Który z nich jest najlepsztm komikiem i najbardziej zmienił ten gatunek filmowy? Dla mnie wszyscy są świetni w swoim fachu, ale Jim raczej najbardziej umie rozbawić człowieka.
Pozatym dziwię się, że nic o Robinie Williamsie nie powiedziałeś... też jest genialny, zarówno w komedii jak i dramacie, podobnie jak Jim;)
Chaplin, własciwie stworzył komedie. Ale jego humor mi nie odpowiada. Gdyby Carrey urodzil sie wczesniej zrobil by to samo co Chaplin. Dlatego też stawiam na Carreya. Pan Luisa bardzo cenie. Jego humor jest lepszy od humoru Chaplina jak dla mnie. Ale moze to przez pryzmat lat humor Chaplina mi nie odpowiada...
Z wytypowanych przez Ciebie najbardziej lubię Luisa de Funes'a. Dla mnie komikiem (albo po prostu aktorem grającym w komediach i parodiach) numerem 1 i tak jest Leslie Nielsen.
Jim to najlepszy komik jaki się urodził. W każdej swojej roli, nawet w dramacie rozśmieszy widza. Luis moim zdaniem jest dobry, ale to jest inny styl, który moim zdaniem nie jest taki zabawny. Charliego nawet nie znam, ale moim zdaniem jest prekursorem komizmu i głównie z tego powodu jest taki znany. W tych czasach Charlie by dużej kariery nie zrobił. Jim Carrey to aktor uniwersalny, który sprawdziłby się w każdej roli, od głupka w Głupim i głupszym po nieśmiesznego komika w dramacie Człowiek z księżyca.
Charlie Chaplin jest daleko za Jimem Carreyem i Luisem de Funesem! Jim Carrey jest w nowszym pokoleniu i trudno go porównać z Luisem de Funesem, który jest geniuszem mimiki, zachowania, gestykulacji i sposób wyrażania gestów tak jak Jim!!xD Są moimi idolami --> patrząc na ich życiorysy też mieli podobne!! "From Zero to Hero"
Jim jest genialny, ale na największe laury zasłużył Chaplin, który na kartach kinematografii zapisał się niezmywalnym atramentem.
Myślę, że krzywdzące jest teraz rozpatrywanie aktora Carreya, jako komika. Gość dojrzał, przestał się powielać i zabrał się z ambitniejsze produkcje (co wyszło mu na zdrowie).
Uważam też, że jego genialnego kunsztu aktorskiego po prostu się nie docenia, wymieniając najlepszych aktorów młodego pokolenia gloryfikuje się Deppa, Pitta, średniaka Hanksa lub Nortona, niekiedy DiCaprio, a Carrey przewyższa każdego z nich co najmniej o klasę i według mnie to właśnie on - na spółkę z Crowe'em zasłużył na tytuł najzdolniejszego aktora młodszego pokolenia.
Prawda jest taka, że zaszufladkowaliście Jima, jako komika.
Kiedy byłem na Zakochanym bez pamięci, wielu ludzi wychodziło z kina z niedosytem, bo myśleli, że "Jim Carrey będzie się więcej wygłupiać".
To smutne i godne współczucia.
Ty jesteś beznadziejna! Tam gdzie gra debila, gra świetnie, a nawet w dramacie w swój sposób rozśmieszy widza. Nie rozumiem jak można mówić, że Jim Carrey jest beznadziejny, człowiek z taką filmografią i z takimi nagrodami w swoim dorobku... Ale są ludzie i parapety...