Film "Wyspa" to to lużna interpretacja słynnego "THX 1138" G. Lucasa. Pomimo paru rzeczywiście absurdalnych efektów kaskaderskich ma wiele atutów. Po pierwsze - doskonały, zwarty scenariusz, oraz dobrze przenoszącą go na tasmę filmową reżyserię B. Baya. To jego zdecydowanie najleprzy film. Bay zadbał ponadto o bardzo wiele szczegułów scenograficznych urealniających film jako obraz świata w niedalekiej przyszłości. Zabieg polega na zfutyryzowaniu tylko pewnych dziedzin życia przy zachowaniu współczenego wyglądu innych. Przykładem jest scena w knajpie. Wnętrze baru wygląda tak samo jak wyglądałoby dziś i jak wyglądało w latach 70'. Takie miejsca się po prostu nie zmieniają. Podobnie jak marki kosmetyków, zasadniczy wygląd luksusowych apatramentów, czy garniturów. Natomiast Jak najbardziej pójdzie do przodu technologia co w filmie jest na każdym kroku pokazane!
Ewan mc Gregor I Scarlet J. też wzmacniają wizerunek filmu. On - zjawiskowo przystojy i powściągliwy w sposobie grania - typowy brytyjski aktor młodego pokolenia. Ona - zjawiskowo piękna kobieta, jedna z najoryginalniejszych aktorek ostatnich lat. To nic, że niewiele ma do powiedzenia w filmie. Nie taka jej rola. Scarlet nie gra skrzywdzonej przez los młodej matki w dramacie psychologicznym. Gra ona w sprawnie złożonej, doskonale opowiedzianej histori sci-fi, gdzie jej postać jest stworzona do szczęśliwego życia na idyllicznej łodzi wraz ze swoim księciem z bajki. Bo wyspa to jest w istocie historia o księciu z bajki ratującym ukachaną uwięzioną w wysokiej wierzy, a przy okazji wybijając w pień żołdaków złego księcia. Dokładnie tak wyglądałaby baśń opowiadana przez babcie wnukom w roku 2800 - tnym. Baśń jak się patrzy - z wątkiem miłosnym, troche epicka, troche tajemnicza, kolorowa i z dobrym zakończeniem. A jako obraz dodatkowo doskonale zfotografowana.