Po roku 2000 Al nie zagral w ani jednym doskonalym filmie niestety. Najlepsze Bezsennosc i Rekrut ale to jednak nic wielkiego jak na wielkiego Ala. Pacino jest wielki, jedynym jego problemem jest to ze w jego czasach urodzil sie ktos wiekszy czyli Bobby De Niro!
Al jest lepszy od Bobba :] Nawet nie próbuj :].
A poza tym Rekrut to chyba najgorszy film Ala ;]
Bezsenność i Kupiec - najlepsze.
Kupiec dobry przyznam, ale Al w niczym nie lepszy od Bobba. Przyznam że jak wystepują w jednym filmie to oboje są genialni(GODFATHER 2, GORĄCZKA), ale Al poza Ojcem 2 nie ma roli która miażdzy, szczena na glebie itp. co innego Robert(ten ma tyle że aż strach sie rozpisywać). Pacino jest wielkim ale zawsze będzie number two, pzdr
p.s. - Rekrut nie był taki zły
Dla Ciebie.
Mój ranking:
1. AL
2. Hoffman
3. Brando.
Zresztą. Popatrz na nasz poczciwy rankig. Czy to nie cudny widok - AL pierwszy! Radujmy się. :]
PS. W gorączce Al zagrał duużo lepiej od Roberta. Poważnie. Specjalnie dla Ala musiałem ją oglądać 2 razy pod rząd. :]
Acha, Robert ma rzeczywiście WIĘCEJ ról.. Ale tych wielkich, genialnych mają podobną ilość.
cuszzz De Niro - Pacino remis w HEAT tyle...
No własnie tu wbiłem bo Al jednak numerem jeden nie jest, ale uwilbiam go i tak bardzo, więc troche cie rozumiem, że jednak Robert jest troche większy dam ci kilka przykładów a ty mi De Niro's highlights a ty wstaw na to Pacino klasyki aktorskie
1. Taxi Driver
2. Gorączka
3. Przebudzenia
4. Kasyno
5. Wściekły byk
6. Przylądek strachu
7. Ojciec 2
8. Łowca Jelenii
9. Jackie Brown
10. Król komedii
11. Ulice Nędzy
12. Robert De Niro więcej genialnych ról, większy talent... i tak uwielbiam Ala. Przyznasz jednak że jest zaraz za Bobem, przyznasz, przyznaj
Legenda kina. Widziałem jego wszystkie filmy! Polecam:
2004: Kupiec Wenecki (Merchant of Venice, The) jako Shylock
2002: Bezsenność (Insomnia) jako Will Dormer
2000: Chinese Coffee jako Harry
1999: Informator (Insider, The) jako Lowell Bergman
1999: Męska gra (Any Given Sunday) jako Tony D'Amato
1997: Adwokat diabła (Devil's Advocate, The) jako John Milton
1997: Donnie Brasco jako Lefty
1996: Sposób na Szekspira (Looking for Richard) jako Richard III
1995: Gorączka (Heat) jako Vincent Hanna
1993: Życie Carlita (Carlito's Way) jako Carlito Brigante
1992: Zapach kobiety (Scent of a Woman) jako Frank Slade
1992: Glengarry Glen Ross jako Ricky Roma
1991: Frankie i Johnny (Frankie and Johnny) jako Johnny
1990: Local Stigmatic, The
1990: Dick Tracy jako Big Boy Caprice
1990: Ojciec chrzestny III (Godfather: Part III, The) jako Michael Corleone
1989: Morze miłości (Sea of Love) jako Frank Keller
1983: Człowiek z blizną (Scarface) jako Tony Montana
1975: Pieskie popołudnie (Dog Day Afternoon) jako Sonny Wortzik
1974: Ojciec chrzestny II (Godfather: Part II, The) jako Michael Corleone
1973: Strach na wróble (Scarecrow) jako Francis Lionel "Lion" Del Bucchi
1973: Serpico jako Frank Serpico
1972: Ojciec chrzestny (Godfather, The) jako Michael Corleone
1971: Narkomani (Panic in Needle Park, The) jako Bobby
To są wszystko genialne filmy. Genialne kreacje Ala.
Posłuchaj, właśnie że nie przyznam Ci racji! Bo to jednak w każdym filmie gdzie grali razem, no tzn w Gorączce :] Robert jest w cieniu Ala. Rozumiesz to? Kiedy Al się pojawia nikt nawet nie próbuje z nim konkurować! Robert jest wielki, ale talent ma mniejszy. Ma chyba jeszcze więcej niż Al genialnych filmów, ale jednego jestem pewien. AL to mistrz. Mimika, gestykulacja, intonacja, barwa głosu, wdzięk, charyzma. Jeszcze coś. Geniusz!
Robert:
Jak byłeś samym Robertem to było nawet fajnie :] Teraz trochę to dziwne. Ale poszedłeś na kompromis. W sumie mogę Ci podziękować, że dodałeś mnie do swojego nicku ;] Ale ja sam się raczej dobrze promuję.
"ale Al poza Ojcem 2 nie ma roli która miażdzy, szczena na glebie itp."'
Raczysz żartować prawda ? Kolega Uzi Loc już wymienił filmy świetne w wykonaniu Al'a, ale teraz patrz na moje usta ( klawiaturę? :) ), bo wymienię arcydzieło i filmowe i aktorskie, przy którym ( bez obrazy dla numeru dwa na liście najlepszych aktorów ) Robert i filmy z jego udziałem wysiadają :
S C A R F A C E
Oczywiście to jest jedno arcydzieło w historii kinematografii, ale Al ma w dorobku wiele więcej genialnych filmów...
Al popsułeś mi zabawę...myślałem,ze ludzie się nabiorą
P.S oglądałem dzisiaj rano Narkomanów,brak mi słów!!!brawo:)
Pozwól jednak,że pozostanę przy obecnym nicku.Stawiam nas obu na pierwszym miejscu,więc mój nick jest hołdem dla naszej przyjaźni
,,TAXI DRIVER zjada Scarface'a''-tu sie zgadzam:)
Pozwólcie że przyłącze sie do dyskusji.
Osobiście bardziej lubie Ala,w kwestii czystej sympatii.A co do aktorstwa to trudna sprawa jest:) Godzinami moglibyśmy wymieniać doskonałe role obydwu Panów.
Ale stoje murem za Pacino! (Bobby,wybacz!....:)
pzdr
Z góry wybaczam wszystkim,którzy wolą Al'a.Naprawdę nie mam nic przeciwko.Trudno żebym zachwycał się samym sobą,pozwólcie jednak,ze nadal będę sie przyglądał rozwojowi mojego i Ala forum i czasem wtrącę swoje 3 grosze.Pozdrawiam
właśnie oglądam ,,Poznaj mojego tate''! Robert:Jak tu Cię nie lubić!?
Tyle tylko że naprawde trudno jest wybierać,ale jak już trzeba to trzeba:)
Wg. mnie Taksówkarz nie jest lepszy od Człowieka z blizną (moja opinia, nic jej nie zmieni). Poza tym za genialne role Ala uważam jeszcze takie jak ta ze Stracha na wróble i przede wszystkim Życie Carlita. Tam dał prawdziwy popis gry aktorskiej we wspaniałym filmie, wspaniałego reżysera, ze wspaniałą obsadą, wciągającą i wzruszającą do łez historią, no i genialna nuta w tym filmie też była. Al był już wtedy aktorem uznanym i pokazał w tym filmie klasę jako stary i dojrzały aktor, zaprezentował w roli Carlita pełen wachlarz umiejętności, normalnie miodzio :) Zapach Kobiety i ślepy płk. to również przewspaniała rola, a w trakcie filmu są dwa momentu, w których ja - 22 letni chłop płakałem. Porwał mnie tą rolą. Genialne kreację to poza Michaelem Corleone (wczuł się zajebiście), to również Narkomanii, Donnie Brasco, Serpico (GENIUSZ!!), no i znalzłbym co jeszcze :)
Pozdrawiam!
"Po roku 2000 Al nie zagral w ani jednym doskonalym filmie niestety"
A w jakim doskonałym filmie po roku 2000 zagrał De Niro? "Poznaj mojego tatę", "Poznaj moich rodziców", "Nawrót depresji gangstera", "Siła strachu", "Godsend", "Siła i honor", "15 minut", "Showtime", "Rozgrywka", który jest taki wybitny. Al Pacino nie grał tyle co De Niro, jednak stworzył kilka bardzo dobrych ról w "Bezsenności", "Kupcu weneckim", "Aniołach w Ameryce". Podobał mi się w "Ludziach, których znam" i "Rekrucie". Jedyna wpadka to "Gigli", ale to i tak nic w porównaniu do "Showtime".
Chociaż bardzo cenię i lubię obu aktorów, to Al Pacino zawsze będzie dla mnie numerem 1.
Ciekawe jest to że prawie każdy w tym temacie w TOP 2 wymienia Al'a Pacino i Roberta De Niro. Tylko raz jeden jest pierwszy, raz drugi ;)
Nie da się jednoznacznie stwierdzić, który jest lepszym aktorem, ponieważ jest to subiektywne, dla każdego kto inny powinien dzierżyć koronę najlepszego. Można oczywiście bawić się w porównania statystyczne, typu, ile jest filmów z udziałem Pacino, a ile z De Niro w TOP 10 ( podpowiadam Pacino : 3, De Niro : 2 ;) ), ale to także nie ma sensu.
Proponuję pójście na kompromis, pozwolę sobie wyrazić oficjalne, kończące temat stanowisko wszystkich piszących w tym temacie ( z postów wynika, że się ze mną zgodzicie ) : Al Pacino i Robert De Niro to dwaj świetni aktorzy...
Quod erat demonstrandum
Prawda jest taka, że mimo, iż obaj mają te same rodowody, to styl ich gry, ich aktorskie walory, są zupełnie inne.
Pacino gra przede wszystkim głosem, podczas gdy De Niro stawia na wyrażanie ekspresji poprzez mimikę. Zauważcie, że Pacino do wszelkich dialogów podchodzi bardzo emocjonalnie, coś, jak Olbrychski, podczas gdy De Niro wypowiada teksty stonowanie, inwestując w przekazanie widzowi emocji poprzez wyraz twarzy, zupełnie, jak Kevin Spacey.
Zarówno De Niro, jak i Pacino, to klasa sama w sobie. Kto lepszy? Nikt. To rzecz gustu, sympatii, antypatii. Ja bardziej lubię Pacino, bo odpowiada mi styl kreowanych przez niego postaci.
Należy jednak zaznaczyć, że i Pacino i De Niro potrafią operować innymi stylami gry. Pacino w Pieskim popołudniu połączył doskonałą mimikę z mową i stąd tak piorunujący efekt.
De Niro z kolei swoje drugie obliczę pokazał we Wściekłym byku i efekt był również wspaniały.
Hoffman to też trochę inna bajka, wszak on stawia na język całego ciała.
Konkluzja jest prosta: Nie należy ich ze sobą porównywać na płaszczyźnie warsztatu czy talentu aktorskiego, bo ten stoi na bardzo zbliżonym poziomie. To, kogo uważamy za lepszego, to rzecz naszych wymagań, gustu.
A u mnie, ani De Niro, ani Pacino nie jest w TOP 2, więc wcale nie tak "prawie". Zdania są podzielone.
Tyle, że ty wypowiedziałeś się później niż ja napisałem post. Mimo moich wielu umiejętności, na jasnowidztwie się nie znam ;)
Al Pacino i Paul Newman
a potem długo długo długo nic i znowu Pacino i Newman i Jacek Nicholson:)
a Bobby niestety też nic nie gra ostatnio... same kichy i straszny się stał... ale stare dzieje jego to dobre dzieje kina:)
a co do Hoffmana, to facet w sumie wielkich ról nie miał, może oprócz Rain Mana, ale dlaczego każdy kto gra upośledzonego musi być uważany za wielkiego aktora? <i dlatego Al jest o wiele lepszy w Scarface niż w Zapachu Kobiety> a poza tym Dustin w ogóle nie gra... dopiera czasem jakieś małe rólki, żeby nie spaść z piedestału, na który wyniosło go nie wiem co, bo przepraszam, ale nie uważam, żeby Absolwent, Sprawa Kramerów, itp. były genialnym produkcjami z genialnymi rolami Dustina. Aktor musi mieć jaja i charyzmę! Musi eksperymentować i to właśnie robi Al. 'Anioły w Ameryce' nawet gówniane People I know było swojego rodzaju testem dla aktora!
pozdrawiam:)
To, co napisałeś wręcz razi totalną ignorancją.
Są różne sposoby na pokazanie swojej charyzmy, a jaja nie są żadnym wymaganiem dla aktora. Czy to, że Willis gra zawsze faceta z jajami, czyni z niego dobrego aktora?
Zastanawiam się, czy widziałeś więcej niż 3 filmy z Hoffmanem. Zastanawiam się, czy słyszałeś o dziełach takich, jak Maratończyk (tak, tak - moi drodzy koledzy Uzi Loc i GhostFaceKillah - Taksówkarz? Scarface? Nie, Maratończyk oraz Nędzne psy), jak Nędzne psy, jak Mały Wielki człowiek, jak Nocny Kowboj?
Absolwent jest najlepszą komedią romantyczną w historii kina - dzieło Nicholsa to milowy krok w historii kinematografii, a rola Dustina JEST absolutnie genialna. Nie ma drugiego aktora, który potrafił, by tak zagrać.
Sprawa Kramerów to nie jest genialny film, ale rola Dustina jest esencją naturalności. A o to m.in. chodzi w aktorstwie - o naturalność.
Więc - moja rada - pomyśl i doucz się, zanim palniesz jakąś głupotę.
A ja to za Hoffmana dopiero się zabieram ;p. Pacino widziałem już wszystkie filmy. To teraz Hoffman. Oczywiście widziałem z nim kilka filmów i bardzo podoba mi się styl jego gry.
Acha, Pacino wg mnie na poziomie mimiki nie ustępuje De Niro, wszak Robert miejscami aż przesadza ;].
O co Ci chodzi z tym Maratończykiem? Że niby jest lepszy od Scarface i Taksówkarz, wg Ciebie? (Ja nie widziałem)
Hmm, też radziłbym pomyśleć... napisałem, że aktor powinien mieć jaja i charyzmę, a nie rola, którą odtwarza... z następnego zdania wynika, że powinien mieć jaja i charyzmę i przy dobieraniu ról, a nie tylko wybierać role drugoplanowe, które nie zniszczą jego reputacji... Dustin Hoffman jest tchorzem i wybacz, ze polecialem najbardziej oklepanymi tytulami Dustina, ale za takie role zostal okrzykniety jednym z najlepszych aktorow w historii kina i wybacz poraz kolejny, ale absolwent mi sie nie podobal, podobnie jak wiekszosc filmow pana nicholsa, ktore uwazam, za lekko przeintelektualizowane...
a Al jest genialny w prawie kazdej swojej roli... Author! Author! Two bits, Cruising, The Panic in Needle Park, czy Chinese Coffee, albo Looking For Richard... Me, Natalie ani The Local Stigmatic niestety nie widzialem jeszcze...
i naprawde nie jestem ignorantem, ale nie uważam Dustina Hoffmana za wybitnego aktora... wiem, że jest dobrym aktorem, ale nigdy nie geniuszem...
dziekuje i pozdrawiam
Drugoplanowe role? Dustin przez lata był aktorem pierwszoplanowym, dopiero teraz, u schyłku kariery, nie ośmiesza się grając główne rolę w beznadziejnych fabularnie filmie (tak, jak Pacino w 88 minut), tylko dobiera je starannie, podwyższając swoim występem wartość każdego filmu.
Bo nawet w beznadziejnym Pachnidle spisał się na medal, będąc najjaśniejszym punktem tego - bądź co bądź - gniota.
Geniusz aktorski nie polega na graniu pierwszoplanowych ról. I niech posłuży tu za przykład Max Von Sydow, Sean Penn, Christopher Walken. TO SĄ wirtuozi kina, aktorzy z najwyższej półki, którzy bardzo rzadko stanowili oś filmu.
Dustin Hoffman aktorsko nie ustępuje, ani De Niro, ani Pacino, ani nawet Nicholsonowi. Trochę jednak odstaje od geniuszu Brando.
Był taki film - "Poznaj moich rodziców". Po jednej stronie stanął De Niro, po drugiej Hoffman. De Niro nie pokazał najzwyklej nic w tym tyle samo wartym filmie, Hoffman natomiast wykreował ciekawą, groteskową postać i w tym aktorskim pojedynku, obiektywnie patrząc, zmiażdżył Boba.
Bo dla ludzi w wieku Pacino, Nicholsona, Hoffmana, nie ma zbyt wielu ról.
Zwykle naciąga się je tylko po to, by dany aktor - De Niro, czy Pacino - mógł się pojawić.
Hoffman wyznaje zasadę - "nic na siłę". Wie, że pierwszy plan zarezerwowany jest dla aktorów z młodszego pokolenia, wie, gdzie jego miejsce.
I - o ile Pacino i De Niro psują swoją reputację grywając (nie nazbyt dobrze zresztą) w gniotach, to reputacja Hoffmana jest stała, niezachwiana.
Oj, lepszy, lepszy.
Hoffman jest megawiarygodny, a reżyserka - nie ujmując nic bardzo wątpliwemu geniuszowi De Palmy i niekwestionowanemu geniuszowi Scorsese - Schlesinger ich pozamiatał.
Podobnie Peckinpah w Nędznych psach.
kiedyś czytałem taki artykuł w "Filmie" i ktoś ładnie napisał, że Hoffman, Nicholson, Pacino i De Niro, to czterech wielkich kina, którzy nie istnieją teraz, bo nie ma dla nich dobrych ról i koniec tego artykułu bardzo mi się spodobał...
sens był taki, że fajnie by było gdyby jakiś młody, debiutujący reżyser dał im szansę na rolę życia i gdyby oni zagrali swoje 'życiówki'
czy nie byłoby to zakończenie rodem z Hollywood?:)
Co do tych "ról życia".. Miałyśmy kiedyś z koleżanką pomysł, aby ich obsadzić w filmie "o czterech facetach, którzy rozmawiają". Wystarczyłyby swietne dialogi no i to aktorstwo. Hit :)
Ale tak w ogóle, odnosząc się do dyskusji. Generalnie większości filmów, o których rozmwaiacie nie widziałam. Generalnie staram się nie zabierać głosu w sprawach, o których nie mam pojecia. Ale przepraszam Panowie (i Pani jakaś tez się tu znalazła :P), chciałabym Wam zwrócić uwagę na kogoś "bliżej domu" :)
Próbowałam (przyznaje bez bicia - na podstawie niewielu filmó) porównać de Niro do Romana Wilhelmiego. Wolę Romana. To był arcymistrz.
Jeśli chodzi o Pacino i Wilhelmiego. U mnie także wygrywa Wilhelmi.
A tak co do porównań Waszego autorstwa - czyli de Niro - Pacino. To Al, zdecydowanie Al. Jakoś, nie pytajcie dlaczego. Może dlatego, że jest ekspresyjny, ale nie popada w przesadę. I to mi się w nim tak podoba, bo nie lubię "narzucających się" aktorów. Poza tym facet ma coś w sobie, że nie można oderwać od niego oczu. A od de Niro można :)
Piszę to, bo zauważyłam, że dyskusja toczy się wokół pewnego kręgu aktorów (taa... Top10 xD) i stwierdziłam, że może ciekawie by było poznać Wasze opinie na temat moich luźnych przemyśleń, wprowadzających tam "kogos z zewnatrz" :)
Jeszcze jedna mała sprawa. Jak ja się zgadzam z Ja
w sprawie "Absolwenta"! Och.
Niech mi tu nikt nie mówi, że rola Dustina Hoffmana nie była wspaniała. :)
Pa!*
o Maratyńczyku nie tylko słyszałem, nawet widziałem podobnie Nędzne Psy. Schlesinger jednak nikogo nie pozamiatał Maratyńczykiem, który jest po prostu bardzo ciekawym thrillerem, z mocniej pogłębioną jak na ten gatunek charakterystyką postaci i wyśmienitym Hoffmanem. Scarface to moim zdaniem podobny poziom, genialny,niezapomniany Pacino, ale nienajlepsza reżyseria filmu jako całosci(jest kilka kapitalnie skręconych scen). Nietykalni to zdecydowanie lepsze kino, jesli mówimy od De Palmie. TAXI DRIVER to już inna liga, taka wyższa nieco, tam wysoko w niebie, razem z Chinatown, razem z Godfatherem 2, razem z Dawno Temu w Ameryce.
Teraz o Hoffmanie - nie ma co kwestionowac tego czy jest wybitny czy nie. JEST!!! Ja wspomniał Nędzne Psy, jeśli wybór takiej roli świadczy o braku odwagi w doborze ról, to ja już nic nie kumam. HALO!!! a Tootsie, Wszyscy Ludzie Prezydenta i przede wszystkim Nocny kowboj to wszystko dowody że kto jak kto, ale Dustin nie boi sie wyzwań aktorskich. Hoffman często nie jest wymieniany przez młodszych kinomanów jednym tchem z De Niro,Pacino czy nawet Nicholsonem, wynika to z tego, że brakuje u niego w filmografii takich MEGAkultowych ról, jak De Niro,Pacino czy Jackowi. Talent ma jednak wielki, jak ma do zagrania dobrą partie to kradnie film, ostatnio np. Przekręt Doskonały
Ponadto podoba mi sie, że Carlito wspomniał Newmana, który jest u mnie również w pierwszej piątce.
Najpierw napisał, co by ze mną zrobił, jakby mnie spotkał (poświęcił temu cały post na forum Transformersów - zresztą, chciał mnie bić za to, że nie podobał mi się ten gniot), a potem, jak zaproponowałem ustawkę, to zszedł z tonu i siedział już cicho.
Hehe. Na filmwebie są takie 4 grupy:
- rozhisteryzowane nastki (występowanie: Paris hilton, Went Miller, i inne mroczki)
- wojownicy-ninja, buntownicy, dresy, blokersi, hooligani (występowanie: wszystkie nowe - ważne: muszą być powyżej 2004r - gnioty)
- prowokatorzy, ignoranci (występowanie: wszystkie topy)
- MY!
Maximus jest fanem Ala, także ma za to PLUSA :)
Według mnie takie spory są bezsensowne. Przecież wiadomo,że nikt tu nie wygra bo każdy ma inny gust!To głupie porównywać ze sobą takich geniuszy jak Al Pacino i Robert De Niro!!!Obaj są wielcy i niesamowici.Mistrzowie. Można najwyżej któregoś z nich bardziej lubić. I ja właśnie ubóstwiam Pacino.
teoretycznie każdy spór jest bezsensowny i każdy ma własne zdanie i są gusta i guściki, ale co mamy sobie nie pogadać :) przecież to forum:)
AL AL TYLKO AL!!:)
Niestety, rządzi Al :) Only Al ;P
P.S. To taki wstęp, postaram się niedługo wywalić gro moich argumentów, aby umocnić sens swojej wypowiedzi, teraz idę się kąpać :)
Pozdrawiam.