Komedii romantycznych współczesny widz łyka naprawdę wiele. Są to zazwyczaj amerykańskie produkcje, które po jakimś czasie przestają na nas robić wrażenie. Ta , pierwsza polska komedia tego typu, w porównaniu z innymi jest naprawdę udana. To nic, że jest to prosta fabuła, nie wymaga myślenia i nie należy do tych bardzo ambitnych. Ja osobiście oglądam wszystko co się da i staram się oceniać obiektywnie. Film Wereśniaka, mimo swej prostoty (a może dzięki niej) trafił mi prosto do serca.
Znalazłam tylko jedną nieścisłość. Otóż producenci powinni pamiętać o pewnej ścisłości faktów, nie tylko fabularnych. Tak się składa, że kometa Temple Tuttle, która była "winowajczynią" romantycznego deszczu meteorów, przelatywała nad Ziemią 17 listopada 1998. Na pewno nie był to środek lata, jak w filmie. Być może to nieznaczący fakt, ale dla mnie, astronoma-amatora, wydał mi się rażacym błędem w ustach Mateusza. Postać przez takie błędy traci swą wiarygodność. Na szczęście, Bartek Opania jest na tyle świetnym aktorem, że jego Mati w jego wykonaniu, może stać się uosobieniem męskiego ideału, dla którego wszystkie kobiety poświęciły by wiele... Marta-kinomanka