Przypomina mi się pomysł, aby książki Crichtona i inne tego typu nazywać technothrillerami, bo SF brzmi staroświecko no i niby mają być takie realistyczne. tak jak Clive Cussler wyprzedzający jedynie ludzkość o kilka lat, takie nie-proroctwa a prawdopodone drogi postępu technicznego. No ale wróćmy do filmu. fabularnie przypomina powieść Mike'a Reilly'ego Twierdza. Czytając błazeńska efektownośc goniła kolejną. Wszystko było jedynie pretekstem do pokazanie efektownych i nierealistycznych scen.. akcji, np. 'skok' w czołgu z Antonowa bez spadochronu czy tam z, już nie pamieta, albo pościg wielołódkowy po rzeczkach Połudiowej Afryki plus duza liczba uzbrojenia plus masa przeciwników.
Tu mamy tak samo. Sekwencja miejskiego poscigu przypominała bardzo efektowna scenkę z Kite. Równie pozbawiona wszelkiego prawdopodobienstwa.
Film mało oryginalny. Ciąży nad nim brak pomysłów, dobrzy aktorzy w sowich najgorszych rolach (coś jak Foster w Azylu).
Pytanie, czy będzie ciąg dlaszy. W sumie niby nie ma pretekstu ale nigdy nic nie wiadomo. Najgorszy film SF jaki widziałem w tym roku. No ale jeszcze nawet nie ma połowy A. D. 2006, więc na pewno coś się znajdzie. Może kolejna fatalna 'adaptacja' Philipa K. Dicka, tak jak "Paycheck"???? Szczerze mówiąc nie orientuję się co powstaje.... co powinno wyjść do kin jeszcze w tym roku....
A "Wyspa" to chyba kolejny przedstawiciel kina takiego, jakie powstało pomiędzy "Łowcą androidów" a "Cube". 'Dzieło' filmowe jako pretekst do zarobienia pieniędzy. Nawet nie ma pozorów trzymania jakiegoś przyzowitego poziomu.
Tylko dla miłosników efektów specjanych choć i ci mogą się zawieść.