Zakończyły się zdjęcia do
"Marony", filmu wg opowiadania
Jarosława Iwaszkiewicza "Kochankowie z Marony". Debiutuje nim na dużym ekranie
Izabella Cywińska, autorem muzyki jest
Leszek Możdżer, scenariusz napisał
Cezary Harasimowicz.
- Film będzie opowiadał o miłości - mówi reżyser
Izabela Cywińska. - Do potraktowania jej w sposób szczególny - jako absolutnej, wiecznej - sprowokował mnie esej filozofa Krzysztofa Michalskiego. Pokażę jej różne odcienie, także homoseksualne. Autor
"Kochanków z Marony" w dziennikach, których fragmenty niedawno publikowano, opowiada o swojej ostatniej fascynacji chłopcem z Brwinowa. Chłopiec ten jest pierwowzorem Janka w
"Maronie".
"Kochankowie z Marony" to opowieść o uczuciu wiejskiej nauczycielki i Janka - pacjenta sanatorium przeciwgruźliczego. Ich miłość rodzi się we wsi Marona, nad pięknym jeziorem. Dziewczyna poświęca się uczuciu, choć wie, że jej ukochany umrze.
Izabela Cywińska realizowała zdjęcia w ruinach pałacu w Guzowie pod Warszawą oraz nad jeziorem Łebsko w Słowińskim Parku Narodowym. Trwały 30 dni. W głównej roli męskiej obsadziła
Krzysztofa Zawadzkiego z Teatru Słowackiego w Krakowie, jego przyjaciela zagrał
Łukasz Simlat, zakochaną w nim nauczycielkę -
Karolina Gruszka.
- Po raz pierwszy powierzyłam
Karolinie Gruszce rolę dojrzałej kobiety i myślę, że bardzo dobrze sobie poradziła - mówiła reżyserka. - Interpretowaliśmy
"Kochanków z Marony" współcześnie, odważnie. Miłość w sensie fizycznym nie jest najważniejsza, ale walka o nią i emocje. Śmierć w całym jej tragizmie służy temu, by podkreślić wielką rolę uczuć w życiu człowieka. Wiem, że to zabrzmi patetycznie, ale chciałam pokazać, że miłość, tylko miłość, może uratować świat zdegradowanej rzeczywistości, w której rzecz się dzieje.
Operatorem jest
Marcin Koszałka. Producentem - firma Techfilm.
"Marona" ma wejść na ekrany jesienią, pierwszy pokaz odbędzie się podczas festiwalu w Gdyni.
To druga ekranizacja
"Kochanków z Marony". Pierwszą, zrealizowaną w 1966 r. nad Jeziorem Rożnowskim, reżyserował
Jerzy Zarzycki, scenarzystą był sam
Iwaszkiewicz.