,każdemu z innego powodu:
COLUMBUSOWI, bo w jego wykonaniu "HARRY POTTER" do dziś pozostaje najbardziej efektownym widowiskiem, wciąż o najwięekszym inscenizacyjnym i scenograficznym rozmachu.
COLUMBUS zbudował świat od podstaw posługując się skądinąd skromną w opisy pierwszą książką ROWLING.
Odpowiada też za obsadę (w większości bez pudła, szczególnie trójka dzieciaków, ale i
ALAN RICKMAN - Snape,
RICHARD HARRIS - Dumbledore,
MAGGIE SMITH - McGonagal,
ROBBIE COLTRANE - Hagrid
KENNETH BRANAGH - Lockhart
Przede wszystkim zaś stworzył dla kina Hogwart, magiczny peron, Hedwigę, Stworka, Aragoga, tiarę przydziału, salę główną ze świecami zawieszonymi w powietrzu, bezgłowego Nicka. Jego spuścizna jest nie do przecenienia.
Jego pierwszy film jest jeszcze kulawy, musi mieć długą ekspozycję, ale drugi jest już wspaniały, obłędny.
ALFONSO CUARON
pozwolił dzieciakom trochę dorosnąć (choć przecież same by to i tak zrobiły. A Hogwartowi zbrzydnąć. Przywrócił do filmowego życia GARY OLDMANA.
MIKE NEWELL
miał niełatwe zadanie, adaptował najsłabszą powieść, najbardziej miałką, o turnieju trójmagicznym. Postawił na epicki rozmach i wygrał. Jego film jest wartkim, dynamicznym kinem. No i pokazał nam RALPHA FIENNESA jako Voldemorta. Nieźle.
DAVID YATES
- no i się zaczyna. Chaotyczna opowieść. Mierne zdjęcia SŁAWOMIRA IDZIAKA (reporterska kamera z ręki to nienajlepsza metoda do fotografowania eposu). Niejasna nawet dla czytelników książki opowieść. Haniebne skróty fabularne. W pamięci pozostaje jedynie znakomita demoniczna Imelda Stunton - jako Umbridge. I kapitalnie obsadzona LUNA LOVEGOOD.
"Książę półkrwi" jakby lepszy, nieco spokojniejszy, ale ze skopanym zakończeniem, wręcz bezbarwnym.
Niestety nie rokuje to dobrze dla "INSYGNIÓW"
każdy z poprzedników byłby lepszy.
Zobaczymy.
Nic dodać nic ująć ;) Mi najbardziej się podobał Więzień Azkabanu w reż
Cuarona choć wiem, że było w tym filmie sporo błędów.
żZakon to w sumie film akcji, gdzie cała reszta jest szczątkowa i po łebkach. Cały czas coś się dzieje. W księciu natomiast oprócz początku i wyprawy po artefakt nic się nie dzieje i jest ów produkcja przegadana. Obie są przezroczyste jak siemasz wiktor i po obejrzeniu pozostaje uczucie, że to nie to co kiedyś.Wystarczyć spojrzeć na prowadzenie aktorów, ruchów, mimiki, małych gestów w Wieźniu Azkabanu. Cuaron zbudował magię w każdym ujęciu. David wali serialowo i przezroczyście, i niestety pomimo, że to nadal jest kawałek fajnego kina to jednak poziom jako filmu o Potterze jest najniższy ze wszystkich. To że jest batalia pomiedzy złymi i dobrymi to nieistotne, gdyż Jackson we Władcy Pierścieni potrafił przeprowadzić całą gamme uczuć i mega klimatu. Yates niestety nie umie tego robić i niestety orżnał te filmy z Magii. Magi, której nie da się wygenerować komputerowo.
A mnie ta spokojność w księciu właśnie dobiła i dlatego dla mnie lepszy jest zakon. I nie zgadzam sie że zdjęcia Idziaka są mierne bo są rewelacyjne szczególnie w takich scenach jak: atak dementorów, koszmary Harrego i atak węża na Artura Weasleya, a także finałowa batalia zrealizowana z epickim rozmachem. No i w zakonie nie było takich żenujących scen jak karmienie ciasteczkami i wiązanie sznurówek. Gdzieś czytałem że to był pomysł Yatesa więc za to powinien sie wstydzić. I nie przypadły mi do gustu także zdjęcia Bruno Delbonella, takie jakieś bez klimatu i polotu.
Zgadzam się z autorem, aczkolwiek rozumiem czemu tego pana zatrudniono, nie rozumiem czemu producenci odeszli od Newella po genialnej i w moim odczuciu najlepszej 4 części ale jak pisałem, rozumiem czemu zatrudniono Yatesa, Stan Gry to po prostu mistrzostwo. Świetny serial a potem świetny film. Niestety nie rozumiem czemu po fatalnym Zakonie producenci nie odeszli od Yatesa tak jak od poprzednich reżyserów? Jego wizja się nie sprawdziła, prowadzenie fabuły ma się do gatunku jakim jest seria Pottera tak jak piernik do wiatraka. To nie jest dokument ani kryminał, to jest film z nastawieniem na raczej wartką akcję a nie detektywistyczne myki. Naprawdę nie rozumiem tego postępowania producentów, każdy z poprzednich reżyserów wywiązał się ze swojego zadania znakomicie a jednak odchodzono od nich a poprzestano na najsłabszym dotychczasowym reżyserze. Obawiam się, że producenci mimowolnie ukręcili łeb serii...
Ogólnie nie śledzę sprawy ale gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Mało znany reżyser, nie zaangażowany w inne produkcje i pewnie niezbyt kosztowny ale też niestety jakość serii na tym cierpi.
David Yates to najgorszy reżyser, o jakim w życiu słyszałem. Po prostu miałem ochotę się wychlastać (prosto z mostu mówiąc) jak się dowiedziałem, że ma też robić Insygnia Śmierci. Szósta część była akurat nieco (minimalnie) lepsza od tego... ekhm... tego czegoś, co jest potencjalnie ekranizacją książki "Harry Potter i Zakon Feniksa". Ale niedawno natknąłem się na zwiastun siódmej części... po prostu BEZNADZIEJNY. Bardzo nudny, ale obejrzałem do końca. Jak w ogóle studio mogło zgodzić się pracować z takim reżyserem... głównie nie podoba mi się to, jakie to wszystko jest niezgodne z książką, zbyt nowoczesne, wszędzie pełno efektów specjalnych, błysków, świateł, a jak się ściany rozpryskują pod wpływem uderzenia jakiegoś zaklęcia, to jeszcze z jakimiś fajerwerkami.
Najgorszy ? To sprawdź kto to Uwe Boll...
PS. Nie znosze też Yates'a ale za Insygnie Śmierci naprawde musze go pochwalić. Udało się panie Yates. Dobra Robota.
Zgadzam się z wszystkimi argumentami ( z małym jednak ukłonem w stronę klimatu czwartej części - najbardziej mi odpowiadał jeśli chodzi o ekranizację )
Pojąć nie mogę czemu po tak fatalnym Zakonie nie zmieniono reżysera... i na bogów, dlaczego powierzono mu w sumie aż cztery filmy! Tego się nie da logicznie wytłumaczyć...
( nawet te argumenty względem budżetu mnie nie przekonują, nie powinno się oszczędzać na reżyserze, litości, przecież to podstawa! Chyba, że ci producenci już w ogóle postradali zmysły, choć w sumie po tym cyrku z Yates'em to kto ich tam wie... )
"Harry Potter i Insygnia Śmierci: część I" = minimalnie lepszy od najgorszego do tej pory "Harry Potter i Książę Półkrwi" ale już jednak gorszy od "Harry Potter i Zakon Feniksa". Czyli wielkie osiągniecie to to raczej nie jest.
Yates nadal równa się = rozczarowanie.
Zgadzam się ze wszystkim. Świetnie napisane.
Yatesa nie zmieniono, bo im chodzi (Rowling też) tylko o kasę, i tyle.
a Yates zwalił też Insygnia Śmierci- nie spodziewałam się że będzie to bardzo dobre, ale to było tragiczne! Ciekawe czy on w ogóle przeczytał książkę.
Wg. Najlepszy był Zakon Feniksa, a najgorsze są Insygnia Śmierci z jego HP.
Taka mała,drobna poprawka Columbus nie stworzył Stworka(który pojawia się dopiero w 5 części) tylko Zgredka.