Zero

2009
6,8 16 tys. ocen
6,8 10 1 16243
5,7 11 krytyków
Zero
powrót do forum filmu Zero

Emploi

ocenił(a) film na 8

Interesujący sposób prezentacji fabuły i to charakterystyczne krzyżowanie się wątków to bez wątpienia atut tego filmu. Film ogląda się lekko, zaś widz podąża za poszczególnymi bohaterami z zainteresowaniem. Ponadto, każdy z bohaterów jest reprezentantem pewnego środowiska, grupy społecznej, co z punktu widzenia czasu zaowocuje fantastyczną fotografią, pocztówka z czasów współczenych. I to w formacie panoramicznym 16:9, bo linia fabuły przebiega wszechkierunkowo przez każdą warstwę społeczną. Reżyser w moim odczuciu dobitnie, ale i trafnie scharakteryzował teraźniejszość: upadek obyczajów, zakłamanie, pustka emocjonalna, partnerstwo seksulane, prowadzenie podwójnego życia,
tryumf pracy nad człowiekiem, wyznawanie wiary w luksus i karierę zawodową, skrajne bogactwo, codzienna proza ubóstwa. Nie przyjął jednak postawy moralizatorskiej, lecz poprzez dokumentalny sposób prezentacji scen, dał swobodę w sformułowaniu konkluzji. Za 10 lat film z pewnością stanie się świadectwem, jak było, jakie były czasy, co się liczyło. Tak jak z sentymentem ogląda się polskie filmy z lat 90-tych, to czy do tego filmu będzie się wracać? Przede wszystkim czas pokaże, czy film się zestarzał. Czy system wartości się zmieni, czy choroba wieku XXI zostanie uleczona.

Obsada aktorska w moim odczuciu jeszcze bardziej spetryfikowała emploi głównych aktorów. Mohr, Mastalerz, Dziędziel, Kosiński po raz kolejny odegrali "siebie", swoje kreacje aktorskie z wczesniejszych ról. Być może przez to film stał się bardziej wiarygodny, bo taki układ aktorski przyjmuje się z aprobatą. Za coś normalnego. Uwaga skupiona jest na scenach, a nie na sensacji dysonansu: rola - aktor. Takie zaszufladkowanie jednak w moim odczuciu nie jest czymś negatywnym. Owszem, na dłuższą metę może być uciążliwe, gdyż aktor staje się skazany mimowolnie na jeden typ roli. Jednak w perspektywie 90 minut filmu widz nie musi się oswajać z nową kreacją, przyjmuje ją na wiarę, ewokując wspomnienia kreacji aktora z jego wcześniejszych filmów. Tak było na przykład z Zapasiewiczem, do którego chyba na stale przylgnął tytuł cynicznego, zimnego "docenta", mimo, iż aktor osobiście był bardzo pogodnym i ciepłym mężczyzną [dok. Zbigniew Zapasiewicz (1999)]. Dlatego taksówkarz w filmie dla mnie był po prostu Wieśkiem Wojnarem, który jednak skąpił grosza, zaś barman był "Nielatem" pokłóconym ze swoim ojcem.

Film polecam.