Jak donosi portal Politico, powołując się na oficjalny komentarz samych zainteresowanych, serwis Netflix, z uwagi na wojnę w Ukrainie, nie ma zamiaru respektować rosyjskiego prawa, nakazującego obowiązkowy streaming państwowych kanałów telewizyjnych.
Dlaczego Netflix miał strumieniować rosyjską telewizję?
Od jutra na terenie Federacji Rosyjskiej wejdą nowe regulacje medialne, ustalone w listopadzie 2021. Na ich mocy amerykański serwis Netflix zostanie zmuszony do włączenia do swojej oferty minimalnej ilości 20 kanałów krajowej telewizji rosyjskiej, w tym tych szerzących antyukraińską propagandę.
Prawo ma obejmować każdy podmiot streamingowy, którzy notuje dziennie więcej niż 100 tysięcy aktywnych użytkowników. Tymczasem Netflix ma w Rosji aż milion subskrybentów. To zalecenie Roskomnadzoru, w skład którego wchodzą rosyjskie odpowiedniki KRRiTV oraz Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Wśród kanałów, które muszą znaleźć się w ofercie, są m.in. Kanał Pierwszy publicznej telewizji, kanał informacyjny Rossija24 oraz TV Ocalony, tematyczny kanał rosyjskiej Cerkwi prawosławnej.
Jak Rosja ogranicza internetowe podmioty
Netflix to nie jedyny serwis, którego treści znalazły się pod lupą rosyjskiego rządu. W ubiegłym tygodniu kary w wysokości 125 milionów dolarów zostały nałożone na Google i Metę za ignorowanie próśb usuwania treści uznanych przez cenzorów za nielegalne. Wcześniej Google i Apple były wzywane do usuwania treści związanych chociażby z Aleksiejem Nawalnym oraz działalnością opozycji. Z kolei sam Netflix był analizowany pod kątem "nieodpowiednich treści" oraz "gejowskiej propagandy" oraz zgodności swojej oferty z rosyjskim prawem.