To moi ulubieni (jedni z wielu) aktorów grających drugoplanowe role, często sidekicków, którzy zasługują na więcej atencji.
Donald O'Connor i jego występ w "Deszczowej piosence" to coś fenomenalnego!!!
Przecież za samo wykonanie "Make 'em Laugh" powinien mieć nominację do Oscara, albo i statuetkę!
Jego rola to taki pogodny i uroczy chłopaczek- zawadiaczek, który świetnie wykorzystuje swój talent, co pomaga mu w awansie. Dodatkowo piosenka w trakcie lekcji dykcji - również świetna!
Gdzieć też widziałam jego taniec na wrotkach. Świetny Artysta i tyle :)
Również w.w. Dwight Frye, którego możemy znać m.in. z roli Reinfielda w "Draculi" z Belą Lugosim. Przecież świetnie zagrał postać miłego, kulturalnego i ułożonego mężczyzny, który grzecznie i miło podchodzi do hrabiego i w tym spojrzeniu widać, że już jest łapie jakąś hipnozę.
No i potem co się z nim dzieje: niewinny młody człowiek vs. szaleniec.
Gdy na statku pod pokładem zostaje znaleziony i ten jego u-śmiech i dalsze granie Reinfielda w Londynie. Świetna gra!
Szkoda, że obaj są tak bardzo niedoceniani, bo zasługują na więcej uwagi.