Winno się go ocenić jako aktora, ale dla przykładu powiem, że moja 14 letnia siostrzenica jest w nim podobno zakochana (gdyż jest "ładny" i "słodki"), a to wiele tłumaczy...
tak, wiele tłumaczy xD ale faktycznie jest fajny, jednak moim ukochanym nadal jest Joseph Gordon Levitt. Nie: Tom Hardy... To Tom Hardy Czy Joe Gordon Levitt? Który lepszy?! Pytam serio...
Nie wiem Hagal.
Z mojej strony to był sarkazm.
Jeśli mam dokonywać wyborów, to koncentruję się jedynie na płci niewieściej...
Sama mam 14 lat i również uważam, że Ben jest przystojny, ale myślę, iż nie wykazał się w filmie niczym innym jak tylko urodą.
Grał gościa mocno i beztrosko korzystającego z życia, czarował panienki itd. Z natury ma urodę amanta, więc nie musiał się wysilać, starać, robić specyficznych min...mimo tego film mi się bardzo spodobał, teraz czekam na "Killing Bono" z jego udziałem, może być dobry...
W rolę Doriana mógł się trochę bardziej wczuć ale wcale nie było tak źle jak wiele osób twierdzi. Czytałam "Portret Doriana Gray'a" kilka razy i wydaje mi się że własnie o to chodzi. Jest on usposobieniem piękna i zepsucia, nie musi byc jaką "głęboką :postacią że tak to ujmę >D
No. Co do filmu. Mam bardzo mieszane uczucia bo obsolutnie nie oddał przesłania książki a to w ekranizacjach jest najważniejsze. Odniosłam wrażenie że chciano zrobić z tego jakiś horror czy film akcji co było bardzo złą decyzją. W "Dorianie" nie chodzi o fabułę tylko o ukazanie piękna.
Zdjęcia też nie były złe. Najlepsza scena to zdecydowanie ta z Dorianem i Bazylim :3 Cieszę się że ją ostatecznie zamieścili, bo to chyba taki ukłon w stronę Oscara Wild'e <3
Nie chcę się kłócić ale w tej książce wcale nie chodziło o ukazanie piękna, tylko chodzi głównie o przemianę głównego bohatera pod wpływem lorda Henry'ego i o to że ze skromnego chłopaka stał się zagorzałym wyznawcą dekadentyzmu(filozofii mówiącej o korzystaniu z życia do granic możliwości, bez zachamowań i bez wszelkiej moralności, korzystanie z różnego rodzaju przyjemnści). Dorian zaprzedał swoją duszę względem filozofii którą wyznawał, a portret który namalował Bazylii był odzwierciedleniem zepsutej duszy Dorina. Uważam że Ben sobie poradził w tej roli, a sam film jest bardzo dobrze zrobiony.
Ja też uważam że poradził sobie w tej roli. Świetnie zagrał tą przemianę, z jego twarzy można było wyczytać wszystko co działo się w duszy Doriana Greya.
zapewne Lola chodziło Ci o hedonizm, a nie dekadentyzm, bo to całkiem inne pojęcie i mogłaś niechcący wprowadzić kogoś w błąd, pozdrawiam :)
Wybacz, rzeczywiście chodziło o hedonizm. Zmylił ,mnie fakt że niedawno omawiałam Portret Doriana Graya na j. polskim i nauczycielka wspomniała że Dorian był również dekadentą. Ale chodziło mi tutaj o hedonizm. Jeszcze raz przpraszam:)
Mam nadzieję, że matura zdana. Niestety nie ma określenia "dekadenta", jest tylko "dekadent". A w przypadku Doriana chodziło raczej o dandysa.
Oscar Wilde nie był bynajmniej moralistą, a Lord Henry poniekąd był uosobienie samego autora. Tak więc nie sądzę żeby na prawdę chodziło o pokazanie wewnętrznej przemiany głównego bohatera...ale skoro omawiałaś to W SZKOLE to wcale się nie dziwię,że odwołujesz się do takiej interpretacji...btw. nie wiedziałam,że "Portret (...)" jest w kanonie lektur : o W której klasie ?
Co do lektur - pozwólcie, że ja wtrącę swoje trzy grosze ;).
Dorian Gray jest lekturą, ale nadobowiązkową, bowiem (przynajmniej dla maturzystów 2011) jest wymagana jego znajomość tylko dla poziomu rozszerzonego. Także normalnie w szkołach nie powinno się tejże książki przerabiać. U mnie omawialiśmy ''Portret...'' tylko na lekcjach dodatkowych, dla osób, które zdają zakres rozszerzony.
To prawda co mówi Progresywna... Ja przerabiałam tą książkę nadobowiązkowo jak również zdaję w tym roku maturę na poziomie rozszerzonym. Szkoda że nie ma tej lektury w kanonie na poziomie podstawowym, gdyż według mnie "Portret Doriana Graya" jest dużo ciekawszą książką niż np. "Kordian"... Tak samo uważam że "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa jest bardzo ciekawa. Przynajmniej dobrze się je czyta. Co do lektur z kanonu podstawowego to chyba najbardziej przypadła mi do gustu "Dżuma" i szekspirowskie dramaty... A z rozszerzonej jeszcze "Faust". Ale nie będę zanudzać o lekturach na forum Bena Barnes'a:) I jeśli chodzi o nigo to cieszę się że dostaje również inne role poza Narnią(seria to oczywiście klasyka, ale jeśli chodzi o filmy to nie każda część jest dobrze zrobiona, mam na myśli "Wędrowca do świtu"). Szczerze powiedziawszy to zaskoczył mnie Ben w roli "upadłego anioła" Doriana Graya... Jest bardzo wiarygodny, takie jest przynajmniej moje zdanie...
Jeśli chodzi o Bena to filmy które z nim oglądałam ,wywiady to on jest moim faworytem wśród aktorów a ja rzadko tak polubię jakiegokolwiek ;p A filmu Dorian Grey jeszcze nie obejrzałam i bardzo bym chciała ;)
No jak w Dorianie grał takiego podrywacza to z jego zalotnym spojżeniem Twojej sistrzyczce się nie dziwie ;P.
Jako zagubiony i niewinny chłopiec był faktycznie mało przekonujący, ale kiedy Dorian się zmienia, myślę, że Ben dobrze sobie poradził. Do twarzy mu z papierosem i sporo "gra twarzą". Jest młody - wyrobi się. Poza tym jest Brytyjczykiem i hartował się w teatrze, z tego MUSI coś wyjść ;)
Uwielbiam "Portret Doriana Graya" i myślę, że w ekranizacji zawiniła spłycona fabuła. Zupełnie nie rozumiem motywu córki Wottona - po co ją sztucznie dodawać? Czy w każdym filmie zła postać musi się zakochać na zabój, żeby przeżyć katharsis? Po łapach powinien dostać scenarzysta, a nie po Benie jeżdżą ;P
Tak masz rację, postać tej córki była zupełnie niepotrzebna, zwłaszcza że w książce Dorian wcale nie przechodzi tego "katharsis". Wcale się nie zmienia, tylko widząc że portret stał się odrażający chciał sztucznie pokazać że się zmienił. Myślał że jeden dobry uczynek w jakiś sposób poprawi wygląd portretu, natomiast film pokazał jego cudowne nawrócenie pod koniec co oczywiści mijało się z fabułą książki.
Jak dla mnie przystojny jest i to bardzo, ale aktor z niego słaby... śliczna buźka zapewnia mu role...
Ja uważam, że dobry aktor, to taki, którego nie będziemy utożsamiać całe życie z jedną rolą. Musi grać i uosabiać bohatera sztuki, nie dawać siebie. Ben póki co ma u mnie bardzo pozytywne noty, nie tylko za niewątpliwą urodę, ale za właśnie swój kunszt aktorski. Nie będę tu porównywać filmu do książki, bowiem nie da się na ekranie, przedstawić dzieła, które składa się głównie z przemyśleń, za pomocą dialogu i obrazu. W filmie Dorian przechodzi przemianę duchową. Moim zdaniem Ben tą przemianę ukazuje doskonale. Najpierw oglądamy go nieśmiałego, czystego, widać to w jego ruchach, sposobie mówienia. To jak niepewnie stawia kroki, dotyka wszystkiego, nieśmiałość w rozmowie z Sybillą... Dla mnie był on wręcz chłopcem nieporadnym, śmiesznym. Natomiast później już jest zupełnie inny, nie ma w nim okrucieństwa, jednak scena, kiedy Dorian wraca z podróży, staje przed ludźmi z chytrym uśmieszkiem i zawadiacko chowa ręce w kieszeniach ukazuje go nam, jako mężczyznę, który doskonale wie, jakie emocje wywoła i chce tego. Jest pewny siebie, bez tych czystych, chaotycznych uczuć z młodości. Zna życie, rozumie je, wszystko w nim jest głębsze, ukryte pod złem. Dialog między nim, a córką Henryka jest jedną z najwspanialszych scen tego filmu, gdzie widać, jak bardzo zmieniony jest główny bohater, ten, który na początku sztuki podskakiwał z radości przekazania informacji o swojej miłości do Sybilli, mówi teraz, że miłość jest iluzją... Film trzeba analizować. Nie można oceniać aktora po jednym obejrzeniu obrazu, w którym zagrał. Zanim się określi czy jest zdolny czy nie, warto zrozumieć sens filmu i odszukiwać emocje w twarzy artysty, w akcencie z jakim mówi dane kwestie. Nie można też pochopnie oceniać postaci. Jedna z końcowych kwestii "Jestem tym, czym mnie uczyniłeś" jest zaakcentowana bardzo wyraźnie, słychać w niej żal, rozczarowanie, rozgoryczenie i może nawet gniew. Warto dodać, że widziałam z tym aktorem kilka obrazów: Doriana Graya, Opowieści z Narnii, Wojnę domową i Gwiezdny pył. Nie utkwił mi w pamięci, jako jedna z postaci, jest nadal Benem Barnesem, to dla mnie największe zapewnienie, że dobry z niego aktor.
Bowiem grający u jego boku Colin Firth utknął mi już w głowie, jak Henryk z Doriana Graya, choć widziałam z nim wiele filmów. Chociaż lubię go i przyjemnie się na niego patrzy, nie jest dla mnie aktorem godnym nagradzania.
Pozdrawiam.
Tak Kocham_BenaB - on jest sliczny wiec ogladnijmy wszystkie jego filmy, a na koniec pozachwycajmy sie jego slicznoscia. Bo przeciez nie jest wazne, czy dobrze zagral czy nie, wazne jest to, ze moze byc kulawym aktorzyna ale przeciez jest sliczny ;P
Przepraszam, nie potrafilam sie powstrzymac. Ogolnie uwazam, ze Ben jest dobrym aktorem i jeszcze nas nie raz zadziwi swoimi zdolnosciami...no i jest sliczny :P