Christopher NolanI

Christopher Jonathan James Nolan

8,7
32 969 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Christopher Nolan

Uwaga, ostrzegam, że jest to mój autorski wywód i wcale nie zakładam, że jestem pierwszy, który głosi swoje uwagi. Jeżeli ktoś się nie zgadza, niech pisze, byle z kontrargumentami, a nie na zasadzie "ja mam rację, a ty nie masz" - nie bawmy się w dziecinadę.

"Memento", 2000
Głównym bohaterem jest Leonard Shelby pracujący jako agent ubezpieczeniowy. Widzowie poznają go jednak w innym, całkiem mniej normalnym momencie; kiedy przystawia lufę policjantowi imieniem Teddy (a właściwie ksywką) a następnie, po krótkim dialogu, strzela mu w głowę.
Po kilku scenach, które przebiegają zupełnie odwrotnie, niż powinny, tj. od końca do początku, dowiadujemy się prawdy o głównym bohaterze. Cierpi on na zanik pamięci krótkotrwałej, w związku z czym nie pamięta tego, co robił przez ostatnie pięć minut swego życia. Aby jakoś w tej niefajnej sytuacji utrzymać się na powierzchni, zapisuje wszystko to, co robił ostatnio na kartkach bądź robiąc sobie tatuaże na ciele. Oprócz tego, Shelby wspomina swoją żonę oraz to, kim był przed feralnym wypadkiem, a także... morderstwo, jakiego dopuścili się włamywacze na jego małżonce. Od tamtej chwili Shelby żyje wyłącznie przez żądzę zemsty. Jego życie ma się polepszyć, jego zdaniem, jeśli pomści śmierć swojej ukochanej kobiety. Tyle tylko, że nie wie on do końca, na kim się zemścić, a pomoc zarówno detektywa Teddy`ego jak i tajemniczej kobiety imieniem Natalie, może okazać się tyleż korzystna co niekorzystna. Shelby, wydaje się bardziej wierzyć Natalie i to w dużej mierze poprowadzi go do morderstwa niewinnej osoby...
Gdyby bohater darował sobie wendettę a zajął swoją przypadłością w bardziej tradycyjny w szerokim tego rozumieniu sposób, nie byłoby w zasadzie filmu. Ale reżysera już w jego pełnometrażowym debiucie intryguje subiektywne spojrzenie oczami głównej postaci. Postać ta jest nie tylko chora, ale także przejawia niebezpieczne skłonności do upraszczania wszystkiego pod własną interpretację. Może w związku z tym uznać za winnego całkiem niewinną osobę. Jest do tego stopnia opętany obsesją zemsty, że nie baczy na konsekwencje. I to poprowadzi go do nieuchronnej zguby, choć mogło być przecież inaczej.

"Bezsenność", 2002
W drugim pełnometrażowym projekcie Nolana, ponownie mamy do czynienia z obsesją głównego bohatera. W tym filmie dotyczy to detektywa Willa Dormera, który został odesłany przez przełożonych aż na Alaskę w celu przeprowadzenia kolejnego śledztwa. Chodzi mianowicie o zabicie młodej dziewczyny, której mordercę Dormer ma pomóc odnaleźć tutejszej policji. Po jakimś czasie okazuje się, że mordercą może być pisarz popularnych kryminałów, mieszkający obok miasteczka, gdzie dzieje się akcja filmu. Jednak dla głównego bohatera, sytuacja mocno się komplikuje; podczas nagonki na mordercę, Dormer oddaje strzał w gęstej mgle (celowo?) do swojego partnera, który mógłby znacznie przyczynić się do popsucia kariery policyjnej Dormera. Całe zaś zajście obserwował morderca-pisarz, który po jakimś czasie dzwoni do detektywa i zaczyna prowadzić z nim nietypową grę psychologiczną. Obaj są mordercami, i obaj za wszelką cenę usiłują zataić swoje przewinienia. Dla obu staje się to obsesją i obu pisana jest niekolorowe zakończenie tej sytuacji.

"Batman. Początek", 2005
Trzeci już film reżysera Nolana, w którym podejmuje tę samą tematykę co poprzednio w swoich dziełach - obsesję. Rzecz jasna, tutaj chodzi o postać znaną całemu światu, mianowicie o Batmana, jednego z najbardziej popularnych komiksowych herosów. Jednak o ile komiksy z nim bywają często uproszczone tak, aby czytelnicy masowi mogli się bez trudu połapać we wszystkim, o tyle Nolan obrał sobie za cel uczłowieczenie Wayne`a. Dlatego Bruce Wayne, zaraz po śmierci swoich rodziców, wyrusza w daleką podróż po świecie, trafiając m.in. do położonej gdzieś w Himalajach wielkiej siedziby niejakiego Ra`s Al Ghul`a. Tam Wayne zdobywa wielką wiedzę na swój jak i inne tematy, m.in. zdobywając znajomości wschodnich sztuk walki. Bohater ten bowiem za wszelką cenę chce walczyć z przestępczością panoszącą się w jego rodzinnym Gotham City. Po powrocie do domu stwierdza, że światek przestępczy nie tylko nie został draśnięty przez skorumpowaną policję, lecz rozrósł się, niemal trzęsąc całym miastem. Dzięki pomocy starych przyjaciół, Wayne, za dnia biznesmen-playboy, w nocy przeistacza się w tajemniczą ciemną postać, z obsesyjnym spojrzeniem wyszukując kolejnych zbirów, których przyskrzyni na gorącym uczynku. Tylko, czy niekonwencjonalne metody działania jak i "niezdrowy" image Batmana zyska sobie aprobatę społeczeństwa?

"Prestiż", 2006
Czwarty projekt brytyjskiego reżysera i znowu mamy temat obsesji. Tym razem artysta umieścił akcję w światku magików angielskich z XIX w. Mamy tym razem nie jednego, lecz dwóch bohaterów, którymi są mężczyźni Angier i Borden. Z początku są sobie oddanymi kumplami, z czasem jednak obsesja bycia najlepszym w fachu iluzjonistycznym przesłania obu zdrowy rozsądek i zahamowania moralne. By zrobić lepszy numer, każdy z nich gotowy jest do popełnienia morderstwa. Ta niezdrowa konkurencja prowadzi do nieuchronnej katastrofy dla obu tych bohaterów. Pytanie końcowe jest nawet nie takie, który z nich był lepszym człowiekiem, ale który gorszym od drugiego. Właściwie, to obaj zasłużyli sobie na potępienie, lecz na osądy reżyser zostawił miejsce widzom, nie sobie samemu.

Podsumowując ogólne wrażenia po czterech produkcjach Christophera Nolana`a stwierdzam, że ten reżyser potrafi znakomicie odnaleźć się w różnych konwencjach i z właściwym sobie stylem rozprawiać o słabościach ludzkich, zwłaszcza w kontekście irracjonalnego ich dążenia do bycia kimś wielkim, kto będzie miał władzę nad innymi. W tym właśnie postanowieniu, wszyscy bohaterowie, a właściwie antybohaterowie tych filmów skazują siebie na wieczne potępienie. Są to ludzie skażeni własnymi ułomnościami, w dodatku zakażającymi swoimi obsesjami swoich bliskich. Innym uszło to na sucho, drugim - nie. Zadziwiające jest jednak konsekwentne podążanie przez Nolana obraną już na początku ścieżką. Czy po przejściu jej, wybierze kolejną podobną, czy też zajmie się innym tematem niż obsesja, przekonamy się wkrótce. Póki co wypada czekać na kontynuację Batmana i wierzyć, że Nolan swych ambitnych jakby nie było upodobań nie zamieni na te bardziej lekkie i sztampowe, dzięki którym może i więcej zarobi, lecz straci swoją oryginalność.




Thommy

Ciekawe, ale bardziej streściłeś filmy, wolałbym więcej twojej interpretacji, bo zapowiada się bardzo ciekawie. Ja u Nolana zauważyłem jeszcze jedną konsekwentnie pojawiającą sprawę - brak końcowego zwycięstwa głównego bohatera. Zazwyczaj każdy z nich osiąga swój cel, ale okazuje się, że nie zapewnia mu to szczęścia:
- Leonard co prawda wierzy, że zabił mordercę żony, ale jak wiemy, to całkowita nieprawda. Obarczony swoją chorobą jest właściwie niezdolny do własnego życia. Ponadto ma teraz zdjęcie z rozpaćkanym mózgiem "mordercy" - zapamięta, że wykonał "misję". I co dalej? W końcu jego obsesja stanowiła dla niego życiową motywację. Teraz nie ma celu, nie zna nikogo i co gorsza, nie ma szans na ratunek. Właściwie można by rzec, że najlepszym rozwiązaniem dla niego byłaby teraz kulka w łeb - koniec trudów, bo dalsze jego życie byłoby niekończącą się agonią.
- Will fabrykował dowody, zabił (czy rzeczywiście przypadkowo?) znajomego a następnie o mało nie doprowadził do tego, że skazano niewinnego człowieka, a mordercę wypuszczono. Zachował się tak samo jak znienawidzone przez siebie typy - zakopał prawdę pod dywan, bardziej bojąc się o własną skórę, niż sprawiedliwość. Jestem jednak zdania, że spośród wszystkich "Nolanowskich" bohaterów jest on największym zwycięzcą... Bowiem o ile w przypadku Leonarda obsesja była motywacją, tu jest ona związana z ukryciem prawdy, nie mobilizuje, Will najchętniej rzuciłby to wszystko w cholerę, ale zbyt zależy mu na własnych 4 literach. Gdy w końcu wyzbędzie się lęku o własną osobę, stanie się wolnym człowiekiem. I tak też się dzieje, ale jak wiemy, długo się tym stanem nie nacieszył. Ważne jest to, że ucierpiał tylko on, ograniczył zasięg ofiar tylko do siebie. I na tym polega jego zwycięstwo.
- Końcówka BB jest zazwyczaj (wg mnie) źle interpretowana - czytaj: zbyt optymistycznie. Niby ok, Batman skopał przestępcom tyłki itp. Mało podkreśla się jednak stan jego ducha pod koniec. Oto bowiem, w dwóch ostatnich scenach filmu okazuje się, że stracił miłość swego życia ("człowiek, którego kochałam już nigdy nie wrócił") oraz że nieświadomie doprowadził do "eskalacji" (w postaci chociażby Jokera). Ponadto jesteśmy świadomi, że misja, której się podejmuje będzie niebezpieczna, żmudna a co najgorsze - bez końca. Gotham bowiem nigdy nie będzie do końca "czyste". I to ma być happy end?
- Angier i Borden z powodu swych obsesji obaj kończą tragicznie. Pozostaje także kwestia brata Bordena ("Bordena II"), którego sytuacja też w sumie zakończona jest tragicznie - co prawda odzyskuje córkę, ale za to: stracił brata (czytaj: klucz so swojego triku), żonę, życie (w końcu oficjalnie został powieszony), a także stał się moralnie pustym człowiekiem świadomym konsekwencji swych uczynków. Gdy Angier pyta w ostatniej scenie "Czy wiesz, ile cierpienia mnie to kosztowało?", a Borden odpowiada: "Nie obchodzi mnie to", dostajemy całą prawdę o tej postaci. Może i moralnie trochę lepszy od brata, ale nadal pozostaje zimnym draniem, który nie jest w stanie zrozumieć uczuć drugiego człowieka...

guziol99

Ahoj, guziol 99;)
Bardzo milo jest po mojej dluzszej nieobecnosci na FilmWebie sprawdzic, ze ktos zainteresowal sie zalozonym przeze mnie tematem. Dzieki za odpowiedz, w zasadzie w kazdym punkcie mamy podobne opinie na temat bohaterow filmow Nolana. Zaden z nich nie jest do konca pozytywny i do konca negatywny, to sa w zasadzie postacie z krwi i kosci, tyle ze mocno zwichrowane poprzez swoje obsesyjne dazenia do wypelnienia jakiejs w ich mniemaniu slusznej misji. Zaden z nich nie osiaga w pelni sukcesu, bo i zaden z nich na sukces sobie nie zasluzyl. Dotyczy to przede wszystkim Angiera i Borderna z 'The Prestige', ktorych checi zostania najlepszym magikiem popchnely do morderstwa i co wiecej - braku wyrzutow sumienia w wypadku obu tych bohaterow.
Ja wlasnie dlatego napisalem ten temat, bo uwazam, ze w dzisiejszym kinie popularnym brakuje miejsca dla takich artystow jak Nolan, ktorzy potrafia polaczyc to, czego widz oczekuje (czyli przyjemnego seansu) z tym, czego widz potrzebuje, a potrzebuje wiecej do myslenia. Takie polaczenie jest dzisiaj rzadkie, tym bardziej nalezy sie Nolanowi szacunek, ze nie porzucil tematow mniej wygodnych dla zbijania fortuny na wytartych fabulkach dla niewybrednych widzow.
Pozdrawiam.