Chętnie bym zobaczył tych dwóch Panów (dla mnie mistrzów) w jakimś Dramacie
Kryminalnym albo Gangsterskim.Obaj wypadli znakomicie Daniel Day-Lewis w Gangach
Nowego Jorku a Tom Hanks w Drodze Do Zatracenia.Też obejrzelibyście taki film z tą
dwójką??Bo ja chętnie
Przecie Daniel by go tam aktorsko zjadł, strawił i wydalił. Tomek nie ma startu do takiego mistrza.
Ja bym wolał zobaczyć innego giganta tj. Seymoura w tym duecie. To byłaby dopiero wybuchowa mieszanka.
Może tak, może nie. Akademia już zrobiła wiele pomyłek, lub mówiąc bardziej kolokwialnie idiotycznych decyzji. Dwa, Daniel jest Anglikiem, a tacy w jułesej nie są lubiani. Po trzecie:
http://www.filmweb.pl/film/Master%2C+The-2012-583006
Idealna obsada do takiego dramatu
Daniel Day Lewis
Phillip Seymour Hoffmann
Tom Hanks
Hugo Weaving
Denzel Washington
Harrison Ford
Jim Caviezel
Liam Neeson
I inni :D
Reżyseria Christopher Nolan
Scenariusz Christopher & Jonathan Nolan (chyba tak ma na imię jego brat)
Zdjęcia Janusz Kamiński
Hanks by tylko spartolił, Ford jest mega irytujący, tez odpada, Nolanisko dziadzisko? ten reżyser bez klasy? co to to nie, reszta może być
Ford to najbardziej kultowy aktor świata on to ma dopiero ekranowego luzu i uroku .
Indi ,Deckard,Han Solo czy ścigany ze ściganego
dla mnie to martwy kult, jaki luz? strasznie irytujący, w szczególności w Blade Runnerze i Er Fors Łan
Więc widzę, że nie tylko mi przyszedł do głowy taki pomysł. Do tego jeszcze dodać muzykę Newmana jak w "Drodze.." i powstanie arcydzieło :)
Chwytliwe :) Ciekawe, kto by zagrał czarny charakter, Tom czy DDL. Chociaż w sumie najlepiej, jakby pracowali razem jak w "Naciągaczach" :)
Tom "facet z jajami" Hanks nadaje się wręcz idealnie. Obejrzyj w końcu Drogę do zatracenia, gdzie to udowodnił :)
"facet z jajami"
jak to zabawnie w zestawieniu z Tomkiem brzmi, naprawdę mi nieźle humor poprawiłaś :)
W roli badgay'a to ja bym widział "szatana" Kevina:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=fn9pYtUoM20#t=328s
Nawet już wyobrażam sobie analogiczną scenę ze Lśnienia jak Jack gonił z siekierą swoją żonę, która zalewała się łzami. W roli żony idealnie pasowałby właśnie Tomek (mógłby się przebrać), a w roli psychopaty Kevin ;)
Mam nadzieję, że masz dziś dobry dzień po tak zabawnej nocy :)
Tom pokazał, że jako aktor ma jaja (bo jako mężczyzna miał je zawsze) nie tylko w "Drodze...", ale też w Cast Away, gdzie cały film był jego, a rola Chucka Nolanda jest często wymieniana jako jedna z najlepszych męskich ról ever.
Tutaj masz przykładowy link: digitaldreamdoor. com/pages/movie-pages/movie_maleperf90.html
Na wiarygodność dodam, że PSH za Capote, czy Spacey za AB też tam są, De Niro, Pacino, DDL, Nicholson - dosłownie elita. A Tom jest zasłużenie wymieniany wśród nich.
Zauważyłam, że często piszesz, że Tom nadaje się jedynie do ról słabych, niezbyt inteligentnych, czy tępych ludzi. A wcale tak nie jest.
W "Catch me if you can" nie zagrał chorego/ułomnego, ale agenta FBI, a komedia Szpilberga jest jedną z lepszych kryminalnych. Zobacz trailer, polecam Ci choćby ze względu na DiCaprio i Walkena.
W "Wojnie..." zagrał kongresmena, w "Szeregowcu..." dowódcę, w "Apollo 13" astronautę (myślę, że nikt by lepiej Lovella nie zagrał), w "Ich własna Liga" - trenera drużyny bejsbola, w "Kodzie..." wykładowcę. Tak naprawdę jedynie w Forreście zagrał chorego na autyzm, a w Filadelfi chorego na AIDS i tyle. Chyba, że policzysz problemy z pęcherzem w "Zielonej".
Może i Tom nie zagrał nigdy szalonego psychopaty, ale jestem pewna, że dałby radę, bo ma predyspozycje: http://www.filmweb.pl/film/Du%C5%BCy-1988-5246/discussion/Ok%C5%82adka,1437304
A Kevin - bardzo dobry aktor, ale myślisz, że potrafiłby zagrać np. Forresta? Pewnie tak, ale jego Forrest nie byłby już taki jak kreacja stworzona przez Toma, tak samo jak Lester zagrany przez Hanksa nie byłby tak dobry jak obecny. Bo właśnie to jest najlepsze w kinie, że różni aktorzy nadają się do różnych ról, a Ty byś wcisnął Kevina do każdego filmu ;p
"bo jako mężczyzna miał je zawsze"
dalej mi humor poprawiasz :)
a mam tym lepszy że dziś sobie obejrzałem arcydzieło Sergia, niesamowity film
Wymieniasz kilka bardziej "męskich" ról, ale nie chodzi o to kogo on gra, tylko jak. A jak gra? Bezpłciowo. Jego postaci są mało wyraziste, ani nie wywołują sympatii, ani nienawiści, ani jakichkolwiek emocji.
"szeregowiec" to jedna z najgorszych (jak nie najgorsza) rola dowódcy jaką widziałem, bez charyzmy, bez osobowości, mógłby równie dobrze zagrać szeregowego i by wyszło na to samo.
"apollo 13", no tam to się wysilił, nikt nie umie tak jak on wypowiedzieć "Hjuston łi hew e problem". Choć przyznam że to jeden z nielicznych filmów z nim do którego lubię wracać.
w "Kodzie" to już kompletna porażka, jedna mina przez cały film, chyba przypomniały mu się czasy Forresta, hehe, Ian McKellen go tam zjadł, strawił i wydalił, choć jego czas na ekranie był kilkakrotnie krótszy
co do rankingu:
26. Gladiator - Russell Crowe-2000
no nieźle, nieźle, gdyby to był ranking najgorszych ról to bym się nie czepiał, ale wsadzić tak drewnianą rolę do najlepszych to wstyd, najgorzej przyznany Oscar w historii chyba, także ewentualne miejsca Tomka też mnie nie dziwią
jednak miało wiarygodny ten (jak każdy zresztą) ranking
Oczywiście że Lester nie byłby tak dobrze zagrany, bo Tomek nie ma tak szerokiego wachlarzu umiejętności, a przede wszystkim brak mu jaj.
Kevin rzeczywiście by zagrał Forresta inaczej, bo zrobiłby to lepiej (polecam Podejrzanych gdzie też gra kalekę), ale może to i lepiej że nie pcha się do takich familijnych produkcji.
Ja tu jestem dziewczyną i lepiej wiem, kto jest męski :P
Tu masz lepszy ranking, gdzie nie ma Gladiatora:
listology. com/list/premiere-magazines-100-greatest-performances-all-ti me
Ja specjalnie daję alternatywne rankingi, robione przez ludzi, którzy się na tym znają. Bo jak wiemy Oscary nie są wyznacznikiem profesjonalizmu, więc nie będę ich przytaczać jako argument.
I żeby nie było. Jak to nie są znawcy (a gwarantuję, że są) to kto jest? Ty?
Reżyserzy chętnie biorą Toma do filmu i to też o czymś świadczy. Wyrobił sobie taką pozycję umiejętnościami, a nie np. dzięki znanym rodzicom. Zaczynał z niczym.
"Jego postaci są mało wyraziste, ani nie wywołują sympatii, ani nienawiści."
No i tu się mylisz, bo Ty ich wszystkich nienawidzisz ;) A tak serio, Forrest Gump wzbudza sympatię, Lovell, Baskin, Beckett - ich się lubi i im się kibicuje. Ale np. w "Złap mnie" raczej ludzie kibicują DiCaprio. Tom tam świetnie zagrał agenta FBI.
Że mało wyraziste też się nie zgodzę. Każda stworzona przez niego postać jest barwna i ludzie je pamiętają.
"nie chodzi o to kogo on gra, tylko jak"
Wymieniłam, żeby udowodnić, że nie gra tylko chorych. A zagrał wszystkie znakomicie (oprócz Mili, Kodu i Aniołów).
P.S Jakie jego filmy widziałeś?
:)
Wczoraj oglądałem "Dawno temu..." i każdy z tam występujących facetów był bardziej męski od Tomka.
Ta, drewno Kroł znowu, Dżony dwa razy, jeszcze lepiej.
"Big", dobra rola, ale wyżej od MO Hopkinsa? muehehehehehehehe
Jedna rola O'Tolle'a i Seymoura to też jakaś farsa. Brak Daniela z "Aż poleje się krew" też jakaś głupota.
Taki ranking to można o kant d... rozbić.
Pewni i tak układany przez Hamerykanów.
Ponoć jest po"tomkiem" Lincolna :) A na serio nie wiele mnie obchodzi jak się rozwijała czyjaś kariera, tylko jak ktoś gra. A Hanks gra przeciętnie i bardzo powtarzanie.
Nie to że ja go nienawidzę, tylko mnie irytują te je ciągłe mało charyzmatyczne i ślamazarne, kluchowate postaci.
Ja tam tylko zapamiętuje jak wiecznie zalewa się łzami.
Nie znakomicie, tylko dobrze. Nieźle się spisuje na ekranie, ale to zadanie każdego aktora, takich jak on są tysiące.
A czy aktor takiej "klasy" mógłby mieć tak fatalne role w Mili czy Kodzie na koncie, a może wcale nie jest taki wielki...
Wszystkie najważniejsze prócz Drogi do zatracenia (ale będzie ubaw).
Joe Pesci jest Twoim zdaniem męski? Tom może nie wygląda jak Clooney, ale ma w sobie to "coś".
A ten ranking to nie jest od najlepszej do najgorszej, tylko 100 najwybitniejszych (kolejność bez znaczenia). I nie ważne czy układali to hamerykanie, dżapańcy, czy germańcy. Fakt faktem, znawcy filmowi.
Nie znam tego Kroła, więc nie powiem nic o jego grze. Ale Depp jest tam za piratów i Edzia, a te role zapisały się do kinematografii. A wiesz, że ja też Żonego nie lubię.
"A czy aktor takiej "klasy" mógłby mieć tak fatalne role w Mili czy Kodzie na koncie"
Dobrze wiemy, że każdy aktor ma gnioty na koncie, Bob też ma role, gdzie grał beznadziejnie, ale to nie przeszkadza w tym, żeby zaliczyć go do tych "wielkich".
A z tymi Hamerykanami to na serio masz jakiś kompleks. Stany to potęga na świecie, obok Rosji. Tam są przemysły kosmiczne, czy wielkie korporacje jak Microsoft i Google. Nic by bez nich nie było. Chyba za dużo manipulacji oglądasz. Wyłącz lewacką telewizję.
Widzę, że już nie spodoba Ci się Droga, tylko dlatego, że gra tam Hanks. Czyli nie patrzysz obiektywnie na film, który de facto jest bardzo dobry.
Wymień mi chociaż dwóch true koneserów. Albo daj link do jakiegoś true rankingu.
Tak średnio. Ale i tak bardziej od Hanksa.
No to po co te numerki? I czemu pierwsze dwa miejsca zajmują O'Tolle i Brando, najlepszy Brytyjczyk i Amerykanin? przypadek?
To jeszcze dorzućmy Ripley i Kevina, bo też się przecie zapisali w kinematografii.
To chyba miał być ranking najlepszych, a nie najbardziej kultowych ról , czy tak?
Po prostu powrzucali po jednej roli z każdego gatunku. Bo przecie co takiego było roli Julesa z Pulp Fiction "wybitnego" to ja nie wiem.
Rozumiem że go bardzo lubisz, ale Tomka do wielkich się zaliczyć nie da, bo tych znakomitych ról (w przeciwieństwie do takiego Boba) ma tyle co kot napłakał.
Ja uwielbiam Kevina, ale też bym go do największych jednak nie zaliczył. Oczywiście talent ma ogromny, może nawet większy niż taki Bob czy Al. I nadal twierdzę, że jeśli dostanie odpowiednie scenariusze jak w AB to stworzy coś wybitnego. Ale jeśli nie chodzi o talent, to nie stawiam już go tak wysoko.
Źle mnie zrozumiałaś. Jeśli chodzi o ogół to ja nic do USA nie mam. Problemem dla mnie jest ich rodzima kinematografia, i to jak się odnoszą do różnych rankingów. W których faworyzują swoje filmy i swoich aktorów. Nie inaczej jest z tymi przez Ciebie wymienionymi.
Nic nie pisałem, że film jest zły. Obawiam się natomiast roli Tomka, bo rola "dowódcy" w Szeregowcu nie należała do udanych.
Jakich koneserów masz na myśli?
Ciężko znaleźć nie-amerykański rank w sieci.
Ale tu nie chodzi o to, że ja lubię Hanksa, bo staram się patrzeć obiektywnie. Przecież umiem przyznać, że rola w Mili jest słaba, a Anioły i Demony to gniot.
Ja nie oceniam aktora po tym, czy stworzył wielką kreację, tylko jak gra i jak się przykłada do roli. Może nawet całe życie grać w mało popularnych, niskobudżetowych produkcjach, ważne że robi to dobrze. Choćby Rockwell. On nie jest nigdzie wymieniany, a jest może nawet lepszy od Hanksa i DDL.
A Tom wybiera ostatnio słabe filmy, gdyby lepiej dobierał role, jak np. Leoś to miałby szansę się wykazać, ale on często pracuje ze "swoimi" reżyserami jak Spielberg, czy Howard. A jak przyjął rolę w Drodze u Sama Mendesa to już wyszedł poza ten "schemat" i zagrał gangstera.
Film jest bardzo dobry, fabularnie i aktorsko. Ale jeśli zabierzesz się za niego z negatywnym nastawieniem to wiadomo, że Ci się nie spodoba.
A z tymi listami to był tylko przykład. Ale widzisz, do wszystkiego się przyczepisz.
I dlatego mam na myśli koneserów, którzy wreszcie trafią w Twój wybredny gust :)
No właśnie nie do końca. Takie przeciętne role na jedno kopyto w "Szeregowcu", "Apollo 13" itd. uznajesz za znakomite, którymi w rzeczywistości nie są.
Aktor bez wielkiej kreacji, jest aktorem żadnym :)
Ja też bardziej kładę nacisk na wszechstronność, umiejętności aktora, ale to w czym gra też ma znaczenie. Takie filmowe dziwki (np. De Niro) grając byle jak i w byle czym, na pewno sobie u mnie nie zaskarbią. Przygotowanie do ról doceniam, ale w chwili oglądania filmu nie ma to dla mnie znaczenia.
"zagrał gangstera"
chyba domyślasz się jak to dla mnie brzmi :)
No nic, kiedyś to zweryfikuję.
Pewien user z moich znajomych robi fajne ranki. Oczywiście nie zgadzam się z nimi w pełni. Ale i tak są lepsze niż te przez Ciebie wymienione.
Ten user to Vaylander. Ma Moon na 43 miejscu, więc zna się na rzeczy.
Ale jak ktoś jest ślepo zapatrzony w Europe i nie umie docenić Ameryki to też jest dupa, nie koneser, a jest tu kilku takich.
Ja mówię, że znakomicie zagrał swoją rolę, a nie że stworzył znakomitą kreację, a to co innego.
Nawet się mogę zgodzić, że Tom lepiej wypada w rolach dobrych, sympatycznych bohaterów.
Ale Droga naprawdę mu się udała. Złap mnie, jeśli potrafisz - też.
"Aktor bez wielkiej kreacji, jest aktorem żadnym :)"
Ale też zależy. Bo np. Rockwell za Moon nie dostał nic, nie wymienia się jego roli na żadnych listach, a aktorem jest ponad przeciętnym. Sorry, że ciągle ten sam przykład z nim, ale ta rola to mistrzostwo.
Ja "Apollo 13" uznaję za znakomitą, bo mnie temat b. interesuje, trochę czytam i wiem, że Hanks najlepiej pasował. A takie pisanie "hjuston łi hew a problem" to też spłycanie i ignorancja dla całej misji Apollo :)
Szeregowca nie uznaję za znakomitą, ciekawe gdzie, film jest dobry, ale jak to u Spielberga jest patos, którego nienawidzisz.
Pudło, próbuj dalej :)
Ciężko doceniać Amerykę skoro obecnie wychodzi tam gniot na gniocie. Ja lubię oglądać Amerykańskie filmy ale do pewnych granic. O niektórych już wiesz :)
Jak na jego "umiejętności" to rzeczywiście zagrał znakomicie. Ja akurat nie widzę potrzeby aby to rozróżniać.
Na razie uważam, że Tomek tylko to takich kluchowatych ról się nadaje(nawiasem mówiąc za takimi nie przepadam). Może zmienię po tych filmach zdanie, choć raczej wątpię.
No właśnie wyżej pisałem że te ranki i nagrody można o kant d... rozbić. Nie chcę wspominać ile znakomitych kreacji przeszło bokiem, gdy nagradzano drętwego Kroła czy Firtha.
Nicholson za jedną ze swoich najlepszych (wybitnych) ról w "Lśnieniu" też nic nie otrzymał...
Ja pisałem że to jeden z nielicznych filmów z jego udziałem które lubię. Z hjuston mi chodziło o jego rolę (że nic w niej trudnego nie było), nie o sam film.
Nie zamierzam, ponieważ ten ranking co podałam jest chyba najlepszy na filmwebie. Jest Moon, jest szacun :) Tylko przydałby się Titanic, zamiast dżapańskiego Harakiri.
Oj tam zaraz gnioty. Kontynuacje bajek im dobre wyszły, Niesamowity Spiderman też był dobry, ale ja mam sentyment do trylogii, Mroczny Rycerz podobno też, ja nie widziałam. Oczywiście, że wychodzą totalne gnioty w stylu Medżik Majk, ale nadal nie jest tak źle.
Ogólnie amerykańskie kino jest bardzo dobre, trzeba po prostu poszukać. Zauważyłam, że na filmwebie szerzy się kult przeintelektualizowanych znafcuf wobec bardzo starych, europejskich filmów, którzy narzekają na wszystko co amerykańskie. Nie wiem, może starsze pokolenie tu siedzi, przypominają sobie stare dobre czasy, ale mnie takie lewactwo denerwuje.
To jest tak jak z muzyką. Jak patrzysz na listy przebojów i widzisz tam Pitbulla, czy Rihannę to stwierdzisz, że amerykańska muzyka to chłam. Ale wystarczy poszerzyć horyzonty i znajdą się dobre, amerykańskie zespoły, niekoniecznie pamiętające czasy wojny.
Jak chcesz ambitniejsze am. kino to nie sugeruj się rankigiem fw, bo tutaj ludzie przede wszystkim szukają rozrywki. Taka Zielona Mila trafi do każdego i może to jest jej fenomen. A filmy np. Tarkowskiego nie nadają się dla wszystkich.
I ja też takich "kluch" nie lubię, no więc uznaj (w swoich przekonaniach) że Tom jest wyjątkiem :)
"przydałby się Titanic, zamiast dżapańskiego Harakiri'
Tja, dorzućmy jeszcze Milę i Forresta :) To Grześ Ci tak się naprzykrzył, że tak celowo przekręcasz nazwę?
Ale chyba chciałaś wiedzieć jakie ranki mi się podobają, czy tak? On ocenił Moon na 7+serduszko (a u niego to naprawdę dużo) i Sama na 9. Tutaj masz jedną z jego wypowiedzi jako wstęp:
http://www.filmweb.pl/person/Stanley+Kubrick-62/discussion/Za+ma%C5%82o-1817120? page=2#post_7510597
Oczywiście że gnioty. Nawet te filmy które wymieniłaś nie są najwyższych lotów. Żadnym fanem komiksów nigdy nie byłem, ale animacje z lat 90-tych były dużo lepiej realizowane.
Armageddon to niesamowity gniot.
Że o fatalnych rimejkach Hamerykanów nie wspomnę.
Schematyczne do bólu kom.rom. też do udanych produkcji nie należą.
Trzeba poszukać, ale już chyba nie w tym tysiącleciu. Co do tych znawców to raczej nie podważają geniuszu Kubricka, Hitchcocka czy Lyncha. Tam gdzie trzeba dużych nakładów finansowych USA przoduje, czyli wiadomo filmy wojenne, s-f, sensacyjne czy akcji. Ale jeśli chodzi o dramaty to tu jest niemal przepaść. Tutaj Ci "znafcy" mają racje, i to po naszej części globu robiło się i robi lepsze. Nawet nie chodzi o tak "starych" twórców jak Tarkowski, Bergman czy Fellini. Ale o takiego Haneke, Tarra czy Angelopoulosa. Amerykanie w większości robią strasznie nadęte, w wersji fabularnej cienkie jak prącie komara drama-ciska z ambitnością niemające nic wspólnego (a to jest chyba główne założenia tego typu filmów).
Europejczycy za co się nie zabiorą robią wszystko lepiej. Wystarczy wspomnieć samą postać S.Leone.
Ale ja przecież dobrze napisałam Harakiri, gdzie przekręciłam? Mila i Forrest nie, nie kpij ze mnie. Titanic to dla mnie coś więcej niż film.
A Grzesia Cholewe (bo chyba o niego Ci chodzi) ja bardzo lubię, ale on ma taką głupią zasadę jak ja, że ostatnia odpowiedź musi należeć do niego, więc nie da się z nim wygrać w przekomarzanki ;)
Japońskich filmów i wszystkiego co dżapańskie (na czele z mangą i anime) nienawidzę. Kiedyś z japońcami miałam niezłą wojenkę na youtube, więc na dodatek nie lubię tego narodu. A amerykańcy się za mną wstawili, no więc szacun u mnie mają :P
Kocham nasz kraj, ale Polskie filmy są o wiele gorsze, dramaty typu "Nad życie" słabe, nowe komedie - lepiej nie mówić. Jedyne, jakie nam wychodzą to wojenne, ale bądźmy szczerzy, ile można (w ciemności...)
Ale jak widać poszukałeś i znalazłeś dobre, amerykańskie filmy, i to nie tak stare, np. Capote (dramat). Twoi ulubieni aktorzy (Kevin, PSH, Pacino) też grają w amerykańskich filmach. Nie takie USA straszne, jak je malujesz.
Europejczycy też nie zawsze się popisują. Np. horror "Niemy Świadek" z 1994. Produkcja eur, mówią w 3 językach, a sam film dość słaby. W dodatku z banalnym zakończeniem typu happy end.
Co do tych znafcuf, to może i mają rację, znają się na kinie, ale tak piszą o tym i się z tym afiszują jak geje na paradzie "my jesteśmy lepsi, bo oglądamy ambitne filmy, a wy plebs możecie nam butki pucować". Jak dla mnie udowadniają, że inteligencji to jednak im brakuje, bo obrażanie innych użytkowników od plebsu i hołoty jest poniżej poziomu.
Nie no, ja nie oceniam rankingów userów po tym, czy jest tam Moon :) Ogólnie bardzo podoba mi się zestawienie filmów u Vaylandera. Nie widziałam wszystkich, bo nie oglądam np. westernów. Ale imponuje mi tym, że uwzględnił też nowsze filmy, jak Infiltracja, Aż poleje się krew, czy właśnie w/w Moon.
Chodziło mi o "dżapańskie". Nie wiem co złego widzisz w tego rodzaju kina.
Polacy teraz robią niezłe gnioty. Ale za czasów komuny nasza kinematografia wcale gorsza od Amerykańskiej nie była.
Gdyby nie Seymour to "Capote" mogłoby w ogóle nie powstać, i nie byłoby to (przynajmniej dla mnie) duża stratą :)
Wracając do kinematografii amerykańskiej, to ja wcale nie twierdzę że jest zła. Bo sporo dobrych filmów tam powstaje. Problem polega na tym, że większość tych lepszych jest tylko dobra, a ich ilość z roku na rok stopniowo maleje. A samego kina jako sztuki wyższej to się tam za dużo nie znajdzie. Tym bardziej współcześnie.
Może Europejczycy czasami się nie popisują, ale co w taki razie można powiedzieć o Stanach? Chyba tylko, że zrobili z kina maszynkę do zarabiania pieniędzy, odwalając niezłą fuszerkę.
Ten La_Pier ma bogatsze i bardziej profesjonalne (przynajmniej dla mnie) ranki. Edukuje się na nich :)
To była analogia na Hamerykę. A nie lubię, bo mnie denerwuje. Japonia to jakby inny świat, nie do zrozumienia.
Ale on ma w tym swoim rankingu stare filmy. I mówiąc stare mam na myśli BARDZO stare. W komediach ma z przedziału 1920-40. I to jest to o czym mówię. Nie wiem, może jego nieme komedie śmieszą. Czasami mi się wydaje, że oni urodzili się nie w tej generacji. Ja lubię nasze czasy.
http://www.filmweb.pl/user/eadamiec1/blog/544478
Tu jest bdb ranking wg mnie. Nie zgadzam się z nim w pełni, ale widać, że ktoś lubi konkretne filmy.
A Ty oglądasz filmy dla rozrywki, czy żeby myśleć nad życiem?
Może i jestem ignorantką, ale bardziej niż Solaris Tarkowskiego wolę to z Clooneyem :)
Uważasz że Charlie nie był zabawny?
To niby kto ma być? Stiler, Sandler?
Co z tego że niemy? Czasami jak patrzę na młodszego brata to też wybucham śmiechem, choć ten nic nie gada :)
A co jest złego w starych filmach skoro są lepsze? Poza tym ma rankingi również "nowoczesnych" filmów, więc nie wiem w czym problem.
"Konkretne filmy" :)
Kolejny oklepany ranking. Już ich prawie nie rozróżniam.
Jedno i drugie. A czemu pytasz?
Solaris wcale taki genialny ponoć nie jest. O jaki film z Dżordżem chodzi?
A propos "starych" filmów. Trylogia dolarowa, "Dawno temu..." i 90% filmów z tzw. "rozrywki" mogłoby w ogóle nie powstawać.
Z takich "niemych" to ja już wolę Jasia Fasolę i Twojego brata. Chaplin nie śmieszy tylko błaznuje. Ja lubię komedie w stylu "Wyścig szczurów". Między innymi Jim Carrey jest dobry w komediach. Ale ja bardziej cenię wszechstronnych aktorów, którzy sobie radzą w różnych gatunkach, nie typowych komików. Choćby Spacey.
Nie ma nic złego w starych filmach, ale trzeba też docenić nowsze. A niektórzy są zamknięci.
Wcale nie oklepany. Widać, że te filmy lubi i nie przejmuje się zjechaniem przez znafcuf za np. Mrocznego Rycerza.
Pytam, bo tak mówisz o tych ambitnych filmach, a przecież czasem trzeba się odmóżdżyć.
Dżordż? To jego też nie lubisz? Chodzi o film Solaris z Clooneyem :)
Nie znasz mojego brata, wiec on też się może wydać błaznem(a właściwie nim jest) :)
Każdego co innego bawi. Kiedyś lubiłem klozetowy humor i używanie przekleństw jako przecinka, a teraz mi się to wydaje żałosne.
Jim to znakomity aktor komediowy, ale po niektórych filmach widać, że ma też potencjał dramatyczny.
Kevin to mistrz :) Nikt chyba mnie tak nie bawi. A jego występy u Lattermana to mistrzostwo świata, niemal się tarzam ze śmiechu :)
Jacy niektórzy?
Oczywiście że oklepany. Trylogia ojca, fajt klab, dobry, zły, brzydki. Żadnych nowości.
Ja bym połowę tego topu wywalił i wstawił dziś oglądany "Jeszcze dalej niż północ".
Odmóżdżacz to chyba nie do końca synonim kina rozrywkowego :)
Jeśli chodzi o ten typ to też jestem wybredny. Lubię nieszablonowe, "inteligentne", nie pozbawione (czarnego) humoru. Coś jak "Pewnego razy na dzikim zachodzie".
Choć czasami też sobie obaczę typowy odmóżdżacz z polshitu, aby coś pokrytykować :)
Za mało z nim widziałem, aby go lubić lub nie. Napisałem tak, bo mi łatwiej, niż szukanie poprawnej nazwy.
Twojemu bratu można wybaczyć, jeśli jest mały :) A oglądałeś jakieś filmy Chaplina? Bo ja kilka i żaden mnie nie rozśmieszył, a mam poczucie humoru. Też nie lubię przekleństw, ale w Kiepskich taki prymitywny humor mi się podoba. Czarny też lubię.
Olądałam dramat z Jimem i Kate Winslet i rzeczywiście dobrze sobie radzi.
Niektórzy na filmwebie, nie będę sypać nickami. Np. pewien pan co mnie odesłał do Kubricka.
Każdy lubi Ojca, miał dać mało popularne filmy, żeby nie był oklepnay? To dlatego podoba Ci się ranking u La_Pier? Bo są tam filmy, których większość nawet nie zna?
No widzisz, a ja lubię każdy rodzaj filmu. Te lekkie i ambitne, zależy od nastroju.
Czyli nie można :)
Tak jak mówię dla Ciebie może on pajacować, a dla kogoś jest znakomitym komikiem. Ja też np. nie lubię Lui De Finesa, choć dla wielu jest on świetny (o czym może świadczyć chociażby jego miejsce w rankingu).
Coś tam widziałem Chaplina, ale dawno temu.
Pamiętam jak świetnie zagrał czarny charakter w "Lemony Snicket". Nawet kiedyś zabawnie nawiązał do tej współpracy z Meryl:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=UQZcOrTvojY#t=73s
Nie o to chodzi że są nieznane. Tylko różnorodne. Z każdego kontynentu, gatunku, i okresu filmowego.
To ile Ty musisz mieć lat, chyba dzieli nas pokolenie. Wtedy nie dziwi ta różnica poglądów.
No ale różnorodność w tych komediach. Dosłownie każdy typ i okres. 5/10 to Chaplin.
Tu nawet nie chodzi o to, że błaznuje, tylko o to, że to jedynie komik. Ja wolę komedie bardziej złożone, gdzie są różni aktorzy i grają różne charaktery. Teraz wychodzi "Seven Psychopaths" z Walkenem i Rockwellem i już po zwiastunie widzę, że szykuje się niezła czarna komedia.
Ale o co chodzi?
To już jest czepialstwo :) Może dla niego ten Chaplin był właśnie najśmieszniejszy. Poza tym ciężko robić rankingi z kilku tysięcy ocenionych filmów.
A propos czarnych komedii. To jest do nich osobny rank, i wiele "nowszych" filmów.
Mówisz o różnorodności, a ja tu jej nie widzę. Za to w tamtym rankingu co podałam jest duża różnorodność i wiele bdb filmów, których dużo osób nawet nie zna. Np. "zabójstwo jessego jamesa", "8 Mila".
"Może dla niego ten Chaplin był właśnie najśmieszniejszy."
A może dla niego Ojciec Chrzestny to najlepszy film na świecie.
Jak ktoś tu się czepia, to na pewno nie ja :)
Ja znam :)
Poza tym tam jest 100 "najlepszych" filmów, bez względu na typ. A ten drugi lepszy bo podzielony na gatunki.
I jest bardziej klarowny i różnorodny niż taki misz-masz.
Jak znasz, jak pisałeś, że z Rockwellem widziałeś tylko Mile.
A poza tym teraz przeczytałam, że podobno nie masz własnego zdania, wejdź na forum Titanica. Jakaś wojenka :)
Może i misz-masz, bo ktoś jeszcze nie zna tylu filmów, ale ma swoje ulubione i to się ceni, że jest na tyle odważny, że dał Kac Vegas na ostatnim miejscu, za co znafcy mogliby go zjechać. Ma swoje zdanie i tyle.
Czy według Ciebie znasz=oglądałeś? Bo przynajmniej dla mnie to nie to samo.
http://www.filmweb.pl/film/Szcz%C4%99ki-1975-1217/discussion/Taki+Film+i+taka+%C 5%9Brednia!,1967056#post_8001092
Ale to brak konsekwencji.