To jest zupełny brak szacunku do prawdziwych historii z owego czau. Z drugiej połowy XIX wieku na terytoriach zachodnich USA. Czarnoskórzy byli i owszem, ale jako służba lub robotnicy, którzy szukali lepszego życia po zakończeniu wojny secesyjnej i zniesieniu niewolnictwa.
W rolach rewolwerowców, lokalnej socjety wyglądają wręcz groteskowo. Przy tym biali aktorzy grają poślednie role.
Strata czasu, aby męczyć sobie oczy filmem, który nagrody zdobył za polityczną poprawność. Oczywiście dla przyznających owe nagrody, to bez znaczenia, że wykoślawia realia II połowy XIX wieku. Podobie wyglądałaby produkcja o Wikingach z czarnoskórymi w rolach głównych. Podobnie, gdyby w role afrykańskich Zulusów prowadzących wojny z angielskimi kolonistami, wcielili się biali aktorzy. Dać im tylko włócznie, przepaski biodrowe i tarcze. Aberracja, abominacja. Śmietnik filmowy Netflixa.