Pierwszy raz oglądałem go jak tylko pojawił się w Polsce w towarzystiwe, które stwierdziło że to zwykły film o bzykaniu. Ja wyszedłem oszołomiony. Być może bardzo osobiście do mnie trafił. Do tej pory widziałem mnóstwo filmów niektóre z nich są "te najlepsze" ale tego nic nie pobije. Nawrt gdyby ukochany Sting nie śpiewał ukochanych standardów jazzowych, toi tak byłby najlepszy, no a jeszcze ten Sting...
Jeżeli ktoś w życiu przeżył prawdziwą depresję, to wie jak oglądać ten film i jak bardzojest prawdziwy.