Mam pytanie, bo jak czytam tutaj na forum to piszecie , że bardziej lubicie Pacino niż De Niro.I moje pytanie : dlaczego?
Obaj są genialnymi aktorami,porównywalnymi.No to czekam na odpowiedzi :)
Pozdrawiam!
Widzisz.........to bardzo trudne , trudne pytanie. Oczywiście, że oni razem to wspaniali aktorzy....ale po prostu .....Al dla mnie ma większą charyzmę.........ma w sobie coś - co po prostu lubię ....jak inaczej to wyjaśnic ???
A co ciekawe.............bardo lubię filmy Martina Scorsese....gdzie przecież najwięcej.....grał kiedyś Robert D.....
A teraz powiedz mi dlaczego tak jest, że na wielu forach uznanych i dobrych aktorów......ludzie wypisują, że to beztalencia ?????
Nie no ja widze :D
Jest jeszcze wielu aktorów i aktorek które lubię, lecz ci gentelmeni górują na mojej liście."Zakochałam się" w nich i ich filmach.
Na tych forach jest dużo nastolatków,jak wiadomo idolem ich jest np.Orlando Bloom,Zac Efron , a dobrych i uznanych aktorów uważają za beztalencia bo filmy w których grają nie ciekawią ich.I jeszcze jeden powód Pacino i De Niro są dużo starsi od Blooma i Efrona. No i to chyba przeważa.
Powiem tak. Każdy człowiek, który zainteresował się prawdziwym kinem i jest wymagającym widzem na pewno zafascynował się początkowo postaciami Roberta De Niro i Alfreda Pacino. Wszak są to wybitni, utalentowani i popularni panowie. Z czasem jednak każdy z takich widzów odkrywa nowe aspekty, poszerza horyzonty i zdaje sobie sprawe, że w aktorstwie istnieją inni geniusze. To przychodzi z czasem. Nie można się bowiem ograniczać do tych dwóch legendarnych nazwisk.
Klinarze, ależ oczywiście, że widzimy , widzimy. A o kim masz ochotę podyskutowac ????????????????????? Czyżbyś chciał zasugerowac jakiś temat ????
Klinar masz całkowitą racje. Z czasem dostrzegamy w filmach rzeczy których wcześniej nie dostrzegaliśmy.
Wiecie chyba, że na miłą dyskusje mam zawsze ochotę, ale wybaczcie mi bo pisze teraz w przerwie filmu z De Niro i Pennem - "Nie jesteśmy aniołami", którego to emitują na TVN7. Bardzo przyjemny film. Przypominam też, że o 21.00 "Zapach kobiety" na TVN'ie i "Siedmiu wspaniałych" o 22.30 na TVP1.
"Czy wy nie widzicie świata poza tymi dwoma gentelmanami?", a za chwileczkę.............. "ale wybaczcie mi bo pisze teraz w przerwie filmu z De Niro" ????
Hmmmmmmmm - czy już wiecie, co tu jest nie tak??? :D :D .......
Oczywiście żarcik ......Klinar Pozdrawiam!!
Zgadzam się z tobą co do DeNiro i Pacino, ale mam do ciebie prośbę, nie przyrównuj Blooma Z Efronem, gdyż Zac to jakiś totalny gniot, któremu po prostu poszczęściło się w życiu, na dodatek nie jest przystojny. Natomiast Bloom jest po szkole aktorskiej (czyli zna się na kunszcie aktorskim) no i jest przystojny. A więc bardzo ale to bardzo cię proszę nie rób tego. OK????????????????
hehe... Może i Bloom skończył szkołę, może i się coś tam zna, ale sądząc po jego grze był jedynie dobry z teorii. Praktyke chyba oblał. To, że ktos skończył szkołę filmową, aktorską nie znaczy, że jest dobry w tym co robi. Nie działa to też w 2 strone. Jest wielu wielkich i wspaniałych ludzi kina, którzy ich nie pokończyli. Także nie sądzę, by cokolwiek to zmieniało. A swoją drogą dla mnie Bloom i Efron to ta sama liga.
Niestety nie mogę się z tobą zgodzić. A szkoła aktorska daje wiele, nie sądzę, aby każdy się tam dostał (przyjmują tylko osoby z talentem). A co do aktorów bez szkoły aktorskiej to nie przeczę są niektórzy naprawdę dobrzy. Wydaję mi się, że Kate Winslet jest bez szkoły aktorskiej, ale gra bardzo dobrze. I prawdę mówiąc jestem wkurzona. Moim zdaniem to jak powiedzieć, że Meryl Streep gra tak samo jak Keira Knigtly (ta ze szczękościskiem jakby ktoś nie wiedział). Podkreślam jestem zdenerwowana. I TO BARDZO!!!!!!!!!!!!!!!!!!! No to tyle.
Przyjmują tylko osoby z talentem? Ja znowu tutaj nie mogę się zgodzić. Owszem, uczy się tam z pewnością wielu utalentowanych, mlodych ludzi, ale jest też masa zwyklych 'przeciętniaków', którym się udało tam po prostu dostać. Nie wiem ile szkoły filmowe, aktorskie rekrutują uczniów rocznie, ale podejrzewam, że dość dużo. Założmy nawet, że jakaś tam szkoła bierze 200 nowych uczniów. Sądzisz, że co roku znajdzie się 200 ludzi z talentem? Ja nie sądze...
Meryl Streep gra jak Keria? Nie, nie. To śmieszne. Ewentualnie, w drodze wyjątku można powiedzieć na odwrót, że to Keria gra jak Meryl w znaczeniu, że stara się ją naśladować i inspiruje się jej aktorskimi dokonaniami. Jednak daleko jej jeszcze do tego...
Natomiast Bloom? Toż to drewno! W każdym, dosłownie KAŻDYM filmie jest jednakowo mdły i nijaki. Każda jego postać nie różni się od siebie zbytnio. Może jedynie Legolas się wyróżnia, przez jego dlugie, blond włosy. Ale jak to Marlon Brando w swej autobiografii pisze, że dobry aktor gra wewnętrznie, bez jakiejkolwiek charakteryzacji, tak samo ubrany może zagrać wiele ról. Złego zaś można poubierać w przedziwne stroje, zrobić niesamowitą charakteryzacje, jednak zawsze pozostanie taki sam.
No właśnie to przyrównanie Blooma do Efrona jest moim zdaniem takim samym porównaniem Meryl Streep do Keiry. A Keira na pewno nie stara się naśladować Streep, bo to przecież wynika z jej beznadziejnego aktorstwa. I nadal nie przekonałeś mnie do tego, że szkoła aktorska o jakaś badziewiasta
szkoła, do której dostanie się ktoś kto ma szczęście. Myślisz, że ile osób jest chętnych do szkoły aktorskiej 200 na 200 wolnych miejsc? Nie! Tam jest tyle chętnych, że to jest wielkie sito, które odrzuca beztalencia, a przyjmuje ludzi z potencjałem.
Zapomniałam ci napisać, że:W wieku 16 lat wstąpił do Narodowego Teatru Młodych i przez dwa lata uczył się tam sztuki aktorskiej, dopóki nie wygrał stypendium w Brytyjsko – Amerykańskiej Szkoły Teatralnej w Londynie.
Ale nie pewnie takie stypendia można wygrać na loterii fantowej, miał chłopak farta.
No i jeszcze w 2002 roku otrzymał filmową nagrodę MTV w kategorii „Przełomowa Rola Męska”. Ale to też pewnie taka loteria tylko że jak w totolotka. Tam wychodzą cyferki i te cyferki to data urodzenia i pewnie wtedy szukają aktorów, którzy się wtedy urodzili. Ależ ten człowiek ma farta.
hyhy... Widzę, że trudno będzie dyskutować. Nie chcę cię przekonywać do swoich racji tylko pokazać mój punkt widzenia i namówić do jakiejś refleksji na ten temat.
A jeśli chodzi o to co napisałaś, dla mnie może dostać Nobla, a ufoludki mogą wieszać sobie jego plakaty w swoim UFO, a i tak zdania nie zmienie, że jest on fatalnym aktorem.
Szkoły filmowe - może mają i sito. Przesypują przez nie kandydatów. Na pewno odrzucają wielu. I jeśli tak jak mówisz, przyjmują ludzi z potencjałem to ja się pytam: jakim cudem Orlando się tam dostał? Zero zdolności, zero charyzmy, zero talentu. Wiesz co, chyba rzeczywiście trzeba przypisać to jego wielkiemu szczęściu, ktore musi mieć chociażby patrząc na filmografie. Udało mu się wcisnąć w wielkie produkcje, dzięki czemu stał się sławny. Nie możesz temu zaprzeczyć. A taki Zakościelny? Tez był w szkole filmowej. I też jest drętwy. Tak patrząc na te przykłady można pomyśleć, że taka edukacja nic nie daje.
Hm... stypendium powiadasz. Myślę, że byl pracowity. Kuł i kuł. Stypendium więc dostał. Ja nie oceniam tego w jaki sposób się uczył, ani jak lecz to co mu z tego teraz przyszło - a jak widać, niewiele.
Z całym szacunkiem, ale mogłaś pominąć wzmiankę o nagrodzie MTV za "przełomową rolę męską". Takie wyróżnienie znaczy tyle co nic. Wystarczy popatrzeć na to co lansuje ta stacja - czysta komercja, jakieś Tokio Hotele, Blogi, Sekundy do Marsa, High Schoole i resztę tego gówna, które potem otrzymuje nagrody za 'najlepszy zespół', 'najlepszy piosenkarz', 'najlepszy film'. Jak to widzę to aż się płakać chce. A czemu Bloom otrzymał tą nagrodę? Bo akurat był na topie i tysiące zakochanych w nim nastolatek głosowały na Orliego, bo on taki "koFFaNiUtKi bOOy jEsT".
Zakościelny może i jest drętwy, ale moim zdaniem to jest jego styl gry. Nie
mówię, że jestem tym stylem zachwycona, ale sądzę, że ta jego drętwość też po części wynika z ról, które gra.
A w ufoludki nie wierzę, a jeśli nawet to nie sadzę, aby wiedziały, że na Ziemi żyje Orlando i posiadały jego plakat.
A co do drętwości gry to chyba nie widziałeś Cypriańskiego (człowiek bez szkoły aktorskiej). On nie umie jednego zdanie powiedzieć naturalnie. Słyszałam kiedyś wypowiedź Teresy Lipowskiej, w której mówiła o różnicy grania z aktorami ze szkołą aktorską i bez.
A co do pokazani mi swojego punktu widzenia pokazałeś mi go, ale do jakichkolwiek refleksji, nie udało ci się mnie nakłonić. Próbuj dalej.
"koFFaNiUtKi bOOy jEsT" nie do końca, często w filmach wygląda okropnie, np. w "Love and other disasters'.
I chciałam się ciebie zapytać o jaką teorię ci chodzi w szkolę aktorskiej. Zawsze byłam przekonana, że oni uczą się kunsztu aktorstwa, a tego można uczyć się wtedy i tylko wtedy, kiedy się występuje i przygotowuje do ról.
Niestety nigdy nie udało mi sie natrafić w MTV na HSM, ani tokio hotel, czy tez inne rzeczy przez ciebie wymienione, ale cóż. Ale oprócz nagrody MTV wymieniłam także stypendium w szkole aktorskiej (szkoda, że nie zauważyłaś).
Pozdrawiam
A więc tak:
- jestem 'ona', RevengA - w dodatku obok jest znaczek 'female' ;)
- o stypendium odpisałam co myślę (czytamy ze zrozumieniem)
- styl gry Zakościelnego to bycie drętwym? hahaha... tu się nieźle uśmiałam, nie chce mi się komentować
- na HSM na MTV raczej nie trafisz (chociaz kto wie), to był taki przykład poziomu na jakim jest tamtejsza telewizja, natomiast calą reszte puszczają tam do znudzenia... te Rihanny i Lopez, a co do nagrody - tutaj akurat poprze mnie każdy człowiek, który ceni coś więcej niż ten plastik jakim są tam karmieni widzowie,
- ja nie oceniam Blooma jak sie uczył w tej szkole. Mógł być równie dobrze najwybitniejszym uczenim. Ja oceniam to jak gra teraz. A gra STRA-SZNIE. I nie mów mi, że to jest taki jego styl, by grać strasznie. Cały czas mówisz o kunszcie aktorskim. Takowego w nim nie widze. Powiem więcej, uważam, że aktorstwa jako sztuki nie da się nauczyć. Owszem, można dużo grać, zdobyc wielkie doświadcze, ale artystą się nie będzie. Z tym trzeba się urodzić.
No ale cóż. Są różne gusta. Dla mnie Bloom może jest kompletnie beznadziejny, za to dla ciebie może być idolem i wzorem jeśli chodzi o 'kunszt' aktorski. I w obu przypadkach jest dobrze... Bo nie to co dobre to dobre, ale to co sie komu podoba.
No to z tym, że jesteś dziewczyną zauważyłam, o czym świadczy ostatnie zdanie mojej wypowiedzi (czytanie ze zrozumieniem - sory,że kradnę teksty), a to, ze tego nie przestrzegam wynika z mojego roztrzepania. Jeżeli bardzo cię to zirytowało to przepraszam i z góry sorry za ewentualne następne wpadki.
Również jak ty jestem zdania, że aktorstwa nie można się nauczyć, ale można
je szkolić, ulepszać je i nie chodzi mi tu tylko o zdobywanie doświadczenia.
I Bloom nie jest beznadziejny. Nie masz racji. To jeszcze mi powiesz, że ludzie przyznający mu te różne nagrody i stypendia akurat mieli takie same gusta. Nie sądzę.
Wydaje mi się, że zmieniłaś trochę styl wypowiedzi na taki bardziej atakujący i ja tym samym powinnam przybrać obronny. Mam nadzieje, że to tylko tak mi się wydaje. Pozdrawiam
dwie sprawy:
1 - Bloom to sztywne drewno! Wszędzie taki sam nijaki w LOTR był pofarbowany i nie kazano mu za duzo grac więc wyszło;) w Piratach był najsłabszym ogniwem, porównaj go sobie np. z innym młodym aktorem blond australijczykiem Heathem Ledgerem tu faktycznie widac talent. Wobrazasz sobie Blooma w ''Brokeback Mountain''??? Gdy wrzucic go za Ledgera zamiast Arcydzieła mielibismy Złote Maliny
Nie atakuje cie, źle ci się wydaje :) Może to przez zmiane stylu w jakim jest komentarz.
Jaka teoria na wydziale aktorskim? Ja o czymś takim mówiłam? W jakim kontekście?
Dla mnie Bloom jest beznadziejny. Może powiesz mi, że postać takiego Willa Turnera czy Legolasa była ciekawa? Nie sądzę. On nawet z dykcją ma problemy ;) Musi się jeszcze dużo nauczyć. A co do ludzi przyznających stypendia - mówiłam ci, że mógl dostac za to jak się uczył. Nie za to jak gral. Bo szkoła aktorska jest taka jak każda inna. Tam też są faworyzowani i ci co raczej stoją w cieniu. Skąd wiesz na jakiej pozycji boski Orly był? A co do nagrody - również mówiłam, że akurat ta która wymienilaś nie znaczy NIC. No może tylko tyle, ze jest się "modnym". Podaj mi jakąś znaczącą.
Ostatnie zdanie może tak, ale wcześniej używasz "widziałeś", "pokazałeś". To tak jeśli chodzi o czytanie ze zrozumieniem. :)
Co mnie z Zakościelnym rozbawiło? To, że jego styl to graś drętwo. Wychodziłoby na to, że jeśli ktoś gra beznadziejnie, a wręcz nie gra tylko udaje, że gra jest według ciebie jakimś rodzajem aktorstwa i jego stylem. Stylem Zakościelnego to to, że nie ma stylu. Taka gra słów...
dyskusja o Orlando Bloomie i Maćku Zakuszcelnym na forum Alfreda Pacino nie ma racji bytu, zgłaszam do usunięcia cała waszą gadke.
Czyli w połowie dyskusji mamy przenieść się gdzie indziej, bo ci to przeszkadza? Poza tym to nie jest nawet nowy temat, ale lekkie odbiegnięcie od wiodącego. Gdybyś przeczytał wszystko wiedzialbyś o co chodzi, a nie wpadasz w połowie zaczynając o przeniesieniach.
Będę robić co będzie mi się podobać. Jeśli będę miała ochotę porozmawiać o Bloomie na forum Pacino, to będę sobie rozmawiala.
Spróbuj mi zabronic.
Moim zdaniem masz rację, że tej rozmowy nie powinno tu być, ponieważ Orlando przy Pacino to marny pyłek. Po prostu chodziło mi o to, że Orlando w porównaniu do Zaca Efrona to gra cudownie i nie można ich przyrównywać.
Gdybyś mi nie napisała, że to gra słów, to nie skumałabym się i musiałabym siedzieć nad tym pół dnia, żeby to rozszyfrować - DZIĘKI, jesteś kochana!!!
O teorii mówisz cały czas, np. ostatnio:"A co do ludzi przyznających stypendia - mówiłam ci, że mógl dostac za to jak się uczył." (- a co oni robią innego jak nie ciągle grają), a wcześniej mówiłaś, że dostał to stypendium bo może był dobry z teorii (coś w tym stylu napisałaś). Moim zdaniem jeżeli przyrównać rolę Blooma z "Love and other disasters" do Piratów to momentami jest podobna. A dlaczego? Bo on się w oby dwóch nabija
z bohatera, którego gra.
No i o tej teorii to tylko. W tym drugim zdaniu "teoria" była użyta jako "wiedza teoretyczna", nie praktyczna.
Zakończmy już tą dyskusje, bo znowu będą sie czepiać, że na złym forum siedzimy :)
A "Love and Other Disasters" sobie zobacze.
Tam wyżej do GhostFace - dzięki za pozwolenie, to miło wiedzieć, że są ludzie po twojej stronie ;)
Orlando w "love and other disaster" występuje tylko w końcówce, główna rolę
gra Santiago Cabrera.
A i tak nie mam pojęcia o co chodzi z tą wiedzą teoretyczną, ale cóż prawdopodobnie nigdy nie skumam.
No i jestem za zakończeniem dyskusji, bo i tak się nie przekonamy.
Mam 16 lat. Mimo mojego wieku uwielbiam zarówno Ala Pacino jak i Roberta DeNiro (choć fakt wolę Ala). Nie jest to w jakiejś dużej mierze związane z ich wyglądem tylko talentem i sposobem w jaki postrzegają aktorstwo. Z Orlandem Bloom widziałam tylko parę filmów, głownie Piratów z Karaibów i nie zrobił na mnie ani bardzo złego ani bardzo dobrego wrażenia, może nie jest brzydki, ale nie o to w aktorstwie chodzi. Natomiast Zac Efron odpycha mnie dokładnie w każdym względzie. Po obejrzeniu kawałka "High School Musical 3" odechciało mi się oglądania innych "dzieł" w jakich występował.
Powiem jedynie tak: to kogo się lubi bardziej a kogo mniej, to chyba kwestia gustu, nie uważacie? więc w zasadzie nie ma tu o czy dyskutować.
Ja cenie,szanuje i w ogóle bardzo lubie oglądac filmy z Alem Pacino,Robert DeNiro jakoś mnie nie "zachwyca".
Jednakże za najlepszych i moich zdecydowanie ulubionych aktorów zawsze podaję Edwarda Nortona i Anthonyego Hopkinsa :)
W Gorączce widać gołym okiem ,że Pacino zagrał lepiej ,a nie że jest lepszym aktorem. To jest pierwsza trójka ról Pacina ,a De Niro ? Może koniec pierwszej 10 jego występów.
Michael Mann reżyser Gorączki własciwie sam przyznał w swoim komentarzu do Gorączki że De Niro był po prostu niesamowity, o Alu tam ciszej. Pamiętaj Uzi subiektywne opinie, to zawsze tylko i wyłącznie subietkywne opinie.
Wg Ciebie Al był gorszy od Roberta w Gorączce?
Mówisz o subiektywnej opinii Manna (ta mnie nie interesuje). Powiedz co Ty myślisz. Przecież nawet goandrewgo przyznał mi rację (a to fan Roberta, a Ala lubi nie bardzo).
Nie nie był gorszy, irytuje mnie jednak wywyższanie Pacino w tym filmie, zagrali zupełnie innych typów. De Niro cichy i skryty w w emocjach a Al ekspresyjny, wybuchowy i byc moze dlatego wydaje sie komus lepszy. Obaj mają mase swietnie zagranch scen, nie chce mi sie nawet ich porownywac w tym filmie oboje byli idealni. Przywołałem opinie Manna bo to pokazuje ze są ''dwie strony medalu'';;)))
Kilmer w Gorączce tez im nie ustępuje.
Hehe piszecie, że na forach jest dużo nastolatek, które właśnie przepadaja bardziej za Orlando Bloomem czy też np. Johnnym Deepem. Ja jestem jedną z tych nastolatek ale przyzam szczerze, że akórat tych aktorów to nie lubie. Na początku jak zaczełam uganiac się za Pacino to mnie dziwiło to, że polubie kogos w takim wieku tym bardziej, że jestem tą "nastolatką". Pacina lubie od roku obejrzałam z nim większą część filmów i mimo, że są dużo młodsi aktorzy wole jednak zdecydowanie jego...:D