Audrey HepburnI

Audrey Kathleen Ruston

8,0
15 127 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Audrey Hepburn

Pomijając wygląd,wdzięk,oczy i całą jej fizyczną i duchową wspaniałość była też niepowtarzalną aktorką.Kiedyś w 'Filmie' jakaś pani redaktor wyraziła się o niej słowami,że 'nie była to aktorka najwyższych lotów'.Ja się nie zgadzam-choć może jestem zaślepiona tymmoim zachwytem nad nią??Jednak myślę,że niemożliwością jest tak twierdzić po oglądnięciu choćby 'Historii zakonnicy' czy kultowego już 'Śniadania...'.To była moja pierwsza ulubiona aktorka,zaczęło się 6 lat temu od 'Doczekać zmroku'.Od tamtej pory nic się nie zmieniło...

wonderwall

Tak Audrey była niesamowita, pełna wdzięku elegancji. Nie potrzebowała nagich sesji i wyzywających kreacji by zwrócić na siebie uwagę. Umiała grać.
Była ciepła, delikatna miała dobre serce i była skromna, o czym świadczy np. jej grób, oraz to że gdy się zestarzała nie robiła sobie żadnych botoksów operacji itp. .

wonderwall

Nie wiem czy "duchową wspaniałością" można nazwać kobietę, która bez mrugnięcia okiem rozbijała coraz to kolejne małżeństwa, odbierając ojców dzieciom i nie mając żadnego szacunku do żon swojego kochanka, obnosiła się z pierścionkami zaręczynowymi, kiedy ci byli jeszcze żonaci, w trakcie rozwodu...

spalamzbonjovim

Czy aby nie demonizujesz?
Ileż to małżeństw rozbiła Hepburn? Z tonu wypowiedzi wnioskuję, że nie sposób tego zliczyć.
Owszem, miała romanse jak zdecydowana większość populacji.
Na planie "Sabriny" wdała się w romans z seryjnym uwodzicielem Williamem Holdenem, którego poprzednią zdobyczą była Grace Kelly. Obie były młode i uległy jego urokowi, małżeństwo Holdena przetrwało. Mel Ferrer był w związku małżeńskim kiedy go poznała, ale nie była bezpośrednią przyczyną tego, że rozszedł się z żoną. Kolejny romans nawiązała dopiero na planie "Dwoje na drodze" z Albertem Finneyem, który nie był zamężny (sama pozostawała w małżeństwie tylko ze względu na dziecko). Za wszystkie swoje uczuciowe grzeszki przepłaciła dwoma nieudanymi małżeństwami.
Pierwszy mąż - frustrat i psychiczny kat nie mógł znieść swoich artystycznych niepowodzeń i pozostawania w cieniu żony, na której był utrzymaniu, drugi był jej niewierny i zdradzał ją za każdym razem kiedy wyjechała z Rzymu - nawet nie kryjąc się z tym.
Sam fakt, że dała się ponieść namiętności nie świadczy o tym, że nie miała kręgosłupa moralnego czy ducha. To ludzkie, że błądziły a słodycz miłości od wieków kusi ludzi najsilniej i popycha do wielu życiowych błędów. Hepburn z pewnością była niebywałą osobą - była wrażliwa na krzywdę innych, skromna, świetnie współpracowała z innymi, nie była wyniosła. Poświęciła ostatnie lata na walkę z głodem, ubóstwem, chorobami. Może gdyby ograniczyła swoją aktywność i zajęła się sobą, wcześniej podjęłaby leczenie zamiast na wpół świadomie umierać w męczarniach

madz20

Widzisz, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy faktycznie demonizuję, każdy musiałby się zastanowić czym dla niego jest instytucja małżeństwa, przyrzeczenia i zdrady. Dla mnie, jako kobiety, zdrada jest czymś wzbudzającym największą odrazę, świadczy o tchórzostwie, braku jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoje czyny i uczucia. Związki się rozpadają, oczywiście, ale jeżeli uczucie wygasa, trzeba mieć odwagę przeprowadzić rozmowę i rozstać się z drugą osobą, zamiast ją okłamywać i pozwalać jej żyć w iluzji. Nie mam żadnego szacunku dla osób, które zdradzają, a jeszcze mniejszy mam do osób, które stają się kochankami, bo oddają się osobie, która nie ma żadnych wartości moralnych, pokazując tym samym, że są gorsze od nich. Stwierdzenie "pozostawała w małżeństwie ze względu na dziecko" jest śmieszne, widać, że nigdy nie doświadczyłaś życia w domu, gdzie rodzicom się nie układa i nigdy nie przeprowadziłaś poważnej rozmowy z żadnym z nich, że lepiej by było, gdyby się rozstali.

Co do współpracy z innymi jeżeli chodzi o Hepburn to słyszałam również odmienną wersję - bardzo często przychodziła na plan filmowy pijana lub skacowana, co utrudniało pracę.


Nie oceniam tej kobiety jako aktorki, ani działaczki charytatywnej. Oceniam ją jak kobieta kobietę, a "duchową wspaniałością" w takiej ocenie nazwać jej nie można.

spalamzbonjovim

Kimże jesteś, żeby oceniać ją jako kobietę? Możesz ją oceniać tylko w kategorii jej publicznej działalności, czy to jako aktorki czy filantropki.
Aż dziwne, że Twoja niezachwiana moralność nie przypomniała Ci, że pozwalanie sobie na radykalną ocenę drugiego człowieka, którego się nawet nie zna jest po prostu słabe i grzeszne.
Widzę wiele nieścisłości w Twoim wywodzie, przede wszystkim błąd logiczny - z jednej strony piszesz o istocie małżeńskiego przyrzeczenia, a z drugiej za oczywiste przyjmujesz możliwość rozejścia się w chwili, gdy uczucie wygasa.. Rozważania przerosły autora.. Być może zbyt wiele własnych doświadczeń przekładasz na życie innych, na szczęście życie to nie szablon i nie da się trafnie analizować życia innych przez pryzmat własnych doświadczeń.

"Co do współpracy z innymi jeżeli chodzi o Hepburn to słyszałam również odmienną wersję - bardzo często przychodziła na plan filmowy pijana lub skacowana, co utrudniało pracę."

Ciekawa jestem tylko źródła tych sensacji, bo to pierwszy raz kiedy się z nimi spotykam, a jestem szczęśliwą posiadaczką wszystkich polskojęzycznych biografii Hepburn. Także gwoli ścisłości poproszę o nie.

madz20

Oh, kimże jestem? Jestem kobietą, która ma prawo oceniać wybory innej kobiety. Nie sądziłam, że do wyrażania swojej opinii o cudzych poczynaniach potrzebne jest specjalne upoważnienie na piśmie, pewnie jeszcze wydane przez Ciebie. Co do mojej oceny, powiedz mi, co w niej było takiego radykalnego? Czyż stwierdzenie, że kobieta, która oddaje się zdradzie, nie jest wspaniała duchowo, jest aż tak radykalne?

Kolejna kwestia, dotycząca małżeństwa i rzekomo tego, że moje przemyślenia mnie przerastają. Widzisz, przyrzeczenie jest umową pomiędzy dwiema stronami, a nie cyrografem. Nie widzę nic złego w rozejściu się jak cywilizowani ludzie z powodu braku szczęścia i miłości w związku i nie wiem, dlaczego miałoby to jakkolwiek godzić w instytucję małżeństwa, które powinno właśnie na szczęściu i miłości się opierać. Widzę natomiast zło w oszustwie i tchórzostwie, całowaniu jednej kobiety a następnie wracaniu do domu i całowaniu kolejnej, zapewniając ją, że nic się nie dzieje. Widzę zło w upokarzaniu swojej żony, kiedy wszyscy znajomi i sąsiedzi wytykają ją palcami, jaką była naiwną kobietą, że nie zorientowała się wcześniej, że mąż ma kochankę. To jest coś złego, czego w normalnym rozstaniu nie ma. Ludzie powinni mieć na tyle odwagi, by wziąć odpowiedzialność za swoje uczucia, czego nie robią, wdając się w romans.

Życie to nie szablon, masz rację. Nie można w nim też użyć korektora, wymazując wszelkie błędy, jakie zrobiły osoby nam bliskie, czy też podziwiane, jak w Twoim przypadku zrobiła twoja idolka.

Co do alkoholowych ekscesów Audrey, o ile się nie mylę to w filmie z Jennifer Love Hewitt był poruszony ten wątek, również Billy Wilder w jakimś programie dokumentalnym wypowiadał się na temat jego współpracy z nią przy Sabrinie. W artykule Ann Billson również znajduje się informacja na temat jej częstego spożywania szkockiej. Jednak jako wielka fanka to Ty powinnaś o tym wiedzieć. Zabawne jest to, że najczęściej ludzie, którzy deklarują się jako wielcy fani, zapominają o czarnych stronach swoich idoli, a przecież to nie na tym polega.

Tak czy inaczej, sądzę, że nie ma sensu kontynuować tutaj tej dyskusji, filmweb to nie miejsce na rozmowy o moralności i wierności małżeńskiej.

Pozdrawiam i życzę miłej nocy

spalamzbonjovim

Ja nie jestem zwolenniczką wyświęcania ludzi ale mam na tyle przyzwoitości by nie oceniać ich życiowych wyborów i nie perorować o tym zapiekle na ogólnodostępnym forum.
Osoby publiczne są poddane osądowi tylko za ich publiczną działalność, przysługuje im prawo do prywatności tak jak wszystkim. Uzurpowanie sobie prawa to oceniania standardów moralnych konkretnych osób publicznych jest nadużyciem godzącym w ich dobro osobiste.
Tak się spodziewałam, że otrzymam "źródła bez źródła". Poza tym, czy wypicie szklaneczki szkockiej ma świadczyć o nadużywaniu alkoholu i utrudnianiu tym pracy? To już się robi śmieszne i co raz bardziej zmierza w kierunku rynsztoka...
Słusznie zauważasz, że filmweb to nie miejsce na takie dyskusje, szkoda tylko, że refleksja dopada Cię po obsmarowaniu konkretnej osoby...

madz20

Jesteś bardzo zabawna z mówieniem o prawie o prywatności osób publicznych. Widzisz, kto chce dbać o swoją prywatność, ten o nią dba, a kto nie, ten dostarcza prasie informacje o tym, z kim się umawia i z kim sypia. Do domu pani Hepburn jej nie wchodziłam, są to informacje podane publicznie, więc mam prawo je ocenić i w żaden sposób nie godzi to w jej dobro osobiste, bo sama pozwoliła na to, by informacje te znał cały świat.

Jeżeli chodzi o moją refleksję, to dotyczy ona Twojego wnikania w mój światopogląd dotyczący miłości i wierności, a nie życiowych wyborów małżeńskich Audrey, bo w tym wypadku, to forum jest dobrym miejscem. Jeżeli zaś chodzi o źródła, to wybacz, ale nie mam czasu na szukanie konkretnych tytułów, mam sporo zajęć, poza tym stwierdzenie "film z Jennifer Love Hewitt" chyba jest wystarczająco jednoznaczną odpowiedzią, o co mi chodziło, prawda?

Pozdrawiam

spalamzbonjovim

Faktycznie, jeżeli śmieszy Cię prawo to nie jesteś partnerem do dialogu, bo zwyczajnie nie dorastasz do niego.
Nikt nie jest zobowiązany do dbania o swoją prywatność, to obowiązkiem innych jest powstrzymanie się od ingerencji w nią. Powinnaś wiedzieć, że ze swoich praw możemy korzystać tylko póki nie naruszamy swoim działaniem praw innych osób. Ocenianie życia prywatnego osób publicznych na forum, wobec innych osób jest niczym innym jak naruszaniem dobra osobistego, w tym wypadku czci i dobrego imienia.
Wybacz, ale ekspansywność z jaką zabierasz głos przeczy tezie o braku czasu na odnalezienie źródeł. Ale nie martw się! Wyręczyłam Cię i na stronie telegraph'u przeczytałam artykuł, na który się powołujesz. Nie ma w nim ani słowa o nadużywaniu alkoholu, który powodowałby brak gotowości do pracy, jak to ujęłaś cyt.: "bardzo często przychodziła na plan filmowy pijana lub skacowana, co utrudniało pracę".
Twoje sensacyjne informacje okazały się oderwanymi od rzeczywistości nadużyciami... Agresja i nic więcej, nie do pomyśleniu u osoby, która wciąż stara się uosabiać sumienie świata.
Prześpij się z Bon Jovim może Ci przejdzie ta złość i napastliwość :D.

madz20

Śmieszą mnie Twoje stwierdzenia a nie prawo, bo tak się składa, że jestem studentką prawa i to, co w tym momencie mówisz, nie jest prawdą. Osoba publiczna ma inne prawa niż osoba prywatna, a aktorzy zaliczają się do grona osób publicznych, więc kiedy pojawiają się w miejscach, gdzie dziennikarze mogą zrobić im zdjęcie, nie jest to żadne nadużycie ich praw. A to, że pojawiały się w takich miejscach ze swoimi sympatiami, to jest już wyłącznie ich wybór. Gdyby pani Hepburn nie chciała, by wiedziano o jej romansach, zachowywałaby się w zupełnie inny sposób, a już na pewno podałaby dziennikarzy, którzy zakłócają jej prywatność do sądu, gdyby faktycznie łamali jej prawo. Ona jednak tego nie zrobiła i jestem przekonana, że tym bardziej nie miałaby pretensji do ludzi, którzy komentują informacje powszechnie dostępne. Jedynie jej zagorzali fani nie pozwalają powiedzieć na ten temat złego słowa i wszędzie dopatrują się możliwości do wysłania takich "przestępców" do kryminału. Naruszeniem dobrego imienia było by z mojej strony, gdybym wymyśliła jej romanse z żonatymi mężczyznami, bo to byłoby kłamstwo i zniesławienie. Ja tylko komentuje prawdziwe wydarzenia, co nie jest niczym złym. Tak samo jak mogę skomentować moją sąsiadkę, jak i byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, tak mogę skomentować i Audrey.

Cóż, pozwolę sobie zacytować swoją wypowiedź o artykule, na który się powoływałam - " W artykule Ann Billson również znajduje się informacja na temat jej częstego spożywania szkockiej". Jeżeli chodzi o jej utrudnianie pracy na planie filmowym, tutaj powoływałam się bardziej na film z Jennifer Love Hewitt (piszę o nim już trzeci raz, a ty to tak bardzo ignorujesz....) i wypowiedzi reżysera Sabriny. Wciskanie ludziom w usta różnych rzeczy nie przejdzie na forum, gdzie wszystko można odtworzyć.

Zastanawiam się natomiast, gdzie widzisz agresję i złość. Ja raczej widzę tutaj dyskusję na poziomie, która rzadko zdarza się na tym portalu, gdzie w większości wszelkie dyskusje kończą się na obrażaniu się nawzajem. Ja tą wymianę zdań bardzo sobie cenię i nie rozumiem, czemu jesteś tak negatywnie nastawiona do mojej osoby.

Pozdrawiam

spalamzbonjovim

Ręce opadają - zniesławienie, kłamstwo i dobro osobiste razem.. Nie rozróżniasz prawa cywilnego od karnego, jak dobrze, że od studiów do praktyki daleko...
Widzisz, komentowanie na forum życia osobistego już jest naruszeniem dobra osobistego w postaci prawa do życia osobistego (w tym momencie przypominam Ci, że katalog dóbr publicznych jest otwarty).. Odsyłam do orzecznictwa i komentarzy celem podreperowania wątłej wiedzy.

Ciekawe, która Alma Mater edukuje takich prawników...

PS

Jak Twoim zdaniem film fabularny może być źródłem - dowodem, skoro występuje w nim inwencja twórcza?
Zauważ, że między stwierdzeniem, że Hepburn paliła dużo papierosów i piła szkocką jest daleka droga do nadużywania alkoholu w stopniu umożliwiającym pracę.
Dalej uważasz, że te rewelacje nie godzą w dobre imię?

madz20

KOREKTA:
"w tym momencie przypominam Ci, że katalog dóbr publicznych jest otwarty"
* dóbr osobistych

madz20

Ty zaś nie odróżniasz osoby publicznej od osoby prywatnej i fakty, że naruszenie dobra osobistego musi nieść ze sobą faktyczną szkodę, a mój komentarz w żaden sposób szkody w życiu pani Hepburn nie uczynił. Ludzie mogą komentować, plotkować i wyrażać swoją opinię, o ile nie robią nikomu w ten sposób krzywdy, a nie sądzę, żeby moja opinia na filmwebie była aż tak ważna i znacząca, by wpłynęła na cokolwiek. Tak więc argument jak najbardziej nietrafiony. Nie bulwersuj się aż tak strasznie, nie jestem tak ważną osobistością, by komukolwiek tutaj zaszkodzić. Tym bardziej prosiłabym o nieobrażanie mnie, bo ukazujesz jedynie, jak wątła jest Twoja kultura osobista. Tak bardzo boli Cię to, że nie mam zbyt pochlebnych opinii o kobietach, które wiążą się z żonatymi mężczyznami, że oskarżasz mnie o naruszanie dobra osobistego w postaci prawa do życia? Zastanów się, naprawdę.

Uważam, że skoro film został wydany jako "biografia", to może być źródłem, owszem. Myślisz, że w Twoich mądrych książkach nie ma żadnej inwencji twórczej?
Co do rewelacji - nie są one moje, jedynie odtworzone, więc nie miej pretensji do mnie, zaś do autorów.

PS. Wiesz, wrzucenie jak najwięcej mądrych słów do wypowiedzi wcale nie uczyni, że będzie ona bardziej zjawiskowa. Wszystko da się powiedzieć prosto, naprawdę.

spalamzbonjovim

Nie boli mnie fakt, że ktoś może mieć niepochlebne zdanie o innej osobie ale nie toleruję głupoty i psioczenia trzy po trzy, które namiętnie uprawiasz.
Wchodzisz w forum i upajasz się tzw.: hejtowaniem. Wiedzę, że masz do tego szczególny dar - wypowiadasz się rzadko ale zawsze w złym tonie, odgrzebujesz tematy sprzed kilku miesięcy, żeby rozsiewać powzięte nadinterpretacje, których bezpośrednich źródeł nie potrafisz nawet wskazać.
Zdaj sobie sprawę, że osoba publiczna poza swoją działalnością ma życie prywatne, w którym ryjesz jak świnia za truflami.
Nadto polemizowałabym czy rozsiewanie plotek nie czyni szkody... Dziwny brak wrażliwości jak na deklaracje o wierze w wysokie morale.
Tyle ode mnie, mam nadzieję, że na forach tego portalu więcej się nie spotkamy.

madz20

W sumie pozwolę sobie już zakończyć tę dyskusję, bo zaczęła mnie ona trochę męczyć. Gdyby skomentowanie czyichś romansów faktycznie było takim strasznym czynem, nie istniały by tabloidy, nie byłoby takiego zawodu jak paparazzi. Tak samo jak powiem, że nie podoba mi się to, że Woody Allen ożenił się se swoją adoptowaną córką, że Angelina Jolie i Brad Pitt mają słodkie dzieci, tak samo mogę stwierdzić, że Audrey wiążąc się z żonatymi mężczyznami nie wykazała się klasą ani dobrym smakiem. I nie robię w tym momencie nic złego, chociaż Ty tak usilnie mi próbujesz to wmówić, używając coraz to mądrzejszych słów.

Pozdrawiam i życzę miłego weekedu

spalamzbonjovim

Dziewczyno, weź już lepiej naprawdę skończ, bo znów mijasz się z faktami - Soon-Yi Previn nie była adoptowaną córką Allena!
Soon- Yi była adoptowana przez Farrow i jej męża Previna, Allen wdał się z nią w romans kiedy był w nieformalnym związku z jej adopcyjną matką.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones