Ostatnio przeczytałem w jednej gazecie że Alan Rickman był JEDYNĄ osobą której pani Rowling zdradziła zakończenie przygód Harrego Pottera. A dlaczego? Bo ponoćpostać przez niego grana, Severusa Snepe'a to najważniejsza postać całej serii!! Ważniejsza od samego Pottera. Niezłe ;p
Też to gdzieś czytałam :) Fakt postać Severusa jest dość ciekawa, ponieważ pokazuje dramat człowieka, który jest śmierciożercą, a jednocześnie potem stanąłpo stronie dobra. Był człowiekiem, który potrafił kochać, a nie tylko nienawidzić. Szkoda że na koniec zapłacił za to życiem :(
No pewnie, że to najważniejszy i zarazem najciekawszy bohater całej tej sagi, który oczywiście jest moim ulubieńcem od samego początku;)
ajj ja rowniez:D
Niewatpliwie najbarwniejsza postac w HP
mowcie co chcecie, ale i najsexowniejsza xD
Choc ksiazkowy opis tego nie oddaje:PP
Snape w filmie to ewenement!
Snape w filmie to anatomiczne CIACHO!!! I oczywiście jednocześnie
najciekawsza postać;P na filmy o Potterze to chodzę głównie po to żeby
sobie pooglądać Severusa ;D
pójdę dalej i powiem więcej. na Pottera (dla mnie Heri Pota w języku lengłydż) chodzę tylko i wyłącznie po to żeby zobaczyc Snape'a. Severus to jak mówią teraz wszystkie hot sixteen <taaaka dupaaa>;)
;*pozdrawiam
Tak naprawdę to jest JEDYNY tam seksowny facet. Kocham się w nim od pierwszej książki;] I tak sobie ostatnio myślałam, kto tam się w ogóle jeszcze nadaje...? Same ciapy.
on jest najlepszą postacią z Harrego Pottera.
ale wiątpie w to iż byłby wazniejszą osobą od samego Harrego .
- chodź nie zmienia to fatku że to właśnie Snepa lubie najbardziej ;)
w sumie na początku go nie lubiłam ..
zaczęłam go lubić, gdy czytałam 6 część ..
i mimo iż zabił Dumbledora miałam nadzieje że to się wyjaśni .
i naszczęście tak był ;]
[ i faktycznie jest on ciachem <3 ]
postac jest eweneentem w harrym bo prawie wszystko od niego zalezy i zlo i dobro ; ] nie wiem dlaczego wszyscy zachwycaja sie Harrym bo to przeciez jest zwykly uczen on ma po prostu szczescie i nic za tym. Sewerus jest o tyle niesamowity ze i pomaga i donosi ,a co za tym prowadzi fascynacja nim samym, .
owszem, jak dla mnie to praktycznie najważniejsza postać ;). i niestety nie mogę powiedzieć, że zachwycałam się nim od początku, bo tak nie było. Ale pod koniec serii baardzo go polubiłam ; )
a Alan Rickman (zgadzam się z wami, on jest boski <3 ;d ) musiał jednak znać zakończenie, żeby umieć dobrze zagrać swoją postać. Musiał wiedzieć czy ma grać złego udającego dobro, czy odwrotnie. Inaczej jego rola nie byłaby taka cudowna ;d
Bu... ale w filmie dodali specjalnie dla niego jeden akcent (spotanie z Harrym tuż przed śmiercią Dumbledora, czego nie było w książce), więc miejmy nadzieję że w "Insygniach" też coś zmienią... na korzyść Severusa oczywiście :D
kiedy zobaczyłam scenę w domu Severusa..mrr zadrżałam;) xdxd
ale poza scenami z obecnością Snape'a film mnie straszliwie znudził:p
nie wiedziałam jak mam wysiedzieć w tym kiniexd spać czy nie spać? może Sever się jeszcze pojawi?
gdyby nie on po raz pierwszy w życiu wyszłabym z kina i miałam na to szczerą ochote. a mogłam obejrzeć online. nie polecam kina, zwłaszcza gdy na sali siedzą wcześniej juz wspomniane słit sixtin i rechoczą z podniecenia gdy tylko Heri pokaże ząbki i wycedzi jakiekolwiek zaklęcie.
Pozdrawiam;**
Oj taaaak.. ja też niecierpliwie wypatrywałam sceny w której poraz kolejny pojawi się mój wspaniały Snape:) a na youtubie oglądam sobie fajne "zbitki" czyli 10 Minut Snapea i tylko Snapea, wszystkie sceny w jakich występuje, i to w każdej częsci (od Kamienia do Feniksa)
Polecam gorąco
Nie sądzicie, że w filmie HP i Książę Półkrwi było za mało scen z Alanem? Przecież już sam tytuł sugeruje(równie dobrze mogłoby się nazywac HP i Severus Snape), że wątek Snape powinien byc bardziej rozwinięty...
powiedzmy to Yates'owi
gośc mnie irytuje swoim ujęciem treści książki, przede wszystkim wątku Snape'a :
SŁUCHAJCIE MAM PYTANIE!
W książce w rozdziale "Opowieści księcia" jest taki dialog kiedy Sev
rozmawia z Dumbledorem:
-Przez te wszystkie lata?
-Zawsze
Co ma Severus na myśli bo wcześniej mówi ,że nie przejmuje się jego losem
,ale i tu pytanie...
Czy on kochał Lily odkąd ją zobaczył (mówi ,że zawsze ,ale jaką miłością
itd)
Czy od jakieś 5 klase w sposób romantyczny ,a wcześniej jak przyjaciółke
Czy Harrego też kochał ,ale nie chciał tego powiedzieć Dumbledorowi...
I ostatnie pytanie bo Lily mogła go kochać nie tylko jako przyjaciela bo w
książce jest takie coś:
Mówi Lily
-Nie mogę dłużej udawać. Ty wybrałeś swoją drogę , ja wybrałam swoją
Czyli myślała o nich na poważnie?
Proszę pomóżcie mi to dobrze zrozumieć...
Najbardziej mnie ciekawi czy on też kochał Harrego
Nie, Severus nigdy nie kochał Harry`ego, czuł się za niego odpowiedzialny, jako, że był synem Lily i przyrzekł Dumbletore`owi, że będzie go chronił, ale nie cierpiał go dlatego, ze był również synem Jamesa Pottera.
To co powiedział Severus nie odnosi się do Harry`ego, tylko do Lily. Wcześniej jest jeszcze coś takiego (nie wiem, czy dokładnie tak samo, bo cytuje z pamięci):
Dumbletore: " To bardzo wzruszające Severusie, więc nareszcie dojrzałeś do tego, by przejmować się losem tego chłopca"
Severus: "Jego losem!-(...)- Expecto Patronum!" Tutaj Snape wyczarował patronusa. Jego patronusem była łania, przejął go po Lily, co świadczyło o tym, że musiała ich łączyć silna więź emocjonalna, czyli miłość niestety tylko jednostronna.
Severus zakochał się w Lily od pierwszego wejrzenia(to była romantyczna miłość), ona moze i owszem kochała go ale jak brata, czy przyjaciela. On darzył ją prawdziwym uczuciem, była to prawdziwa, NIEŚMIERTELNA miłość. Dumbletore nie wiedział, że Snape ciągle kocha Lily i do tego odnosi się ta część dialogu:
"-Przez te wszystkie lata?
-Zawsze"
Myślę, że pomogłam. Pozdrawiam, Mormona
Nie znosiłam go przez aż do "Insygniów Śmierci"... Potem jednak stał się moją ulubioną postacią i to jest racja, jest tu ważniejszy od samego Pottera.
No bez przesadyzymu. W końcu saga nazywa się "Harry Potter i...", a nie Severus Snape. Na pewno jest najwazniejszy ze wszystkich nauczycieli i członków Zakonów Feniksa, ale Harry zawsze będzie najwazniejszy... Niestety
Profesor Snape to także moja ulubiona postać. Niestety, mimo iż obiektywnie rzecz biorąc, jest jedną z najważniejszych dla fabuły postaci (na pewno w pierwszej trójce takowych;), to w książce nie ma zbyt rozbudowanej 'roli'. W filmie zaś jest jeszcze gorzej - Sev robi za tło dla popisów paru dzieciaków. No cóż..
Tak czy inaczej, te odrobiny roli, jakie się Rickmanowi trafiły w Potterze, i tak wykorzystał w 100%. Może nawet przedobrzył, bo Snape w jego wersji jest o wiele bardziej fascynujący i hmm.. miło na nim zawiesić oko;P W książce Rowling sportretowała Mistrza Eliksirów bardzo negatywnie - zarówno pod względem charakterologicznym, jak i wizualnym. A w filmie proszę bardzo, profesor Snape 'dostał' mroczny urok Alana Rickmana i jego piękny głęboki głos.. i teraz już nie dziwi mnie potężny wzrost popularności tego akurat bohatera wśród internetowej braci.. ;))
to dziwne. zastanówcie się przez chwilkę. Rowling przedstawiła Snape'a (wizualnie) jako kogos kto podobac się zwyczajnie nie może, tłuste czarne włosy i takie tam sprawy.
Jednak sama autorka wybrała Alana do tej roli. Czyżby właśnie z NASZYM Alanem utożsamiała wymyśloną przez siebie postac (czysto wizualnie)? trochę mu jakby wrzuciła wybierając Go sugerując się swym własnym siedzącym jej w głowie wyobrażeniem Snape'a, kiedy w książce opisała Go tak a nie inaczej, a później dokonała wyboru tak odleglego od wybrażeń wszystkich, którzy czytając o Sevie wzdrygali się na samą myśl o Jego wyglądzie i niecnych zamiarach. ;>
pozdrawiam
Mysle ze wziela pod uwage bardziej wzglad na to, jak zagra charakter, a nie na wyglad. Bo ktoz inny bardziej nadaje sie na zgorzknialego ponuraka...?;) Zreszta wyglad postaci w ksiazce ma znaczenie, ale raczej poboczne, wg mnie. W koncu po to jest ksiazka, zeby sobie co nieco wyobrazic, prawda? Autor nakresla w jakis sposob dana postac, ale nie ma prawa nas ograniczac. Nie jestem zbyt obeznana w tej materii (ksiazki serii HP), ale takie jest moje skromne zdanie
jesli wygląd nie ma znaczenie, lub tylko poboczne dlaczego Snape nie jest przystojnym, wysokim, czarnowłosym mistrzem eliksirów( my wiemy, że jest, ale dlaczego nie jest tak opisany) w końcu postaci mają jak najlepiej oddawać treść książki i opisy w niej zawarte. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać, jeśli nie to własciwie po co te wszystkie castingi;d wiemy, że aspekt wizualny liczy się w podobnym jeśli nie równym stopniu z warsztatem aktorskim. Tak czy inaczej Snape jest jeden i dla mnie jest to postać wykreowana przez Rickmana. ;]Tak książka jest po to, żeby sobie co nieco wyobrazić, a jej ekranizacja? wg mnie żeby te wyobrażenia przenieść jak najwierniej na ekran. ;)
pozdrawiam
"my wiemy że jest". Owszem;]
Ja się niekoniecznie z Tobą zgodzę. Ekranizacja książki jest na jej podstawie. Słowo "podstawa" mówi samo za siebie. Nie leży w obowiązku scenarzysty, czy reżysera dokladnie zdublowac to, co napisał autor książki. Zresztą jedno wyklucza drugie: każda wyobraźnia jest inna, więc jak mozna zadowolic jednocześnie w równym stopniu reżysera i odbiorców? Nie napisalam że wygląd nie ma znaczenia, ale że ma mniejsze znaczenie w stosunku do odwzorowania charakteru i usposobienia danej postaci. Powierzchownośc jest bardzo, ale to bardzo względna...jak wiemy doskonale na przykładzie Rickmana. Można by bylo długo snuc wywody na ten temat, ale dla mnie niekoniecznie warsztat aktorski jest priorytetem na równi z zachęcającym wyglądem. Jesli już to dla mnie ważna jest bardziej ta "iskierka" niż ładna buzia. Zresztą w WIĘKSZOŚCI nabywcami książek HP są bardzo mlodzi ludzie, żeby nie powiedziec dzieci. Rowling musiała jakos nakreslic przewrotnie negatywnego bohatera, jakim jest Snape (lub może był?). Wygląd nie budził przecież wstrętu, czy obrzydzenia (pomijając włosy;)), lecz dystans, obawę, tworzył powiew chlodu i aurę tajemniczości wokół bohatera. Czy nie tyczy się to samo filmowej postaci...? Pomimo wszystko cel został osiągniety-filmowy Snape jest chyba obecnie bardzo lubiana postacią. Głownie ze względu na aktora;)
pzdr
Ekranizacje hp są do kitu. Każda, co do jednej ma jakiś mankament, który psuje wszystko. Pierwsze dwie - kiepska gra czołówki, jeszcze dzieci, właściwie. Trójka... była dość wierna książce, ale nijaka. Czwórka byłaby niezła, ale jest coś, czego nie potrafię wybaczyć: znikający kocioł. Po chwili zastanowienia z pewnością skojarzycie, którą scenę mam na myśli...
Piątka miała nędzne zakończenie, nudne, właściwie niepotrzebne. Była fajnie zrobiona, ale ostatnie pięć, czy dziesięć minut nudy rozwiewa wszystko. Całe to "dobre wrażenie", jakąkolwiek ekscytację.
W końcu się zbuntowałam i na szóstą część nie wybrałam się do kina, obejrzałam pirata z internetu. I dobrze, zresztą, bo okazała się denna, żałosna, mon Dieu, to był koszmar. Zrobiono ze świetnej książki tani romans, scenariusz zamiast na - w książkowej wersji - porywającej akcji, skupił się na idiotycznych miłostkach. Nie, to nie do wybaczenia...
Naprawdę zmarnowali potencjał kilku świetnych aktorów, chociażby właśnie Rickmana. No, chyba nie powiecie mi, że na którejkolwiek z Was zrobiła wrażenie finałowa scena z "Księcia..." Było źle, wybiórczo, bez emocji, jak zwykle za krótko. W konfrontacji Snape - Harry, szczególnie w tamtej chwili, powinny sypać się iskry, a widzowi robić gorąco, tymczasem siedziałam przed ekranem zniechęcona i zażenowana tym, co zrobili z tą książką.
Tak, było kilka dobrych scen, ale czuję poważny niedosyt. Ze względu na Alana również. Ech.