Zauważyłem, że padło poniżej gdzieś pytanie "do kogo jest ten film", za co go cenić/podziwiać. Mam wrażenie, że właśnie doszukiwanie się tutaj upartej, wymyślnej symboliki jest chybione. Stwierdzono, że fabuła rodem z serialu. A jaka jest fabuła? To własnie jest siłą tego filmu, że pokazuje ułamek życia dwóch dziewczyn. Nieszczęśliwa miłość Marie nie jest tutaj osią. Osią jest zwyczajna egzystencja. I nie jest ten film depresyjny. Momentami przygnębiający, to prawda. Problemy trywialne. Zwyczajne. Normalne. Film poruszył mnie właśnie dlatego, że klimat nieco przygnębiający jest po prostu odzwierciedleniem codziennego życia - nie bierze się np. z powodu choroby lub śmierci kogoś bliskiego, tylko z malutkich kłopotów, z którymi musimy się codziennie zmierzać. Wiele z nich dotyczy również mnie. Zobaczyłem. Teraz sobie myślę. Tak ogólnie. O sobie. O swoim życiu. Po prostu.