W tym filmie Lynch chybapo raz pierwszy ukazał, co go tak na prawdę interesuje w kinie. Zagubiona autostada to zbiór kilku genialnych punktów wyjścia, połączonych surrealistyczną pseudo-fabułą. Tu nie chodzi o to CO jest oglądane, ale JAK ZOSTAŁO ZROBIONE, to co glądamy. Lynch posiada bardzo muzyczną manierę tworzenia obrazów, a wiadomo, że muzyka jest najbardziej aobstrakcyjną ze sztuk. Owszem, czasem jakiś motyw muzyczny z czymś nam się kojarzy (często nawet logicznie), czasem w muzyce słyszymy jakieś elementy onomatopei, ale jednak muzyka to abstrakt, liczą się pasaże, dysosanse, harmonia. Tak samo u Lyncha, który z obrazów tworzy całą partyturę mającą na celu wywołać określone emocje u widza, lecz obraz sam w sobie jest abstraktem, i tylko nasze niewolnicze przywiązanie do skutkowo-przyczynowych struktur fabularnych nakazuje nam nieustannie doszukiwać się w "Zagubionej autostradzie" sensu.