Mi najbardziej podobał sie Dwight spoko koleś zawsze wychodzil cało z opresjii:)respect dla niego:D

imperator_3

Ja tam najbardziej polubiłem Hartigana..czyli B.Willisa... nie wiem.. taka sama postać jaką zawsze gra ten aktor...ale uwielbiam patrzeć na zmęczonego życiem policjanta w jego wykonaniu xD

imperator_3

Ogólnie bardzo ciężko jest dobrze przenieść specyfikę komiksowej formy na ekan kinowy. Komiksowe kadry są znacznie mocniej upakowane szczegółami, są wręcz przeładowane treścią bo czytelnik ma czas na ich odczytanie. W filmie jest to niemożliwe dlatego kadry muszą być okrajane w dziedzinie szczegółów, spłycane a tym samym tracą swój komiksowy charakter. Innym problemem jest wyraźne przerysowanie komiksowych postaci w niemal każdym aspekcie. W realiach adaptacji komiksu realizowanej przy udziale aktorów w kostiumach (z użyciem cyfrowych efektów ale bez ingerencji w formę prezentacji obrazu) przerysowanie takie daje od razu wrażenie nienaturalności czy w ekstremalnych wypadkach nawet śmieszy. To co bowiem jest naturalne w komiksach nie przystaje do wymagań opowiadania filmowego. Dlatego też moim zdaniem większość dotychczasowych adaptacji miała tę słabość, że brakowało im formy przynależnej komiksom. Do tej pory to od oglądającego wymagane było patrzenie na komiksowe adaptacje przez pryzmat ich komiksowego rodowodu. Aż do Sin City... Wreszcie się doczekałem. Dlatego też mimo, że mam pewne uwagi odpowiedź czy się podobało może być tylko twierdząca ;)
Teraz kwestia ulubionej postaci... postawiłbym na Hartigana bo ma najszlachetniejsze pobudki i gotowy jest na największe poświęcenie. ( No i tępi pedofila !!! ). W pamięci musiał też utkwić Kevin ale to zupełnie z innych powodów ;)