Wierna czy nie wierna książce, filmy Yatesa były bez emocji, bez magii, bez dobrego
sterowania młodymi aktorami, nieumiejętnie zrealizowane sceny akcji i na dodatek nużące,
co jest wręcz niesamowite. Wiezień z Azkabanu Cuarona pomimo, że moze nie do końca
zgodny z książką pod względem reseriii scen, mimiki, detali, ruchu bohaterów, emocji dalej
pozostaje na tronie. Wystarczy spojrzeć na Insygnie i Azkaban. W każdym filmie Yatesa
Harry jest drewniany, Hermiona wygląda jakby nie ogarniała co się dzieje, a Ron ma
wszystko gdzieś bo mu płacą i robi sobie jaja. Brakuje między nimi chemii, która była przez
pierwsze 4 części, choć wg. mnie przez 3, bo 4 mi średnio się podobała, ale książka w
sumie tak samo.
Zgadzam się z poprzednikiem. Yates wysuszył te filmy z klimatu. Poprzez opieranie się na efektach specjalnych, a nie na książce, ogląda sie to tandetnie! czemu podzielono Insygnia Śmierci na dwie częsci? przecież i tak wycięto najciekawsze rzeczy, które czytalo się z zapartym tchem, lub zamieniano na płytkie sceny, aby film spodobał się gimnazjum, bo się strzelaja. w działach yates`a niestety nie mogłem dojrzeć czarodziejów, ani magii. tyle ode mnie
zgadzam się z Tobą! wszystkie "Pottery", które wyreżyserował Yates były najgorszymi częściami w całej serii. Brak w nij "tego czegoś" co sprawiało, że "Harry Potter" był niezwykłym filmem.
Wg mnie świat Harry'ego najlepiej przedstwił Alfonso Cuaron.
Mi się nawet "Książę Półkrwi" i pierwsza część "Insygniów..." podobały, ale już druga część i "Zakon Feniksa" - zdecydowanie nie. A że Cuaron zrobił najlepszą część to wiadomo nie od dzisiaj. :) W sumie szkoda, że nie zatrzymano go na dłużej.
całe szczęście przygniatająca większość widzów podziela przeciwstawną opinię. drewno to ty masz we łbie.
Wydaje mi się, że z Insygniami 2 były jeszcze w porządku - ich zaletą był rozmach, o ile Insygnia 1 i Księcia też dałoby się jakoś znieść, nie rozumiem tylko dlaczego po Zakonie go dopuścili do reszty. Jak wyszłam po Zakonie Feniksa, to po prostu byłam zaskoczona słabością tego filmu, a przecież tam naprawdę można było się popisać.
Mi się Potter bardzo podobał, jednak czuć było (niestety) różnicę w jakości roboty reżyserskiej. Yates się nie popisał: na szczęście śmietanka aktorska (Bonham Carter, Oldman, Fiennes, Watson, Smith itd.) jakoś to uratowali :-)
no mi sie zdecydowanie nie podobalo
pozatym dla kogos kto nie czytal ksiazki to ciezko jest ogarnac wszystko w tych filmach bo mnostwo rzeczy dzieje sie z niczego i cholera wie o co im chodzi
a graja faktycznie kulawo, a i watki milosne wysuwane na 1plan to poprostu zgroza, az same zeby zgrzytaly takie to bylo tandetne
co do aktorow to rowniez racja
ogolnie to moglby ktos z klasa nakrecic te wszystkie 7czesci jeszcze raz bo te filmy sa poprostu slabe
i co najwazniejsze, to wszystko jest poprostu przynudne
dodam ze ksiazka byla swietna i bardzo mi sie podobala ale te filmy to nudziarstwo
a co do roznice w scenariuszu w stosunku do ksiazki, rozumiem ze nie musi byc 100% tak samo jak w ksiazce, ale kazda zmiana byla poprostu idiotyczna, nie wiem kto takie zmiany wymyslal i dlaczego bo nic nie wnosily i ani to fajne ani nic