Za Frost/Nixon powinien dostac nominacje tak samo jak do filmu The Da Vinci Code,dlatego mozna smialo stwierdzic,ze Zimmera potraktowano niesprawiedliwie i to nie pierwszy raz.Nie mowiac juz o tym ze jezeli akademia filmowa dwukrotnie nagradza Gustavo Santaolalla
za przecietne sciezki to rownie dobrze Hans powinien dostac oscara za sciezke do Spanglish o podobnym charakterze chodz nieco do innego filmu,ale o niebo lepsza od np. Brokeback.
Najbardziej wkurzajace jest gdy ludzie wystawiaja mu niska ocene.
Jezeli ktos jest zapoznany z jego tworczoscia i wie jak wplynal na dzisiejsze kino to nawet gdy nie jest milosnikiem jego tworczosci to nizszej oceny niz 8/10 mu nie wystawi
A no w taki ze widzowie zaczeli zwracac wieksza uwage na muzyke w filmie i spopularyzowal ja jesli moge sie tak wyrazic.( muzyka z filmu Gladiator to do dzisiaj najlepiej sprzedany krazek)
Zastanowmy sie teraz dlaczego widzowie byli oslupieni w kinie jak ogladali sceny akcji w gladiatorze?Albo szlochali na koncu?
Z wlasnego doswiadczenia wiem ze sama fabula nie wplywa tak do konca na emocje widza.
Ale to juz kwestia gustu bo kazdy to odbiera na swoj sposob .
Zgadzam się z tobą co do Gladiatora justice. To naprawde świetna i działająca na emocje muzyka.
Natomiast kompletnie nie zgadzam się co to tego że to Hans Zimmer sprawił ze ludzie zaczęli zwracać uwagę na muzykę w filmie i że to on ją spopularyzował. To nieprawda.
Muzykę filmową spopularyzowali Ennio Morricone oraz John Williams (a zwłaszcza ten drugi) i to dzięki nim ten rodzaj muzyki stał się niesamowicie popularny. Najbardziej lubiane melodie filmowe są właśnie ich dziełem. Zwyczajny widz raczej nie bedzie kojarzył z pamięci zbyt wielu melodii Hansa Zimmera. Za to muzykę Ennio Morricone ("Dobrzy, Brzydcy Źli, The Mission) i Johna Williamsa (star wars, indiana Jones, park Jurajski) znają i kochają wszyscy.
Skąd wy bierzecie takie informacje, istniej jakaś Biblia Zimmera czy co? Wyobrażasz sobie że przed "Gladiatorem" muzyki filmowej to słuchały jakieś ukrywające się grupki fanatyków czy co? O tym że "Gladiator" jest najlepiej sprzedającym się się krążkiem w historii muzyki filmowej słyszałem choć nie bardzo wiem co to znaczy. To tak jak o box office że liczy się zyski na tyogodnie sprzedaży czy co (to nie żart, naprawdę nie wiem). Bo w to żeby tak wogóle przebił płyty Williamsa czy Morricone nie wierzę. A nawet jeśli to to że "Gladiator" najlepiej się sprzedał NIE OZNACZA że jest muzyką najbardziej znaną, a już na pewno NIE NAJLEPSZĄ.
Macie racje,ale ja zwrocilem uwage na pewien znaczacy fakt.
A mianowicie zarowno wsrod moich znajomych jak i wielu ludzi w internecie slysze deklaracje ze ich przygoda z muzyka filmowa zaczela sie od wspomnianego przez mnie Gladiatora(ale to tylko tak na marginesie)
Dla mnie ten kompozytor wyznaczyl nowe trendy w tej dziedzinie i wciaz pozyskuje nowa rzesze sympatykow rowniez w samej branzy.Zimmer nie zmusza nikogo,aby przylaczyli sie do Remote Control a ich ekipa jest tak liczna ze na palcach nie policzysz.
A co do Williamsa wystarczy przesluchac OST z Kingdom Of The Crystal Skull by zrozumiec ze limit powielania schematu sie wyczerpal.
Owszem, ale czy Hans Zimmer nie powiela schematów? Zdaniem większości osób interesujących się muzyka filmową to właśnie Hans Zimmer uchodzi za kompozytora który najwięcej razy powiela schematy. Połowa jego kolejnych ścieżek muzycznych to kopiowanie swoich wcześniejszych dokonań. Dodatkowo sporo osób miedzy innymi na filmwebie zwraca uwage na to że jego muzyka nie zawsze jest klimatyczna a klimat to rzecz w muzyce bardzo ważna. Na szczęście w Da vinci code klimat jest rewelka. ale ogolnie wiekszosc jego dziel jest mało wyrazista.
A co do Williamsa to faktycznie, w ostatnich latach nie prezentuje już tej formy co kiedyś (chociaż Wyznania Gejszy z przed 3 lat były świetne), ale to co prezentował w latach 70tych,80tych i 90tych, w jego złotych latach twórczości, zostawia Hansa Zimmera daleko w tyle. star wars, indiana, et, prak jurajski czy lista schindlera to arcydzieła muzyczne do których hansowi zimmerowi sporo brakuje. A złote lata twórczosci hansa zimmera są teraz, a oprocz gladiatora i króla lwa zrobił niewiele na poziomie dzieł Williamsa które wymieniłem.
Podobnie z Ennio Morricone. Już od dawna nie robił muzyki do jakiegoś wielkiego znanego filmu i dlatego o nim ucichło ale to co stworzył kiedyś to muzyka której hans zimmer raczej nie dorówna.
A wiekszosc moich znajomych swoją przygode z muzyką zaczeło od star wars (ci starsi)lub z Parkiem jurajskim (ci młodsi). I sądząc po opiniach ludzi w internecie (polecam wejsc na filmmusic.pl oraz soundtracks.pl) wiekszosc miała tak samo. Nie spotkałem sie ze zbyt wieloma opinami ze zaczeli swoją przygode od gladiatora.
Te, a zauważyłaś ty różniće wieku między Williamsem a Zimmerem? Pewnie on jak będzie miał sto lat to wciąż będzie tryskał oryginalnością i świeżosćią. Nie znam twoich znajomych, ale ja skończyłem studia więc mnie "Gladiator" nie podnieca. I na pewno nie wyznacza żadnych nowych ścieżek w muzyce.
Nie doczytałem. Dokładnie, "Gladiator" powstał 9 lat temu więc tylko ci dla których oznacza to początek kina oznacza też początek muzyki. A i to nie jest całkiem prawda, bo jak widać z IMDB czy Rotten Tomatoes trzeba nic wcześniej nie znać żeby uznawać "Gladiatora" za nie wiadomo jaki przełom.
Problem z klimatem i z kopiowaniem samego siebie to dotyczy wielu nie tylko Zimmera,ale nie zawsze kompozytor jest odpowiedzialny za caloksztalt. np. wyobrazam sobie rozmowe Verbinskiego z Zimmerem i ten mu mowi cos w rodzaju:Stworz mi taka sciezke jak w POTC1! wszelkie podobienstwa do poprzednich jego prac czy oryginalnosci tlumacze w ten czy inny sposob,poniewaz ile razy mu zarzucili brak pomyslu szczegolnie po slabym Thunderbirds by pare miesiecy pozniej zaskoczyc swietna Lauras Stern czy Spanglish.
A Sir.John Williams podejrzewam ze jako poczciwy staruszek,ale tez niezwykle doswiadczony kompozytor musi miec wolna reke,dlatego sie do niego przyczepilem w sprawie Indiany
Hiob - nie przesadzaj, Gladiator jest świetny. Muzyka rewelacja ale nie rewolucja, z tym akurat się. Gladiator nie jest zbyt oryginalny i do tego gatunku muzyki nie wniósł nic ale to nie przeszkadza mu być świetną muzyką
justice - nie miałem na myśli tylko piratów z karaibów. Poza tym ten przykład jest zły ponieważ POTC 2 brzmi zupełnie inaczej niż POTC 1 i ma inny styl (bardziej mroczny). Ja miałem na myśli bardzo duże podobieństwa miedzy jego dziełami z różnych filmów. Poza tym ciągle stosuje te same triki muzyczne. czasami mam wrażenie że robi muzykę taśmowo, albo ma gdzieś schematy muzyki które jedynie lekko zmienia. Zauważ że w 2 na 3 przypadkach daje to samo tło i te same narastające, przeciągajace się brzmienia.
Co do czwartego indiany to nie przesadzajmy, muzyka nie była zła. A że mało odkrywcza to cóż.. film też odkrywczy specjalnie nie był, ale nie o to chodzi. Zwróć uwagę na to że Sir John Williams jest już stary i zwyczajnie stracił już radość tworzenia (co nie znaczy ze stracił umiejętności). Kiedyś każde jego dzieło było pełne fantazji, genialne lub przynajmniej bardzo bardzo dobre. Teraz równiez miewa wybitne dzieła (wyznania gejszy, zemsta sithów) ale większość pozostałych jest świetna jedynie pod względem warsztatu.
Zimmer ma teraz 50 lat. I już się wypala. Williams, 25 lat temu, gdy był w wieku Zimmera był apogeum złotych lat swojej twórczości. Wypalać zaczął się więc w znacznie późniejszym wieku niż Zimmer.
Ale chamstwo:)
Williams tyle zrobil dla tej muzy a wy mu jedziecie dupe?
Oj brzydko panowie bardzo brzydko a Hiob niech sie nawet nie wypowiada bo to idiota:)
Skądże znowu :P Dla mnie Williams i Morricone to najlepsi kompozytorzy jacy wciąż żyją :) Obaj są równie świetni w swoim fachu. Dostrzegam jednak że w ostatnich latach Williams nie prezentuje takiej formy jak jeszcze 20 lat temu. Wtedy był nie do pobicia a teraz wielu mu dorównuje.
Jednak zrobił dla kina i muzyki filmowej dziesięć razy więcej niż Hans Zimmer i jego pomocnicy z remote control kiedykolwiek razem zrobią.
Hansa i jego muzykę bardzo lubię i nie dziwię się że obecnie jest jednym z najpopularniejszych kompozytorów (prawie tak popularnym jak Williams) ale nie ma wątpliwości kto z tej dwójki zrobił dla kina więcej, kto ma większy talent, kto już zapisał się historii kina i kto po prostu jest wybitniejszym muzykiem.
Mały edit:
feliz, to ty jesteś IDIOTĄ. Skończonym pajacem i idiotą! Wiesz dlaczego?
Pozwoliłem sobie z ciekawości zajrzeć do twoich ocen. Wiesz co zobaczyłem?:
10/10
Alan Menken
Don Davis
Hans Zimmer
Howard Shore
James Newton Howard
Marc Streitenfeld
Nicholas Hooper
1/10
Angelo Badalamenti
Bill Conti
Jerry Goldsmith
John Williams
Julian Józef Antonisz
Trevor Jones
Vangelis
Yôko Kanno
Śmieszne i tragiczne jednoczesnie są dwie rzeczy. #1 - masz czelność nazywać kogoś idiotą w momencie gdy sam założyłeś to konto tylko po to aby namieszać w rankingach, dając dyszki swoim ulubieńcom, a jedynki każdemu kto ma czelność mieć wyższą średnią niż oni.
#2 - twierdzisz ze ktoś tu jedzie Williamsowi w dupę i negujesz to bo twoim zdaniem wiele dla muzyki zrobił, a sam dajesz mu 1/10. Podobnie jak Goldsmthowi. Człowieku, czy ty kiedyś słyszałeś jego muzykę? Gdyby tak, to nie robiłbyś takiego kretynizmu jak wystawienie mu 1/10. To samo z Badalmentim, Vangelisem i innymi.
A 10/10 dla Zimmera i Dona Davisa... chciałbym to jeszcze jakoś skomentować i powiedzieć coś o Twojej żałosnej osobie i intelekcie którego nie masz, ale litość mi nie pozwala...
Ah, jeszcze jedno odkrycie:
justice_2 i faliz6060 to jedna i ta sama osoba (widać to po lokalizacji)
Założył drugie konto aby obrażać innych (tu: Hioba), zgadzać się sam ze sobą (temat o Quentinie Tarantino, gdzie odpowiada sam sobie) i rzucać na lewo i prawo ocenami 1/10 i 10/10. Nie mogę pojąć takiego idiotyzmu.
Koleś, czy ty nie masz przypadkiem jakiś kompleksów?
Chodziło mi głównie o film. Muzyka cóż, obiektywnie pewnie dobra, ale taki "Lawrence" to wprost zachwyca a to lubię.
A co do jednego to masz rację absolutną. To że Zimmer od dziewięciu lat nie dostał nominacji do Oscara to nie jest żaden spisek Akademii. "Pearl Harbor" "Król Artur" "Kod" "Batmany" są po prostu średniakami. Ale akurat kiedy Williams miał lat 52 (1984) to był w nieco słabszej formie między wielkimi hitami początku lat 80-tych ("E.T.", "Indy") a wielkimi hitami przełomu 80/90 ("Czarownice z Eastwick", "Hook", "Kevin", "Jurassic"). Oczywiście każdemu życzę takiej "słabszej formy".