W "Parnassusie" miałem wrażenie,na początku, ,ze to właśnie Jim gra ;) a tu niespodzianka! Rzecz jasna pozytywna ( w "Boy-A" pan Andrew rozłożył mnie na łopatki :D)
Myślałam, że tylko ja miałam takie wrażenie:) Ale swoja drogą, szkoda, że nie grał go Jim, bo go uwielbiam:))
Ja słyszałam wcześniej, że porównują do Sturgessa, czego po zdjęciach kompletnie nie widać. Ale w Boy-A faktycznie identyczny... Ta lekkość, ten błysk w oku, uroczy akcent. Gdyby nie nos, ciężko byłoby odróżnić ;-)
a mi przypominał chwilami strasznie Adama G. Sevaniego ze Step up 2 i 3 ; ) , szczególnie pod koniec filmu, jak się wkurzał : D