I jak w każdym polskim filmie beznadziejny dźwięk. Czy dla polskich dźwiękowców ważniejsze jest szuranie kapci, tupanie butów, skrzypienie drzwi i muzyka niż to żeby usłyszeć co mówią aktorzy?
też się zgadzam, ile filmów zmarnowanych, bo nie słychać co mówia aktorzy, ale skrzypienie schodów mało uszu nie rozsadzi
O-jaaaa. A już myślałem, żem tylko ja 'głuchy' jest :-)
Święta słowa. Polski film ma się dobrze, tylko 'magicy' od udźwiękowienia to czwarta liga Europy. Z drugiej strony zastanawiające jest, że ktoś to musi zatwierdzać, nie wiem, reżyser czy jak? Przecież przez to "mymłanie" to część filmów PL odpada w przedbiegach.
Niedawno z córką obejrzałem cały serial pt. "Stawiam na Tolka Banana". Słuchajcie, tam nie ma qrwa ANI JEDNEJ KWESTII wypowiedzianej przez aktora, której nie można byłoby zrozumieć. Niemal 40 lat temu dało się nakręcić film, który jest do dziś świetnej jakości pod względem obrazu, i 'świetnego do kwadratu' dźwięku :-)
Co do nużący zgodzić się nie mogę. W świetny sposób, w skróconej wersji (czas trwania filmu) została przedstawiona cała sieć skomplikowanych na pozór, choć w rzeczywistości niezwykle prozaicznych powiązań i zależności pomiędzy ludźmi. Coś, z czego na co dzień, wychodząc do pracy czy szkoły, w ogóle nie zdajemy sobie sprawy. Tak więc, idąc tym tropem, należałoby za nużące uznać całe nasze życie (ale to już kwestia na oddzielną dyskusję z zacięciem filozoficznym;-)
Zaś co do dźwięku - w 100% się zgadzam. Tak jak operatorów, reżyserów i kompozytorów mamy na naprawdę wysokim, wręcz światowym poziomie (przynajmniej niektórych), tak dźwiękowo jesteśmy, jak to mawiają, daleko za... Jeszcze sporo pracy wymaga udźwiękowienie naszych rodzimych produkcji.