jest chciwym na sławę, hojnym na pokaz dwulicowym szczurem. Ma dobry głos, ciemne oczy
i wytwarza pole magnetyczne, w które wszyscy wpadają. jak muchy.
*wypluła płuca*
A moim zdaniem, to Depp rzucił na Ledgera urok i dlatego popieprzyły mu się tabletki. Weź, bo bredzisz.
Nie czytam polskich tłumaczeń w Gali i Twoim Stylu, tylko oryginały. Uważasz, ze Depp powtarza to co mu agent doradzi? wiec nie ma własnego rozumu. :DDD
Od czytanie przekładów można dostać skrętu narządów wewnętrznych, bo z oryginałem mają tyle wspólnego, co Romeo i Julia z Potopem. Problem w tym, że wywiady publikowane w prasie zagranicznej muszą być autoryzowane, a do nas ten dobry zwyczaj jeszcze nie dotarł ^^
Ale chyba autoryzowane przez agenta , bo przecież chodzi o kasę , a nie o to co dana osoba myśli i czuje naprawdę bo to przecież nikogo oprócz fanów nie obchodzi a Ci są po to że by za to płacić. W sumie to bardzo smutne ale wydaję mi się że tak właśnie jest niestety.
Ale to nie agent owych wywiadów udziela. Jego zadaniem jest to, żeby w wywiadzie wydrukowanym w gazecie nie znalazło się za dużo, nawet jeśli za dużo zostało powiedziane przez udzielającego ^^ Przecież żadna, nazwijmy to, szanująca się i swoją pruywatnośc gwiazda, nie pozwoli, żeby jego/jej agent dopisywał do wywiadów tego, co mu się podoba. Dlatego wolę wywiady, których można posłuchac, a nie tylko przeczytac, bo zawsze to większa pewnośc, że to nie dopisywanie własnej historii przez dziennikarzy. Nawet przy okazji mówienia o jakimś tam filmie coś się ciekawego wyłowi ze spraw interesujących fanów :>
Co do uwagi na temat interesowania się bliżej konkretnymi osobami, to nie zwykłam się wgłębiac w artykuły o/wywiady z ludźmi, których nie lubię lub których fanem nie jestem (a to jest natomiast hobby sporej części piszących na tym forum) i wydaje mi się, że to dobre podejście ;)
Akurat się z tobą zgadzam , dlatego jeżeli już mam jakiś punkt odniesienia to najbardziej interesuje mnie co ma do powiedzenia w kwestii własnej pracy a to co przy okazji się pojawi to może być nawet śmieszne jak zresztą często bywa w wywiadach na żywo. To że facet sobie robi jaja z dziennikarzy opowiadając jakieś pierdoły i wymyślone historie na damy temat to też prawda, Chyba ma poczucie humoru po prostu. Co do osoby która założyła temat to ma chyba ma jakiś bliżej nie określony żal. Próbuje tu wszystkich nawrócić zapominając przy tym że każdy z nas ma prawo do własnych wyborów i błędów też .
Gehenn ma racje. Nie można tu na forum, akurat z Wami, wyrazić swojej własnej opinii. Ale to jest chyba tylko chęc górowania nad innym i pokazania, że ma sie racje.
Skoro tak bardzo nie lubicie Johnego, to co Wam przyjdzie z tego, że go oczerniacie, wcale go nie znając.
Nie lubicie go, to nie, ale nie musicie przy tym ,,obrażać,, Deppa i jego fanów :P:P
Ha hi. :)
Gosiu a co konkretnie masz na myśli ? Bo mi się wydaje żę tu raczej jedna osoba obraża fanów , chociaż nie wiem bo nie czytałam całej dyskusji .
"Stawiam jednak na kompleksy lub brak zajęcia ^^ U moich ulubionych prowokatorów oczywiście"
to jest forum psychologów, czy mówimy o postaci aktora?
czytam akurat wszystkie posty i moje odpowiedz jest nieco powyżej.
chyba ostatnia, bo bratu konstruktywnych wypowiedzi poza
próbami analizy mojego postępowania.
I w tym momencie czuję się zobowiązana do częściowych przeprosin, bo pomyliłam cię z innym użytkownikiem tej dyskusji, przepraszam.
Gdzieś tam się znalazło wcześniej stwierdzenie, które sugerowało jakoby Johnny miał coś wspólnego ze śmiercią Ledgera - wybaczcie, ale większej bzdury nie słyszałam dawno (w ten sposób to zabrzmiało, bo 'po śmierci Ledgera moja sympatia do Deppa-człowieka wyparowała' czy coś w tym guście). No, serdecznie przepraszam, ale co ma piernik do wiatraka? Z twoich wypowiedzi i wniosków, które nie tylko ocierają się, ale definitywnie są pełną nadinterpretacją, wynika, że straszny z ciebie desperat. Przyjemnośc ci sprawia pisanie o człowieku, którego nie lubisz? Tego nigdy nie zrozumiem.
Nawiązanie do Rivera Phoenixa też było strzałem łysego z warkoczy, bo przecież wystarczy przeczytac dowolny wywiad z tamtego okresu, żeby wiedziec, że Depp dośc mocno przejął się tym wydarzeniem (i jak usłyszę, że dla publiki wszystko, to się zapłaczę na śmierc), bo wygląda (wielokrotnie powtarzana uwaga - nie znam go) na wrażliwego człowieka.
Te dyskusje prowadzą donikąd, co chyba zauważył każdy, kto przeczytał chociaż jedną z nich.
och..
nawiązuje do Pheonixa, i Ledgera bo Depp był pośrednio obecny w tym czasie w ich życiu i jest poza tym znawca używania związków chemicznych od podkręcania aktorskiej gry.
W jego knajpie wykorkował Phoenix i Depp jest za to odpowiedzialny,
a role Ledgera przejął ochotnie, a resztę doczytaj.
ja go nie znam, Ty go nie znasz, ty go lubisz, a ja sobie go trawie na kawalki,
widać go lubię, bo stale o nim myślę.
Widziałaś chociaż niedawny film dokumentalny (discovery, planet)
o jego aroganckim zachowaniu wobec wielbicieli, którzy podarowali mu gitarę?
jestem fanem Deppa, maniakalnym. mam wszystkie jego filmy. oryginalne na video i dvd.
on mnie intryguje, a ostatnio nawet zadziwia.
jako Fan nie śledzisz swojej gwiazdy i bezkrytycznie patrzysz na fakty,
wiec masz racje, ze nie ma o czym mówić.
" Przyjemność ci sprawia pisanie o człowieku, którego nie lubisz? Tego nigdy nie zrozumiem."
no przecież można pisać o tym czego się nie lubi. duza część dziennikarzy z tego zyje.
no jałowe dyskusje z sekta. nic nie przebije stelaża wiary. obraźcie się teraz na mnie.
Desperat.
Problem w tym, że ja mam dystans i jestem w stanie uznać wszystkie możliwe wady, zalety, złe i dobre decyzje, kiepskie i świetne role i dalej nie podniecać się bzdetami wyssanymi z bóg wie czego, które podsuwają pudelki i inne pochodne portale we wszystkich możliwych językach. Jeśli facet potrafi mieć to gdzieś (a wcześniej nie potrafił, czego maniak powinien mieć świadomość) i doskonale wiedzieć, że rozsądniejsi z jego fanów zrobią to samo.
Widziałam ten dokument przynajmniej dwa razy i galopującej arogancji tam nie było na pewno (a mam na to uczulenie, jeśli chodzi o wszelkiego typu gwiazdy, bo kilkanaście moich fascynacji się w ten sposób skończyło). nie wiem, na jakim świecie żyjesz, ale na Ziemi, ludzie niekoniecznie muszą mieć na coś ochotę i mają prawo odmówić lub wyrażać niechęć do zrobienia czegoś. Przecież dotarcie do najbliższego otoczenia gwiazdy tego formatu (zaprzeczysz?) jest praktycznie niemożliwe i nie rozumiem uznawania porażki w tym względzie za arogancję owej gwiazdy (nie przypominam sobie, żeby on osobiście zbywał tych miłych panów). I tu twoja całkiem składna, nie powiem, teoria ma swój słaby punkcik - jeśli Depp byłby cudowny, wrażliwy i zaangażowany na pokaz, znaleźliby go w tydzień i zagrałby im w tym filmie, nawet do tego dopłacając. Przecież byłoby to takie dobroduszne i idealnie pasujące do wizerunku hojnej i wspaniałomyślnej gwiazdy, do rany przyłóż i zgłoś się po dofinansowanie. Przecież każdy fan (bądź niefan), który chociaż odrobinę zagłębił się w jego biografię wie, że tak nie jest, nie było i pewnie nie będzie. I dobrze.
Zgadza się, River przedawkował w klubie Johnny'ego (i kogoś tam jeszcze, pomińmy), ale to nie on wepchnął mu do gardła koktajl ze wszystkiego, co można było kupić w promieniu dziesięciu kilometrów. To, że klub należał do niego, o niczym nie świadczy. Byłby winny, gdyby wyszedł z klubu, siadł na ławce sto metrów dalej i tam dogorywał? Tak, tak, zgadza się, w tamtym okresie John też bawił się w szamana, jak to trafnie określiłeś, ale nie on jeden i nie widzę powodu, żeby rozmieniać to na drobne i nie zwracać uwagi na nic, oprócz tego, że facet tego i tego dnia wypalił/połknął/wypił/wciągnął to i to. Oszaleć można przecież.
Tu jeszcze jestem w stanie się zgodzić, co do współodpowiedzialności za śmierć Phoenixa, ale w przypadku Ledgera to absurd grubymi nicmi szyty. Już widzę całą sytuację: Ledger dzwoni do Deppa z pytaniem, co z czym połączyć i w jakich proporcjach, żeby kopnąć w kalendarz. Proszę cię. A ochocze przyjęcie roli według ciebie świadczy o fakcie, że Johnny życzył Heathowi śmierci? Po raz kolejny: na jakim ty świecie żyjesz? Wiecznego spisku czy cudownej cudowności?
Racz zauważyć, że w przypadku Deppa występuje dość pokaźna przepaść między tym, co było piętnaście lat temu, a tym, co jest teraz. I, błagam, nie twierdź, że to jest wszystko ładnie zaplanowane i wyreżyserowane, żeby 'sekta' się ucieszyła. Uważasz stwierdzenie, że wam się nudzi za głęboką psychoanalizę i sobie jej nie życzysz, to co ja mam powiedzieć? Przecież cały czas usiłujesz mi udowodnić, że jestem niezrównoważona, ślepa na wszystko i zrobiono mi pranie mózgu. Może i tak, niech ci będzie, wszystko mi jedno, naprawdę. Tylko dalej ja pokazuję swoje psychiczne dysfunkcje z zupełnie innych pobudek, a ty zachowujesz się jak domorosły detektyw. Kto ma gorzej?
Ups, trochę przesadziłam z długością.
Pozdrawiam :)
Większość ról jakie zagrał są świetne, nie tylko rola Jacka Sparrowa. nie zgadzam się z osobą , która wypisuje tu coś na temat śmierci Phoenixa czy Ledgera i o tym że Depp miał z tym coś wspólnego wg mnie to jest przesadna nadinterpretacja, a to że zagrał w Batmanie po Ledgerze to chyba nic złego przecież musiał go ktoś zastąpić po to aby w ogóle skończyć ten film a że wybrano Deppa a on sie zgodził to chyba nie jest nic strasznego. Ogólnie dziwi mnie to że oceniacie Deppa po wywiadach i innych bzdurach wypisywanych w internecie. Liczy się to jakim jest aktorem wg mnie świetnym, bo wyobraźcie sobie kogo innego w roli Edwarda Nożycorękiego, bo starał się o tę rolę np. Tom Cruise. Ale podsumowując ilu ludzi tyle opinii na dany temat,więc nie wszyscy muszą Deppa kochać:) pozdrawiam wszystkich
tak. ocenianie ludzi po wywiadach, które zapewne są tak zakłamane i zkorygowane, żeby tylko zrobic aferę, jest co najmniej bezsensowne. te ploty o wplywie J.D. na śmierć Ledgera są absurdalne i jak za pierwszym razem to przeczytałam, byłam w lekkim szkou, że ludzie są w stanie wymyślić coś tak głupiego i obrzydliwego. jest to wg. mnie brak szacunku. jak kogoś obraziłam to sorry, ale nie wydaje mi się... ;)
undead_monkey, możesz być z siebie dumna. Wyprowadziłaś z równowagi osobę, którą na codzień cechuje stoicki spokój.
A więc w tym momencie, nie bacząc na konsekwencje, będę szczera do bólu: undead_monkey, jesteś taką idiotką, jakich mało. Jak możesz oskarżać kogokolwiek o śmierć innej osoby lub jakikolwiek zwiazek ze śmiercią człowieka, na publicznym forum, nie mając najmniejszych dowodów?? Może uważasz jeszcze, że Johnny podał mu te tabletki tylko po to, żeby go wygryźć z roli?? Nie no, przechodzi pojęcie co też ludzie mogą wymyślić z zawiści i zazdrości...
Wcześniej też pisałaś coś o rysach twarzy... to może pokaż swoje, zobaczymy, co z nich wyczytamy...
Oluś uspojój się bo złośc piękności szkodzi;P
A co do osoby undead_monkey to na początku uważałam cię za kolejna głupią prowokatorkę- sorry;)
Ale im dłużej czytm twoje wypowiedzi tym bardziej stwierdzam że jednak troche racji masz. Co prawda osobiście z częścią twoich poglądów się całkowicie nie zgadzam ale cieszę sie że na forum pojawiła się jakaś w sumie trzeźwo myśląca fanka która nie boi sie mówić co mysli. I nie mam tu na myśli wyklinania innych uzytkowników bo to akurat głupota;P
Choc ze stwierdzeniem "jest chciwym na sławę, hojnym na pokaz dwulicowym szczurem" się nijak nie zgodze;D
Ale Twoje zdanie, masz prawo tak sądzić;)
oj. w rysach twarzy Johnnego widzę sile i przyczynę magnetyzmu, on ma przecież fascynująco nieprzeciętna urodę, ma prawdopodobnie idealne rysy twarzy. Za kazdym razem, w każdej następnej roli jest świeży, inny, nieuchwytny i nie przypominający samego siebie.
co do narkotyków to mam niestety racje, ze bral i mam prawo uwazac go za podłego człowieka.
Dropsy to fatalny sposób na wzbogacanie gry. Wystarczy, ze mógł mieć wpływ na ludzi w swoim otoczeniu. Nie powiedziałam ze zabił. Powiedziałam ze jest odpowiedzialny. to moje zdanie.
Poza tym nikogo nie obrażam, tak jak Ty mnie. nara.
:)wytłumacz mi, bo nie rozumiem. jak on mógł mieć wpływ na śmierć Heatha? nie wyobrażam sobie tego. jak mnie przekonasz to stawiam piwo. dla mnie to jest dziwne... ale ok. :)
Pierwsza rola w jakiej go widziałam to było "Co gryzie Gilberta Grape'a" albo "Edward Nożycoręki", w każdym razie jak byłam jeszcze mała i są to dla mnie najlepsze jego role, po prostu był tam bardziej sobą, Sweeney Todd właściwie leciał na sławie trio Depp-Burton-Helena ;p, czegoś mu brakuje (może to też z powodu braku Elfmana), "Piratów z Karaibów" po prostu nienawidzę, zniszczyli mi jego wizerunek na jakiegoś szmaciarza rzygałam jak wszędzie były te obleśne plakaty. To prawda, że ma on predyspozycje do bycia idolem (którym oczywiście jest), nie widzę w tym nic złego, bo właściwie to chyba tylko mi przeszkadza to całe wielkie halo, bo Gilbert Grape stał się dla mnie mniej osobistym marzeniem i pewnie nie tylko ja chciałabym teraz być na miejscu Juliette Lewis w tym filmie.
Co do dwulicowości, myślę, że każdy taki się staje, sława i kasa ludziom w dupach przewraca, tak więc przynajmniej mi zostaje oglądanie starszych mniej kasowych filmów, ale mających jakąkolwiek wartość.