proste Carrey :)
Murphy'ego w ogóle nie cierpie. Mało którego aktora nie lubie, bo nie mam za co, ale z Eddie'm nigdy nie widziałem dobrego filmu, po za tym jego humor mi nie robi :P
Jako człowiek z cała pewnością Carrey, Murphy to pustak i głąb;) Jako aktor, hmm... też wybrałbym W TEJ CHWILI Carrey'a, ale kiedyś w czasie gdy królował Axel Foley nie byłoby to tak oczywiste, natomiast dzisiaj gdy już nakręcono miedzy innymi Norbita wiem że Murphy stacza się (ciekawe czy da radę jeszcze niżej?)a Carrey co najmniej utrzymuje formę.
Tu się nie ma co zastanawiać. Jim jest cholernie utalentowanym komikiem. Potrafi też zagrać poważne role. A Eddie to zwykły głupeczek, któremu nawet te komiczne role wychodzą tragicznie. Dał niezły popis w "Shreku", ale nasz Stuhr był lepszy, i to co najmniej o klasę. Czyli: Jim Carrey!
Hmm... Nie zgadzam się z wami co do Eddiego, nie jest on pusty itd... Jest jednym z lepszych aktorów... Ale zostawmy to.
Myślę, że Jim Carrey jest lepszy jako komik do komedii, ale nie zagrałby znów jakiejś porządnej roli w filmie romantycznym, za to Eddie Murphy nie rozbawiłby nas tak jak Jim :) Ale zagrałby w jakimś romantyku. Każdy jest dobry w tym co robi, ale nie jest dobry we wszystkim.
Tak ogólnie to u mnie Jim Carrey wygrywa, ale zaraz za nim stoi Eddie.