż dziwi mnie wyciąganie śmiesznych wniosków. Czy jeżeli ambitne kino z przekazem się komuś nie podoba to znaczy że jest rozwścieczonym natolatkiem lubującym się w płytkich filmach?
Mnie może też nie zachwycił, ale bardzo mi się podobał. Zakończenie było idealne (nie wiem, jakie są typowe zakończenia Allena). Odp. na drugie pytanie: Niekoniecznie, choć to prawdopodobne :)
Odnośnie pierwszego posta, to film Allena, więc w taki czy inny sposób musi być genialny. Ale nie przejmuj się, tez nie był byś pod wrażeniem prac Leonarda da Vinci, czy teorii Einsteina. To ,że nie zwracasz w życiu uwagi na pewne rzeczy, nie powinny zaważać na obiektywnej ocenie tego filmu. Dodam jeszcze, że na mnie duże wrażenie sprawiło niesamowicie autentyczne i emocjonujące wahania głównego bohatera oraz to ,że film wyjaśnia dlaczego dobrzy ludzie stają się źli i wiele innych rzeczy, dobrze ukazanych w tym filmie, a nieobecnych w popularnych scenariuszach. Nie podobał mi się sposób chodzenia aktorów w garniturach, jakoś tak dziwnie chodzili, ale to mało ważne.
Jeszcze się taki nie narodził co by wszystkim dogodził...
Film według mnie bardzo dobry, ale nie wszytkim musi się podobać...
powiem Ci, ze duzo osob dostaje zbiorowego orgazmu na kazdy film Allena, bo przeciez to Allen!! glupote spoleczenstwa dostrzeglam bedac w kinie na filmie "Sen Kasandry"- filmie bardzo dobrym, ale zarazem przerazajacym i "okropnym". ludzie w kinie natomiast sie smiali np. w momencie gdy, Farell mowi ile siana przegral w pokera (dla tych co widzieli) .....a ja siedzialam i nie mialam pojecia co bylo w tym smiesznego. chyba wg nich Allen = komedia.z gory przepraszam za uzycie slowa "glupota", jesli ktos potrafi mi wytlumaczyc zachowanie widowni(poznanskiej;)).to raz.
dwa. ten film uwazam za dobry (ale zadne arcydzielo). jednakze powinien byc skrocony o jakies 20 minut i powinny zostac dopracowane dialogi, ktore, moim zdaniem, sa na srednim poziomie. fabula - pod tym wzgledem, ze zonaty facet, ktoremu sie powodzi nawiazuje romans i potem kochanka zaczyna mu przeszkadzac, wiec postanawia jej sie pozbyc- oklepany. mi generalnie nie podobalo sie , ze ten film nie mial jakiegos innego watku, albo zeby ta sprawa z romansem zostala troche skrocona, nie wiem , moze nalezalo wepchnac watek zycia gl. bohatera sprzed przeprowadzki do Londynu?
na minus dam jeszcze muzyke...ile moze byc opery w jednym filmie? i ta egzatacja z nia zwiazana.
elit angielskich nie znam , wiec na plus ani na minus sztucznosci i snobizmu tych srodowisk nie oceniam.
wielki plus: pokazanie osobowosci bohaterow
co porusza w tym filmie? to, ze sa osoby na tym swiecie tak wyrachowane i zle, ze zrobia wszystko dla wygodnego zycia i wlasnej przyjemnosci. kiedy pojawiaja sie problemy zrobia wszystko by ochronic wlasne dupsko, nawet kosztem nieszczescia innych osob. potrafia zyc w klamstwie i nawet robiac straszne rzeczy nie odczuwaja wyrzutow sumienia. oczywiscie motyw z zabojstwem w codziennym zyciu jest przesadzony, ale pomijajac to, takie rzeczy sie zdarzaja, takie szumowiny jak gl. bohater zyja na tym swiecie.
ale jak mowilam na poczatku, dla wielu ludzi to Allen!! to tak samo jak wejdziesz na forum poswiecone filmowi Tarantino czy von Triera. obaj sa bardzo modni, wiec stwierdzajac, ze "Bekarty wojny" to powtorka z rozrywki, a "Antychrysta" nie da sie obejrzec ze wzgledu na poziom brutalnosci, to od razu 100 osob Cie zaatakuje i beda wykrzykwiac te swoje "GENIALNY".
ten film widzialam razem z tata i mi sie podobal, a ojciec zniosl prawie jajo z nudow, a filmy Allena generalnie lubimy, ale kazdy oceniamy z osobna i pomimo tego, ze Woody ma w swoim dorobku filmy bardzo dobre, to jest tez autorem szmir(moje osobiste zdanie zeby nie bylo) takich jak: Klatwa Skorpiona, Scoop czy V. C. Barcelona... wiec opiniami innych nie ma co sie przejmowac.
pozdrawiam;]
A Ja nie rozumiem tego dlaczego Ty piszesz po co ta cala reszta jesli tylko 2 min. mialy sens... Wiec pisze swoje uzasadnienie Te 2 min to tylko poczatek tego co mialo byc pozniej, pamietasz ta kwestie "czlowiek ktory powiedzial ze jestem w czepku urodzony mial sw. racje" A to ze urodzil sie z talentem do tenisa raczej mozna nazwac szczesciem. Lub to jak czyta "Dostojewskiego" I pozniej okazuje sie ze ojciec Chloe bardzo go lubi. Lub wtedy gdy mijaja z Nola ta starsza pania na schodach i tylko dlatego ona go wpuszcza do domu. no i scena z obraczka gdy odbija sie od barierki i spada na ziemie i kazdy mysli ze to bedzie glowny dowod w sledztwie na niekorzysc Chrisa a dzieje sie wrecz odwrotnie... I chcial tez pokazaac jak wazny dla czlowieka jest luksus, pieniadze, wladza i jak trudno z tego zrezygnowac gdy juz sie to ma i jak wiele mozna zrobic by to zatrzymac i by to zdobyc... Nie wiem czy zauwazylas ale Chris w ogole nie pasowal do rodziny Chlo i do jej samej mimo ze byl inteligentny, przystojny i utalentowany ale pochodzili z dwoch roznych swiatow... Chloe byla nudna, malo pociagajaca irytowala go i mimo ze nie miala polotu do Noli z ktora mial duzo wiecj wspolnego wybral luksus chodz Chloe nawet nie kochal... Lub to jak pokazal ze sprawiedliwosc nie zawsze wygrywa a tym latwiej mozna niej uniknac bedac wplywowa osobistoscia lub majac rodzine na poziomie... Mysle ze to by bylo troche wiecej niz 2 min filmu. Pzdr.
To jest jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) film Allena. Bez zahamowań wg mnie arcydzieło. Film do bólu realistyczny, urachamiający wyobraźnię (u Allena nie zobaczysz rozwalonej głowy Scarlett czy też sąsiadki), opera jest tu genialna, jako dopełnienie tragizmu sytuacji.
To jest tak jak powiedział Allen, który jest ateistą : Tak jest, że nie ma Boga, wiec nie ma cię kto ukarać i musisz podążać swoją ścieżką w sposób jaki Ci odpowiada. I jeśli wydaje ci się, że możesz kogoś zabić, może ci tu ujść na sucho i możesz z tym żyć to fajnie.
Dodam jeszcze, że Scarlett Johansson jest aktorką bardzo myślącą, do bólu prawdziwą, podobnie jak Jonathan Rhys Mayers, który w dość cyniczny sposób tworzy postać Chrisa, chłopca gdzieś z irlandzkiej wioski, któremu w życiu się nieźle "poszczęściło". Dla mnie wszystkie kreacje w tym filmie są takie jaki powinny być.
Na koniec- jestem fanką Allena, widziałam chyba jego wszystkie filmy, z wyjątkiem ''Bananowego czubka' i czegos tam jeszcze, ale nie przeszkadza mi to być krytyczną wobec niego. Uważam, że ma na swoim koncie parę gaf, ale pomimo tego wciąż jest dla mnie najlepszym współczesnym reżyserem, który operuje realizmem w piękny sposób, przedstawia ludzi takimi jakimi są i co najważniejsze NIE ROBI Z SIEBIE WIELKIEGO ARTYSTY ANI NIE ROBI ZE SWOICH FILMÓW CZEGOŚ CZYM NIE SĄ.
(a to sa bardzo brzydkie tendencje współczesnej kinematografii)