Film zapowiadał się dość ciekawie.
Zauważyłem podobieństwo do Nocnej/Dziennej straży - przede wszystkim w wizualizacjach Mroku.
Właściwie trudno powiedzieć o czym jest ten film. Jakaś broń, Wybraniec, zła korporacja, której szef słucha poleceń Mroku. Przydługie i nudnawe dialogi, scenarzyści wyszli chyba z założenia, że nie będą mówić wprost, gmatwają, albo wprost przeciwnie - walą prosto z mostu kanciastymi tekstami i oklepanymi do bólu schematami. Zupełnie niepotrzebny wątek miłosno-romantyczny.
Sceny walki przyjemne, ładna choreografia, choć niektóre są nieco przekombinowane.
Dość dziwaczna druga rzeczywistość - dwie postacie na tle blue-boxa ...

Coś jak przepis na ciasto - składniki są, zabrakło dobrego ich wymieszania, delikatnych i zgrabnych przejść pomiędzy smakami, cierpliwego wysmażenia oraz smakowania. A tak pojedyncze elementy walą po oczach wyrazistością, intensywnością lub mdłym, miałkim i bezbarwnym.

Generalnie - film klasy B, można obejrzeć. W mojej klasyfikacji (do obejrzenia w kinie, można obejrzeć w kinie, spiracić, spiracić i oglądać gdy nuda przyciśnie) - niestety to ostatnie ;) Głównie przez brak pomysłu na rozwinięcie fabuły i pseudo-filozoficzne wyświechtane teksty.
5/10