Twórcy pokazują nam dziesiątki pseudogłębokich postaci, nieraz mnożą ich ponad potrzebę (np. jeden bohater spotyka się najpierw ze starzejącą się kobietą, z którą, jak sugeruje się nam, idzie do łóżka, potem spotyka się z kobietą w swoim wieku, by w trzeciej scenie tylko przemknąć przez ekran w jej towarzystwie), przedstawiają widzom sytuacje i zachowania, które w realnym świecie nie mogłyby mieć miejsca, niektórych pokazuje jako kompletnych idiotów (ojciec idzie po pieniądze na przeszczep dla syna do motelu z córką, która nieukończyła dziesięciu lat, na polecenie pedofila podającego się za członka fundacji pomagającej dzieciom), nie szczędzi prawie nikogo, ale robi to wyjątkowo nieumiejętnie. Taksówkarz grany przez Mariana Dziędziela, wydający się (poza dziećmi, których w filmie jest niewiele) jedynym w pełni pozytywnym bohaterem, również do końca nie potrafi wzbudzić sympatii. Oszustwa, zdrady, przestępstwa, wypadki, wszędzie tego pełno.
Policjanci zaś z wielką ekscytacją przyglądają się na posterunku dziecięcej pornografii. Debiutant nie sili się na oryginalność i nawiązuje wyraźnie do "1:14". A niezbyt sympatyczny biznesmen, którego gra ponury Robert Więckiewicz, wkraczający w ostatniej sekwencji niczym Deus ex machina, wręczając sprzedającemu na ulicy ojcu chłopca czekającego na przeszczep siedem tysięcy, czyli minimalną sumę, wymaganą od rodziców dawcy (Wymaganą? - toż to jakieś nieporozumienie) to absolutne przegięcie.
Bohater, spotykając się ze starzejącą się kobietą, jest "w pracy", to chyba jasne. Taksówkarz wcale nie miał być "pozytywny", miał być takim właśnie typem, jakich zazwyczaj gra Dziędziel i tu zrobił to świetnie, moim zdaniem, to jego jedna z najlepszych ról. Czy policjanci z wielką ekscytacją oglądają dziecięcą pornografię, to mi jakoś nie utkwiło w pamięci, ale za to utkwiły mi świetnie oddane realia posterunku, scenografia, atmosfera. Biznesmen jako Deus ex machina? Przeciwnie - od niego wszystko się zaczyna, jego historia w filmie się przewija i na nim się kończy, a oddanie sprzedawcy gazet 7-miu tysięcy domyka układankę.
Co do chłopaka, to napisałem jedynie, że jest jednym z wielu krótkich, niestety nierozbudowanych wątków. Co do postaci taksówkarza, to mogli wybrać kogoś lepszego, ale jeśli już ma być Dziędziel, to mógł przynajmniej tutaj spróbować zagrać bez swojej wypracowanej wręcz maniery. Dodam jeszcze zatrzymującą się karetkę - toż to skrajna nieodpowiedzialność ze strony kierowcy. Biznesmen Deus ex machina - jak najbardziej. Przynajmniej tu twórcy mogli wymyślić coś lepszego i nie zakończyć historii chłopca czekającego na przeszczep happy-endem.
Skończyłem, wyjaśniając chyba wszystko. Więcej głosu w tym temacie nie zabiorę, bo nie chcę wdawać się w niepotrzebną dyskusję, która zostanie nazwana prowokacją.
Pozdrawiam.