Najlepszy film z trylogii dolarowej Leone. Klimat jest, Eastwood i Lee Van Cleef tworzą świetny duet i tylko tutaj są naprawdę pozytywnymi postaciami (w pozostałych filmach Leone - już nie).
Na początku trochę nudno jest, ale od momentu napadu na bank jest coraz ciekawiej, i ta końcówka w tym małym miasteczku na wschodzie.
Moja najbardziej ulubiona scena to jak strzelali sobie w kapelusze a te odlatywały coraz dalej. Ten świst kul brzmiał zajebiście.
Nie rozumiem za to momentu jak Clint Eastwood odwozi więźnia do tego gangu i mówi, że uwolnił go by później po napadzie na bank znów ich schwytać. Nie zareagowali jakoś wrogo na niego a nawet jeszcze z nim weszli w spółkę? Nie rozumiem tego... Zbyt głupie to było i zbyt oczywiste. Gdyby go załatwili od razu - mieliby mniej kłopotów