Obejrzałem po raz trzeci. Mój pierwszy raz to było dokładnie wtedy kiedy w TV pierwszy raz wyemitowano nieocenzurowaną wersję. Drugie podejście to była wersja ocenzurowana, trzecie, jak się okazało, niestety też. Szkoda bo wolę gdy chłopiec z tramwaju ucieka a pani Kędziorek zostaje zabita.
Niezależnie od tego film mi się podoba, mimo upływu lat. Przenosi widza w rzeczywistość wojny i okupacji. Wzbudza patriotyczne uczucia. Mam jednak względem niego jeden zarzut. Moim zdaniem jest trochę nierówny. Bardziej podoba mi się pierwsza jego część - z patriotycznymi piosenkami w okupowanej Warszawie. Nieco mniej gdy Roman i Ryszard idą walczyć i wybucha Powstanie Warszawskie. Towarzysząca tym wydarzeniom ścieżka dźwiękowa trochę męczy. Zdaję sobie sprawę, że tak brzmiała wówczas muzyka filmowa, nie tylko w tym filmie (wczoraj oglądałem "Buntownika bez powodu" i też mi się nie podobała). Nie wpływa to jednak na ocenę końcową filmu - 8/10
nigdy nie nazwałam się patriotką i po obejrzeniu Zakazanych piosenek do patriotyzmu wciąż mi daleko ale w filmie się zakochuje.
Po pierwsze -aktorzy tamtych czasów (to jest tak oczywiste, że nie trzeba tego tłumaczyc)
po drugie: ludzie (poziom intelektu, kultury, itd który minął i nie wróci)
po trzecie: "patriotyzm" tamtych czasów. patriotyzm objawiajacy się jako prawdziwa odwaga, chęć walki, a nie tak jak coraz czesciej obecnie cos na cienkiej granicy miedzy patriotyzmem a nacjonalizmem.
po czwarte - Warszawa a nie Warszawka.
Nie nazwałem się patriotą, napisałem jedynie, że film wzbudza takie uczucia. Odnośnie poziomu intelektu nie do końca się zgadzam, bo i dziś inteligentnych aktorów (i ogólnie ludzi) nie brakuje. Poziom kultury faktycznie się obniżył - słowa wcześniej uważane za wulgarne wchodzą do potocznego języka, nie gorsząc prawie nikogo. Patriotyzm tamtych czasów wynikał w dużej mierze z konieczności walki o niepodległość. Dziś (na szczęście) nie mamy możliwości okazania patriotyzmu w takiej postaci. A granica między patriotyzmem i nacjonalizmem faktycznie jest cienka.
Piszesz o Warszawce mając zapewne negatywne znaczenie tego określenia. Nie mieszkam tam i nie wiem, czy dobrze to interpretuję ale Warszawka kojarzy mi się z ludźmi, którzy się w stolicy osiedlili i na zewnątrz robią złą opinię. Kojarzy mi się też z lansem i selekcją w klubach. Obrzydliwość.
W stolicy są większe możliwości niż na prowincji. Nic dziwnego, że przyciąga ludzi. niestety zawsze jest tak, że najbardziej widać tych, którzy swoim zachowaniem drażnią innych, utrwalając stereotypy. Nie mierzmy wszystkich jedną miarą.
Pozdrawiam