Trzy razy zabierałem się za ten film. Wstyd przyznać, ale za pierwszym
razem usnąłem już przy pierwszej scenie. Film mnie zmęczył wizualnie i
intelektualnie. Jednocześnie, podobnie zresztą jak po "Zawodzie: Reporter",
szwęda mi się od kilku dni po głowie i trudno mi o nim zapomnieć. W tym
samym czasie obejrzałem świetne moim zdaniem "Bękarty wojny", ale myślę
tylko o "Zabriskie Point". Bez względu na opinie o filmie, a przez wielu
uważany jest on za najsłabszy obraz Antonioniego, film podziałał.