A ja z uporem maniaka i naiwnoscia prostego chlopka powtorze: Ten film jest bez sensu. Co z tego, ze ma fajne zdjecia? Co z tego, ze muzyka jest bardzo dobra? Co z tego, ze sa ciekawe sceny, jak ta z telefonem czy (nie moj pomysl, to sie ludziom naprawde podoba...) z alfonsem wbijajacym sire w stol? Co z tego, ze zdjecia i klimat na wysokim poziomie? Co z tego wszystkiego, jesli to sie nie laczy w zadna calosc?
Mozecie mi pokazywac swoje interpretacje i domysly, mozecie mnie przekonywac, ze jest jakas jedynie sluszna nad-tresc. Ale prawda jest taka, ze Lynch nie rozumial swojego tworu do konca! A zwazywszy na fakt, ze byl rezyserem/scenarzysta, trudno doszukiwac sie kogos innego, kto rozumiec by mogl. Chyba, ze komus z was pezyszloby do glowy sugerowac, ze sam Bog zeslal Lynchowi ten pomysl. Ale to juz by bylo co najmniej przegiecie.
Tak wiec - film jest ciekawy. Technicznie. Ale nie ma laczacej go w calosc tresci. A wiecie jakie jeszcze filmy opieraja sie na ciekawych ujeciach i dobrej muzyce? Otoz, teledyski. A nazywanie dwugodzinnego teledysku najlepszym filmem wszechczasow jest lekko niesmaczne. Nie zrozumicie mnie zle - niech on sobie bedzie waszym numerem jeden. Ale nie probujcie wmawiac reszcie swiata, ktora tego zdania nie podziela, ze sie myli i jest ignorancka.
A "Mullholland Drive" to przerysowany schemat... I to tylko pograza Lyncha w moich oczach.
Ale dosc juz.
Pokoj.
P.S. Tylko jedno --- ludzie, nie mowcie, ze jestescie za malo inteligentni na ten film! Nie ma sensu ponizac czy wrecz gnoic siebie samego tylko dlatego, ze ktos wam wmowil, ze to kino "tylko dla orlow".
Osobiście bardzo napalilam się na ten film, przygotowana bylam na nieco pogmatfana fabule, gdzie nie jest wszystko podane na tacy, nic nie jest albo czarne, albo biale i gdzie trzeba sie troche wysilic aby calosc zrozumieć. Po 30 minutach film zacząl mnie nudzic, ale mialam nadzieje, ze sie rozkreci. Caly nastroj, z pozoru spokojny, ale i trzymający w napięciu powoli zaczynał mmnie nurzyć. Oglądałam go do końca tylko dlatego, żeby nie mieć uczucia, że czegoś nie dokończylam (a nóż, może sie cos rozkreci?)
Po skonczonym filmie bylam bardzo rozczarowana, przede wszystkim dlatego ze niewiele zrozumialam. Staralam się łączyć fakty, niektore rzeczy wydawaly sie banalne, ale jakoś całość sie nie trzymala kupy. Teraz widzę, że nie tylko ja uważam, że film jest bezsensu. Twórczości Lyncha oczywiscie nie krytykuję, widzialam tylko jeden jego film, i zamierzam obejrzeć inne Jego dzieła. Ale w tym filmie chyba bezcelowe jest doszukiwanie się jakiejkolwiek treści i przekazu ;\