Lubię Cronenberga, ale nie podoba mi się w jakim kierunku zmierza większość jego filmów. I nie chodzi tutaj o skromne środki kina niezależnego(mała ilość bohaterów, kilka miejsc akcji, chałupnictwo wykonania efektów-b.dobrych zresztą-scenografii itd.), ale przede wszystkim o sam temat. Cronenberg ma bogatą wyobraźnię, porusza ciekawe problemy naszego świata, ale jego filmom brakuje zawsze czegoś. Wideodrom był za mało wyrazisty, Skanerzy za mało rozwinięci, a eXistenz jest po prostu niedopowiedziany. Świat przedstawiony rządzi się regułami, które narzucone są w biegu przez scenariusz. Daje to poczucie,że świat wykreowany jest na bazie gry wideo i poznajemy zasady rządzące nim wraz z bohaterami, ale równie dobrze można tak wytłumaczyć każde niedopowiedzenie w wielu innych filmach. Do tego dochodzi dziwne poczucie bełkotliwości dialogów, sztuczności niektórych scen(zwłaszcza egzekucji) czy rzeczy, które są po prostu dziwne, nie kontrowersyjne czy fantastycznie zrobione, po prostu dziwne(pink phone - wtf?). Z jednej strony niezwykła hermetyczność kina autorskiego, z drugiej saj faj bazujące na grach wideo, konkluzja - oszczędne kino typowe dla Cronenberga.
Również i tym razem za mało groteski, za mało ohydy, sławnych litrów posoki o rozrywanych kończyn. Za to - niebanalny komentarz dotyczący postępu w branży gier wideo. Być może nieco odrealniony i zrobiony w dość specyficzny sposób, który wielu zniechęci(w tym mnie), ale taki jest Cronenberg.
Jednak liczyłem na coś innego, ale i tak bio pistolet jest spoko.
No, z powyższej wypowiedzi wnioskuję, że nie film był problemem, tylko za mało intensywne użycie szarych komórek przy jego oglądaniu. Bełkotliwe dialogi? Sztuczność scen?? To niby wada??? To było właśnie rewelacyjne! Dowód znakomitego kunsztu aktorskiego wykonawców i przemyślanej realizacji scenariusza.