Głęboko schowaną w sercu miłością. Uczuciem niezależnym od wszystkiego. Za każdym spotkaniem rozbudza we mnie tęsknotę za czymś odległym i nieodgadniętym. Facet idealny.
Uważam za stosowne dodać, iż nie jestem gorącą szesnastką, a to nie jest fatalne zauroczenie w facecie z plakatu.
Ja po prostu jestem zafascynowana i czuję wewnętrzny pociąg od tego zapijaczonego wykształconego Brzydala. Nie ma w tym uczuci mizdrzenia się, wzdychania i lamentowania na nowinki o jego nowej dziewczynie.
Miłość platoniczna.
Edward Norton to przede wszytskim wielki talent, ktory ja cenie w nim najbardziej. Jest nieodgadniony, tajemniczy a przy tym bardzo pociagajacy i przyciagajacy do siebie widza. kreuje niesamowite postaci, jest niebanalny. nie jest typowym przystojniakiem jak np Pitt, ale wlasnie to mi sie w nim podoba najbardziej. Norton to po prostu Norton, czlowiek troche ponury, ktory jak sie usmiechnie to serce mi mieknie
A no tak. Nie od dziś wiadomo, iż Norton lubi sobie wlać za kołnierz i tworzy problemy na planach.
Urokliwy to też nie jest - wysoki i chudy. Jak się postara (Hulk), to nawet jest na co popatrzeć. O jego wyglądzie świadczą jego role - ksiądz, zmęczony kowboj, fan używek, neonazista. Raczej seksapilem nie ocieka.
Nie od dzis wiadomo ? A skąd? jakieś może łaskawie wiarygodne źródło? Jeśli jego można nazwac zapijaczonym to ja chyba jestem świętym tureckim. A to czy jest atrakcyjny, przystojny czy nie, i czy ocieka seksapilem to juz kwestia gustu i jakie masz prawo żeby autorytatywnie o tym orzekać? Akurat w roli neonazisty wyglądał bardzo dobrze, tak samo jak w 25 godzinie, w Iluzjoniscie czy Malowanym welonie.A zresztą, po co ja z Tobą dyskutuję....
Jak Norton jest "zapijaczony", to jak nazwiesz takiego np Colina Farrela??Jeśli gdziekolwiek w wiarygodnych mediach znajdę choćby cień powodu, dla którego Nortona można nazwać "zapijaczonym", i że z powodu jego "pijaństwa" były problemy na planie- odszczekam pod stołem. Że jest wymagający na planie to mnie nie dziwi - może dla kogoś kto chce odwalać tandetę to się nazywa "tworzy problemy". Jak dla mnie to oznaka profesjonalizmu. Ale póki, co licz się ze słowami, bo obrażasz gościa, który ma klasę, jakiej ze świecą szukać w Holywood- nie tylko jeśli chodzi o aktorstwo ale wogóle całokształt. Jeśli tak go cenisz, dlaczego go obrażasz?
Ja go nie obrażam, ja stwierdzam fakty. Facet jest rewelacyjny - wykształcony, ma talent, robi coś dobrego dla świata (akcje, nazwę je proekologiczne). Wymagający, pewnie tak i to powinno się cenić. Praca z nim na pewno przynosi satysfakcję. Klasę ma. Colin Farrel to przy nim zwykły leszczu (nazwałabym go też rozpustnym łobuzem).
Podobno (pozwól, iż nie podam źródła, bo szkoda mi czasu na jego poszukiwanie) z powodów alkoholowych rozstał się z Salmą Hayek. Mniejsza o to. Dla mnie nie ma znaczenia czy jest aż takim fanem alkoholu, czy nie, dopóki robi to, co robi. Wspomniałam o tym aspekcie, bo mi pasowało do opisu i w jakiś sposób mogło przyhamować nagły atak gorących fanek. Natomiast Ty się strasznie tego uczepiłaś. I będąc na forum rzucasz tekstem "po co dyskutować". Przepraszam, ale to nie ja tu mam problem.
Uczepiłam się bo słowo "zapijaczony" po prostu mnie ubodło i do kogo jak do kogo ale na pewno do Nortona nie pasuje.
a według jeszcze innych źródeł Salma odeszła od niego po tym jak zdradził ją z przydrożną prostytutką ;) Edward chyba nigdy nie wypowiada się na temat swojego prywatnego życia, więc to jak było naprawdę nigdy się nie dowiemy. I raczej nie jest nam to potrzebne do szczęścia.
A te źródła to pewnie "stryjeczny wuj szwagra mojego drugiego męża słyszał" - nikt z nas nie wie jak było i właśnie - po co nam to potrzebne? Edward nie musi wzbudzać niezdrowego zainteresowania gadając o swoim życiu prywatnym. To co robi na ekranie i poza nim samo się broni. "Po owocach i poznacie" :), a akurat działalność Edwarda przynosi dobre owoce :)