Nieuleczalnie chory krakowski aktor
Jerzy Nowak i młody reżyser
Marcin Koszałka podejmą próbę zamiany w dzieło sztuki śmierci artysty. Film będzie nosił tytuł "Istnienie" - informuje "Gazeta Wyborcza".
82-letni
Jerzy Nowak, wybitny aktor teatralny, znany także z dziesiątek drugoplanowych ról filmowych - głównie Żydów, gestapowców i dobrych dziadków - dowiedziawszy się o swojej nieuleczalnej chorobie, postanowił po raz ostatni zagrać w filmie. Obrazie o sobie, doprowadzonym do końca, do własnej śmierci. A nawet jeszcze dalej. Aktor zdecydował się podarować w testamencie swoje ciało Akademii Medycznej. Zwłoki
Jerzego Nowaka staną się tzw. preparatem formalinowym, na podstawie którego anatomii będą się uczyli studenci. Te sceny również zobaczymy w powstającym filmie.
Skąd taki pomysł, zapytała "Wyborcza"
Nowaka. - A gdybym powiedział, że robię to wszystko dla sławy, dla kariery, odpowiada aktor. - Zagrałem dziesiątki epizodów, zasłużyłem wreszcie na rolę główną - mówi. - To moja w pełni świadoma decyzja. Przełamując pewną granicę, chcę pozostawić po sobie ślad. Jako aktor przez całe życie doskonaliłem się w udawaniu. Na koniec chcę być sobą. Iść tak daleko, jak tylko można. Zagrać siebie. Aż do końca.
Na reżysera projektu
Nowak wybrał 35-letniego
Marcina Koszałkę, wziętego operatora (np.
"Pręgi" Magdaleny Piekorz), a także tworcę kontrowersyjnych dokumentów, z
"Takiego pięknego syna urodziłam" na czele.
- Obaj niczego nie udajemy, zapewnia
Koszałka. -
Nowak mówi, że robi to dla sławy, chce zagrać rolę życia, ja mam szansę na zrobienie filmu, jakiego nie zrobił przede mną nikt wcześniej. Jesteśmy przygotowani na zarzuty, pretensje. Nie boimy się.