Szkoda, że film nie był dłuższy o te 10 minut, żeby dorzucili trochę scen z nią dzieckiem i jej mężem. warto byłoby ich bardziej rozbudować.
Zgadzam się, brakowało nieco podbudowania pod ten rodzinny dramacik który chyba miał widza obchodzić. Większą uwagę poświecili by jej, oraz głównemu bohaterowi, a film naprawde wiele by zyskał.
Jakby było więcej takich scen, to bym usnęła. Poszłam na film o Godzilli, a oni tak silili się na wplecenie w to fabuły, że Godzilla pojawia się dopiero po godzinie. A do tego mam wrażenie, że więcej było Wrońskiego i siostry Olsenek niż nieszczęsnej Godzilli. Zaś gra aktorska Elizabeth była tak wyrazista, że lepiej już grały te wielkie robalo-modliszki.
Ja np lubię filmy z fabułą, i filmy gdzie losy bohaterów mnie obchodzą. Gdyby film poświęcił cały swój czas godzilli usnąłbym.
Zachowujesz sie jak jakiś wielki fan godzilli który płacze że było jej za mało, ale jeśli jesteś fanem godzilli powinnas pamiętać oryginał, i w ilu scenach się tam pojawiła. Było jej jeszcze mniej niż w tym filmie. Reżyser wyraźnie starał się zrobić to w stylu spielberga, podbudowywał napięcie zamiast odrazu pokazywać całego potwora. I tak właśnie robi się dobre kino, film musi być podzielony na wstęp, rozwinięcie, i zakończenie, czyli wielka kulminacja.