Czy na prawdę uważacie, że on na końcu drugi raz trafia do innego cyrku? I że tak zostaje ludzkim zwierzęciem? Otóż...nie.
On na końcu ucieka w szale po zabiciu ojca, którego potem spala. Co zresztą zostaje pokazane i na początku filmu i na końcu. Z tym że na końcu to już jest retrospekcja, wyjaśnienie czemu na początku to pokazali. A więc...
On jest pospolitym człowiekiem z problemami. Nienawidzi ojca, który zapewne go skrzywdził seksualnie. Stąd taka nienawiść. Ale chronologicznie...
Zaczyna się historia tym, że zabija ojca. Przez co oszalał, błąka się po świecie i zaczyna tworzyć swój urojony świat, świat cyrku. W tym świecie trafia do pani psychiatry. Na końcu leczenia sprawia ona, że odkrywa on prawdę. Chce ją zabić za to, ale nie ma na tyle odwagi. Ucieka. I wtedy już ucieka do prawdziwego życia. Jest wyleczony z tego cyrku, jest świadom tego co zrobił i może bez problemu zgłosić się na policję do odsiadki. Ale... On tego nie robi. W ostatnich scenach trafia do cyrku, choć też nie mam pewności czy to nie kolejne urojenie. Ale jedno jest pewne. Sam się karze zachowując się jak zwierze. A i to on jest tym co jest niby tym osobliwym człowiekiem-zwierzakiem. Więc wątpliwości co do kolejnego cyrku są właściwe. Z pewnością siedzi przy ognisku z bezdomnymi, ale i oni chcą by się dołożył do flaszki. Kiedy ten człowiek (to on nim jest) krzyczy "nie jestem taki" ma przebłyski tego co zrobił. Tragedia.
A i pierwszym cyrkiem może być z pewnością szpital psychiatryczny, zresztą wszystko na to wskazuje. A ten ostatni cyrk to już świat tułaczki bezdomnego, gdzie upadla się zostając zwierzęciem. Być może jaźń wskazała mu w szpitalu, że to on. A może zaobserwował podobny do niego przypadek. Pamiętacie jak go pobił? Ano... Tak właśnie nienawidził samego siebie. Być może sanitariusz kazał mu szukać uciekiniera. Znalazł go i go zlał. To raczej jest taki film. Film o pacjencie w psychiatryku, gdzie prowadzą nas przez jego projekcje.
Każdy ma prawo do swojej interpretacji, ale moim zdaniem grubo nadinterpretujesz ten film. Po co szukać czegoś czego nie ma. Z tego co czytałem w opiniach, nikt tego tak nie interpretuje, a historia pokazana w filmie, wydarzyła się "na prawdę", a nie w głowie bohatera. Może to nie jest jakimś wyznacznikiem, ale sądzę, że gdyby było tak jak piszesz, film były zakwalifikowany jako psychologiczny, a tak nie jest (choć widomo, z tymi klasyfikacjami jest różnie).
Jak dla mnie to po prostu historia oszusta i naciągacza, który trafił na lepszego od siebie, został wykorzystany, oszukany po czym stoczył się na dno. Historia zatoczyła koło, można by rzec, karma wróciła do bohatera.