Przesłuchałem większość najbardziej znanych soundtracków Hansa Zimmer, i niestety, ale jego muzyka to właściwie ciągle jedno i to samo. Co ważniejsze jego muzyka jest w 90% przypadków pozbawiona charakteru filmu i ma się wręcz wrażenie że Hans Zimmer nie widział na oczy filmu, do którego muzykę komponuje czego przykładem niech będą nowe Batmany - właściwie każdy twierdzi że Elfman zrobił muzykę o niebo lepszą i bardziej klimatyczną. Bo ta z BB czy TDK jest bezpłciowa (poza paroma utworami które skomponował nie Zimmer lecz Howard).
Jak to ktoś już ujął w jednym z poprzednich tematów - ten człowiek to dobry rzemieślnik ale do miana artysty jeszcze mu trochę brakuje (chociaż miał przebłyski takie jak Cienka Czerwona Linia, Piraci z Karaibów 3 czy Gladiator).
Ale większość jego pozostałych soundtracków...gdzież im do kompozycji
Ennio Morriocone'a, Vangelisa, Johna Williamsa, Alana Silvestri czy Jerry'ego Goldsmitha.
Krótko mówiąc - chyba najbardziej przereklamowany kompozytor muzyki filmowej ostatnich lat.
Zawsze lubiłam muzykę Hansa Zimmera, ale muszę się zgodzić z tym co napisałeś. Bardzo fajnie się jej słucha ale czegoś w niej brakuje. Nie wiem, może magii? Albo czegoś tak nieuchwytnego jak klimat. Ale czegoś w niej brakuje.
Zgadzam sie też że nie może się równać z tymi muzykami których wymieniłeś, chociaż dodałabym do nich jeszcze Howarda Shore'a, Harry'ego Gregora-Williamsa no i oczywiście Danny'ego Elfmana :) (uwielbiam muzykę którą stworzył do filmów Burtona no może poza Marsjanami i planetą małp).
Nie znaczy to że nie lubię muzyki pana Hansa Zimmera bo ją lubię tylko faktycznie za często się powtarza w tym co robi i nie ma w niej tego czegoś. Ale i tak lubię słuchać jego ścieżek muzycznych.
Jest to mój ulubiony kompozytor, ale tworzy zbyt krótko aby zestawiać go chociażby z Morricone. Dajmy mu jeszcze trochę czasu. Inna sprawa, że mi tego "czegoś" brakuje w muzyce osławionego Williamsa. Jego tematy niesamowicie wpadają w ucho, ale raczej nie oddziałują tak na emocje, po za rewelacyjną Listą Schindlera czy Jurrasic Park, które uwielbiam. Co do Zimmera i jego muzyki to zasługuje on na miano artysty właśnie za tak wybitne dzieła jak Cienka Czerwona Linia, Gladiator czy Ostatni Samuraj. Dziwi mnie trochę, że wymieniłeś Piratów z Karaibów 3, które są w moim mniemaniu "tylko" bardzo dobre(a w opinii wielu recenzentów wręcz słabe i właśnie do bólu wtórne). Mówisz, że Zimmer czasem pisze tak jakby nie widział filmu. To ma pokrycie w TDK, ale w Batman Begins?! Muzyka do tego filmu w połączeniu z obrazem daje piorunujący efekt! Podkreśla każdą scenę, nadaje niesamowitego klimatu, momentami tworzy z filmem integralną całość. Na płycie czasem powiewa nudą i underscorem, którego za dużo, ale w filmie maksymalna ocena.
Mam nadzieję, że doczekam się niebawem z rąk Zimmera tak świetnego soundtracku jak choćby Da Vinci Code z 2006 roku, albo jego najwybitniejszych partytur. W tym roku mnie zawiódł. Pozdro
Pozwólcie że się wtrącę :P
Nie zgodzę się z tobą że muzyka Johna Williamsa nie wyzwala takich emocji. Właściwie zaryzykuję stwierdzenie, że to świadczy o tym że tak naprawdę znasz twórczość Johna Williamsa w bardzo małym stopniu ;) Wybacz, jeśli się mylę.
Wspomniany przez ciebie Kod da Vinci mnie nie zachwycił. Poza filmem słucha się go fajnie i ma kilka fajnych kawałków, ale jej brzmienie w filmie jest straasznie przeciętne.
I po tym właśnie widać jak różną muzykę tworzą Hans Zimmer i John Williams.
Hans Zimmer stara się tworzyć muzykę która jest melodyjna, świetnie brzmi i można jej słuchać w oderwaniu od filmu. I zwykle mu się to udaje, bo pod względem słuchalności jego utworów (czyli tego jak dobrze słucha się ich poza filmem) - jego muzyka jest świetna i właściwie bezkonkurencyjna.
Problem w tym jak brzmi ona w filmie. Przykład: Pearl Harbor. Poza filmem słucha sie jej super, ale w filmie... bez klimatu, bez polotu poza Tenneesse nędza totalna i jeden z gorszych OST jakie znam. A poza filmem było przecież super... Właśnie brzmienie muzyki w filmie i słaby klimat to pięty Achillesowe Hansa Zimmera (chociaż czasami mu się to udawało, np. w fenomenalnym "Królu Lwie" czy w "Gladiatorze")
Z kolei John Williams tworzy muzykę inaczej. Dla niego najważniejsze jest opowiadanie filmu za pomocą muzyki, stworzenie klimatu i osiągniecie stanu w którym muzyka i film tworzą jedną spójną całość, w której wzajemnie się dopełniają i uzupełniają. Niestety poza filmem jego muzyka brzmi czasami po prostu...topornie, choć nie zawsze. Listy Shindlera i Wyznań gejszy słucha się genialnie, ale już taki actonscore w Wojnie Światów jest męczący i bardzo trudny w słuchaniu.
Ale klimat jego muzyki, brzmienie jej w filmie, sposób w jakim muzyka współpracuje z obrazem i jak te oba elementy siebie dopełniają... pod tym względem z kolei John Williams nie ma sobie równych i Hans Zimmer jest przy nim o taaaki tyci malutki.
I to właściwie cała esencja :) Przyczyną popularności Hansa Zimmera w ostatnich latach jest chyba to że dostęp do ściągania muzyki w internecie jest coraz powszechniejszy, a ludzie chyba zapomnieli jaka jest "istota muzyki filmowej". A jest nią - jak nazwa wskazuje - muzyka z filmu.
I puenta: pod względem słuchalności muzyki poza filmem - Hans Zimmer jest bezkonkurencyjny, ale pod względem klimatu i muzyki w filmie - jest "tylko" (czy może "aż") kompozytorem "dobrym"
Z kolei w przypadku Johna Williamsa jest dokładnie odwrotnie.
Zapraszam do siebie na blog - założyłem tam sporo tematów w których pisze krótkie recenzje soundtracków filmowych ;) Zapraszam do czytania i wyrażania swoich opinii w komentarzach.
Jaszczur trafił chyba w same sedno sprawy. Nic dodać nic ująć.
Mimo wszystko John Williams, Ennio Morricone, Vangelis i James Horner są o wiele lepszymi twórcami muzyki filmowej niż Hans Zimmer. Rozumiem że można bardziej lubić muzykę Hansa Zimmera, ale twierdzenie że jest lepszy od Hornera, Williamsa czy Morricona jest co najmniej... dziwaczne.
To trochę tak jakby nie lubić samochodów marki Ferrari a samemu jeździć Golfem, i bardziej lubiąc Golfa powiedzieć że jest on lepszy od Ferrari. Tak zwany "very - bad - joke".
Wtórny jest, ale w jakimś stopniu są tacy wszyscy kompozytorzy. W pewnym momencie ciężko nie powielać pewnych schematów.
Ale że przereklamowany to zgadzam się całkowicie. Przy takich geniuszach jak Ennio Morricone, Badalmenti, John Williams, Basil Poledouris, Jerry Goldsmith czy James Horner to Hans jest małym kompozytorkiem który dorwał się do komputerka i zaczął coś tam wygrywać. Hans ma parę bardzo dobrych kompozycji takich jak Król Lew, Gladiator i Cienka Czerwona Linia i ogólnie jest dobrym twórcą muzyki filmowej. Dobrym, ale nic ponadto.
Gdzież mu tam do największych mistrzów.