Rewelacyjny, zahipnotyzował mnie od pierwszego kadru, nie mogłam się oderwać. Sposób kręcenia, filtr nałożony na zdjęcia, nawet zwykły obrót kamery przypomina lata 70. Dopracowane są wszystkie elementy, widać że twórcy się postarali i potraktowali temat poważnie. Jak pierwszy raz Roy spojrzał się na Donalda miałam ciary, czułam, że patrzy się na widza (końcówka ,,Psychozy” mi się skojarzyła) – mistrzostwo. Roy (Jeremy Strong) ta rola to majstersztyk, dawno nie widziałam takiego wachlarzu emocji i to ukazanych tak minimalistycznymi środkami wyrazu. Jego cynizm i wyrachowanie można było wręcz namacalnie dotknąć przez ekran. Jedna z ich ostatnich rozmów przy budynkach – to napięcie w powietrzu. Smutno mi się oglądało końcówkę, poczułam współczucie dla tego bohatera - jak oglądał te spinki do mankietów, jego wyraz twarzy wyrażał ,,więcej niż tysiąc słów”. Powinien polecieć Oskar. Donald (Sebastian Stan) rola dobra, fajnie pokazana metamorfoza z nieśmiałego chłopca w bezwzględnego biznesmena. Najbardziej uderzyło mnie to, że Roy stworzył Trumpa i uczeń przerósł mistrza. Co w nim zobaczył? Z filmu zrozumiałam, że nie miał dzieci, to może chciał po sobie coś pozostawić, dlatego nauczył Donalda trzech zasad.
Najlepsze cytaty:
,,Prawda jest plastyczna.”
,,W życiu gra się ludźmi, nie piłką.”
,,Mieć gdzieś co o Tobie myślą, to mieć przewagę.”
,,Ludzie dzielą się na dwa typy: zabójców i przegranych."