Film zakręcony jak skorupka ślimaka. Oglądałem go w trzech podejściach. Jeśli to ma być dobra sensacja z elementami science fiction to ja wymiękam. W moim wieku już nikt mi takich kitów pociskał nie będzie. A samo zakończenie - szczyt patetyzmu i sztampowości. Pojedynek Mcgregora ze Beanem, wiadomo, że do niego dojdzie, wiadomo kto zwycięży. No i tłum ludzi w białych kondomikach wiwatujący na pustyni. Chcecie to się zachwycajcie, ja poszukam innego seansu