nico to pierwszy film stefana i dlatego wypada trochę słabiej w porównaniu do innych z lat 90-tych - a wygrać ze śmiercią rzeczywiście jest wybitnym dziełem króla stefana
Zgadzam się.
W porównaniu do wielu ( tzn. mam na myśli te po 2001 ) innych filmów Seagala "Hard to kill" jest swoistą perełką.
Nie nuży wcale, ogląda się bardzo przyjemnie, a co najważniejsze - Steven bije się przednio i gra twarzą jak trzeba.
Nie to co teraz;)
PS. Ale "Nico" też jest spoko.