Nie rozumiem fascynacji Bohemian Rhapsody. Death on two Legs jest lepsze.
Fajne są też:
A Kind of Magic
Innuendo
I'm Going Slightly Mad
Jeżeli Ci Bohemian Rhapsody nie przypadła do gustu, to ok, twoja sprawa. Tylko nie pisz, że nie rozumiesz... Zalecam Ci trochę poczytać o Bohemian Rhapsody, bo utwór może się nie podobać, ale nie można go nie podziwiać!
Dlaczego musicie od razu sobie dogryzać? De gustibus non est disputandum.
Żandarma nie zafascynowało Bohemian Rhapsody - jego sprawa. Przeciętnego odbiorcy nie interesuje historia powstawania oraz czy w latach siedemdziesiątych był to utwór rewolucyjny czy zwykła pioseneczka, czy zespół wszedł do studia na kilka godzin, nagrał swoje partie, czy ślęczał na setkami taśm przez kilka tygodni. Przeciętny odbiorca tylko słucha...
Bo takie rzeczy nie powinny mieć znaczenia. Liczy się tylko końcowy efekt.
Moje ulubione piosenki Queen to "You don't fool me", "The Show must go on", "Another one bites the dust", "I want to break free" i "Radio Ga Ga". "Bohemian Rhapsody" wręcz nie lubię. Fajne jest też "Princes of the Universe".
Queen ma od groma świetnych kawałków, w tym bardzo pokaźny bagaż przebojów.
Bohemian Raphsody jest genialne, ale dla mnie najwspanialszy jest The Show Must Go On. Kompozycja, tekst, emocjonalna dawka, wszystko składa się na idealny kawałek :)
Z nie wymienionych tutaj bardzo cenię Who wants to live forever.
"Bohemian Rhapsody" to tzw. sztandarowy kawałek, jak dla Nirvany "Smells like teen spirit" na przykład. Ktoś powie "Queen", a ty myślisz od razu "Bohemian Rhapsody, Show must go on, We are the champions...". To czy się podoba czy nie to już sprawa gustu, ale fascynacja tym kawałkiem wcale nie jest taka bezpodstawna. Z tego co czytałam nikt wcześniej nie łączył rocka z opera, do "Bohemian..." powstał jeden z pierwszych teledysków, piosenka dała grupie wielką sławę, o wiele większą niż wcześniejsze albumy. Poza tym to ile pracowali nad tym utworem...wydaje mi się, że to w zupełności tłumaczy fascynację tą piosenką. A czy się podoba czy nie- to już rzecz gustu.
Ja uwielbiam ta piosenkę, ale dla kogoś, kto powiedzmy nie lubi operowych wstawek "Bohemian..." wyda się pewnie zwykłym kawałkiem, skleconym trochę z rocka, trochę z opery, trochę z a cappella...
Ale ja ogólnie wole starsze piosenki Queenu, w których jest trochę więcej klimatów podobnych do "Bohemian...".
"Bohemian Rhapsody byłaby zwykła balladą, gdyby nie wstawka wzięta jakby
z opery. Podstawowy podkład muzyczny powstał w dwa dni, partie "operową"
nagrwywano przez tydzien. Utwór ten stał sie sztandarowym przebojem
zespołu. Jest to historia chlopca skazanego na smierc za morderstwo. O
jego dusze walcza zło i dobro. Bohemian Rhapsody odzwierciedla to
wszystko co składa sie na styl Queen. Poczatek to spokojna partia
fortepianu, srodek to trawestacja włoskiej opery komicznej z
rewelacyjnymi dialogami wokalnymi Freddiego, Rogera, Briana i Johna,
potem najprawdziwszy hardrock z charakterystycznym brzmienem gitary
Maya, a w koncowce to znow partia fortepianu.
Choc wielu speców od marketingu powatpiewało w ewentualny sukces utworu,
choc niektore recenzje były- delikatnie mowiac- nieprzychylne, Bohemian
Rhapsody stał sie jedym z najlepiej sprzedawanych singli wszechczasów w
UK." z książki "Gwiazdy POP &Rock, M.Sierockiego.
dodaj sobie jeszcze piekne slowa, to zrozumiesz o co chodzi w
"fascynacji Bohemian Rhapsody"
Zacznijmy od teego, że Queen to mój ulubiony zespół. Wszech czasów.
Lubię Bohemian Rhapsody i jestem zdania, że 'A night at the Opera' to ich najlepsza płyta.
Ale po części się z Tobą zgadzam - wiele piosenek lubię ale najbardziej chyba m. in Who wants to live forever, Innuendo, Killer Queen ;)i Too much love will kill you.