Ona miała udawać taką w sadze 'Zmierzch' czy taka jest? Morda otworzona do połowy jak jakiś ułom i to tępe spojrzenie.... Jest tak działająca na nerwy, nie wiem, jak można się nią zachwycać. WIECZNIE ten
sam wyraz twarzy, nie tylko w tym filmie.
Rockowa buntowniczka, nastoletnia striptizerka uparta w swej niezależności i radzeniem sobie z życiem po swojemu, a mimo to zdolna do okazywania ciepła i poszukująca tegoż, zgwałcona dziewczyna reagująca na to co się stało wycofaniem się w głąb siebie, niepełnosprawna dziewica domagająca się prawa do decydowania o sobie, czy wreszcie młoda autsajderka szukająca swego miejsca podczas wędrówki przez zniszczony huraganem krajobraz wraz z przypadkowymi, równie pogubionymi ludźmi. Kristen Stewart bardzo dobrze poradziła sobie w kilku filmach stwarzając te postacie. Ćpunki jak dotąd nie zagrała, więc może dlatego "przyćpanej miny" nie zauważyłem :). Jak życzysz sobie słodkiej, wiotkiej i radosnej Śnieżki to polecam wersję z Lily Collins (nie widziałem, ale nawet na zdjęciach wygląda jak postać z kreskówki Disneya, więc się nie zawiedziesz chyba :)). Jaka miała być, a była Bella tego nie wiem, bo nie oglądałem "Zmierzchu". Stewart dobrze wychodzą role buntowniczek i introwertyczek, bo moim zdaniem taką ma aparycję, ale czy to może być zarzut? Ja akurat lubię takie postacie.
Problem właśnie w tym, że zarówno postacie rockowych buntowniczek, nastoletnich striptizerek, zgwałconych dziewczyn itp gra identycznie. To są te same postacie tylko ze zmienioną historią, problemami i imionami. Ona wszędzie gra tak samo. To oczywiście tylko moje zdanie, ale coś w tym chyba jest skoro tak wiele osób się z tym zgadza. I nie idę za tłumem, bo to czy większości podoba się jakaś powieść czy film mnie mało obchodzi. Jest to moje zdanie, a to że pokrywa się ze zdaniem ogółu tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że jest słuszne.
Gra identycznie czy nie te postacie są realne. Oglądając filmy ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że gra Stewart kłóci się z rzeczywistością. Jeszcze raz przypomnę (chociaż coraz bardziej mnie to przypominanie nuży), że wielu wybitnych aktorów czy aktorek przez całe kariery grali tak samo i zbliżone postacie: Monroe, Nicholson, Eastwood. Tylko nie pisz, że oni robili dużo min proszę :). Każde z nich grało dwoma grymasami. Rzecz nie w technice a w umiejętności ożywienia stosu słów, bo niczym więcej jest dana postać w scenariuszu filmowym. Naprawdę szanuję Twoje prawo do własnej wypowiedzi tak samo jak własne prawa co do tego, ale się z nim nie zgadzam. Zdanie ogółu powiadasz? To, co tu czytam na temat Stewart świadczy IMHO tylko o uprzedzeniach. Te opinie są stereotypowe i nie na temat. To tak jakby zarzucać szewcowi, że robi cały czas takie same buty, kiedy to nie jest ważne, jeśli buty są wygodne i wytrzymałe. Pewnie napiszesz, że film to nie buty ale dla mnie to właśnie dobry przykład, ponieważ jedni lubią trampki, inni glany. Tak samo jest w tym przypadku. Jedni utożsamiają się z takimi postaciami, inni nie. Poza tym pozwolę sobie wytknąć Ci niekonsekwencję. Z jednej strony piszesz, że nie liczysz się ze zdaniem ogółu, a zaraz po tym, że dopiero zdanie ogółu utwierdza Cię w przekonaniu, że myślisz słusznie, co poddaje w wątpliwość niezależność Twojego myślenia. Ja natomiast uważam, że myślę słusznie i zdanie ogółu nie ma na to wpływu dlatego, że w konfrontacji ze zdaniem ogółu i tak uważam, że mam rację, co już wcześniej poparłem argumentacją. Na koniec dodam, że stwierdzenie, że ogół ma niepodzielną taką samą negatywną opinię o Stewart też jest nieprawdą, a najlepszym dowodem tego jest sukces komercyjny Kristen Stewart właśnie.
Zapomniałam, że jest pełno dwunastolatek zakochanych w Zmierzchu, stąd sukces komercyjny Stewart właśnie. Co do mojej jak to ująłeś niekonsekwencji to chyba nie do końca zrozumiałeś z jakim zamiarem to napisałam. Otóż mam swoje zdanie bez względu na to jakie jest zdanie ogółu aczkolwiek skoro widzę, że dużo ludzi ma podobne to uważam, że nie kryję się za tym masa uprzedzeń tylko zwyczajnie ludzie widzą, że ona nie potrafi zagrać emocji i nie chodzi naprawdę o mimikę. Ciągle zachowuje się tak samo i o ile na pierwszym filmie z nią pomyślałabym, że dobrze gra wycofaną nastolatkę z depresją (przykład) to na którymś z kolei zaczyna mnie irytować to, że najwyraźniej ona jedynie przebywa na planie, bo o grze tu mówić nie można. Kwestia kolejna, porównywanie do wybitnych aktorek, aktorów... ta, Monroe to faktycznie wybitna była, znana owszem, ale aktorki to z niej nie było, nie mów o niej wybitna, bo obrażasz tych z naprawdę wysokiej półki. Do niej bardziej pasuje celebrytka. Nicholson jest aktorem, który sprawdza się w niewielu gatunkach, ale w tych których się sprawdza (komedie to nie są) robi dosyć dobrą robotę, aczkolwiek jego postacie są zazwyczaj do siebie podobne. Z tym, że jego postacie z różnych filmów są do siebie dosyć podobne, bo nie potrafi zagrać tak odmiennie, a Kristen gra ciągle takie same postacie, bez uczuć i emocji, których nie potrafi przekazać. Za Eastwoodem nie przepadam, więc zwyczajnie się do tego nie odniosę. Jeżeli koniecznie chcesz ją porównywać do innych aktorów (co według mnie jest idiotyczne, bo to nie zmienia faktu, że jest marną aktorką) to proszę bardzo. Świetnym, choć niedocenionym aktorem, elastycznym i potrafiącym zagrać różne role jest bez wątpienia Guy Pearce. Obejrzyj z nim parę filmów - to jest gra aktorska. Potrafi zagrać bardzo odbiegające od siebie postacie. Zresztą uważam, że na miano takiego aktora zasługuje też Piotr Adamczyk, który potrafił zagrać papieża i Chopina a także lowelasa w komediach. Jeszcze na szybko z młodych aktorów, dobrze się zapowiadających to np. Ezra Miller. I owszem, dużo aktorów ma "parę własnych grymasów", są też znani aktorzy jednej miny np. Nicolas Cage, ale oni mimo wszystko często lepiej tymi paroma czy jedną miną potrafią pokazać emocje (Cage według mnie w Mieście Aniołów w swoją postać przelał ogromną dawkę emocji, które się widziało mimo, że nie strzelał wielu min), Kristen natomiast potrafi oddać tylko jedno uczucie - znudzenie i to wychodzi jej świetnie, ale gdy jej postać dalej wydaje się znudzona mimo, że powinna być szczęśliwa, zdołowana, zakochana itd to mi ręce opadają.
Zatem dochodzimy do "nieodpartych" wniosków, że osoba, która nie uważa Stewart za beznadziejną aktorkę ma 12 lat, jest płci żeńskiej, oglądała jedynie "Zmierzch", ewentualnie Śnieżkę" i oczywiście nie ma pojęcia o tym jak aktor ma grać, w odróżnieniu od ogółu znawców, którzy owo pojęcie, rzecz jasna, mają i swoje niezwykle wysublimowane wywody wskazujące na ogromną biegłość w temacie sztuki aktorskiej serwują na fw w postaci komunikatów typu "otwarty ryj", "jedna mina" i "drewno". Jestem pod wrażeniem zarówno elokwencji, jak i wiedzy tych szacownych krytyków, z którymi się zgadzasz. Dalej stwierdzamy, idąc Twoim tropem myślenia, że Stewart jest wiecznie znudzona na planie, nie umie grać emocji i ci wszyscy reżyserzy, którzy ją zatrudniali to jakaś banda kompletnych dyletantów, ewentualnie cynicznych i odpornych na jej brak talentu i łasych na kasę manipulatorów, którzy pewnie robią filmy wyłącznie dla 12-letnich dziewczynek (no bo tylko takie lubią tą okropną Stewart). Kolejnym wnioskiem jest, iż niejaka Marylin Monroe była miernotą, której talent aktorski był żaden i zasadniczo można ją postawić w jednym rzędzie z Jolą Rutowicz, Kasią Cichopek albo Krzysztofem Ibiszem. Kolejna konkluzja po przeczytaniu Twojej wypowiedzi jest taka, że jak już facet gra jedną miną to emocje pokazuje, zaś grająca jedną mina kobieta - nie. Czyżby to miało jakiś związek z tym, że sama jesteś kobietą? Proponuje rozwiązanie, jakie sam stosuję: nie lubię jakiegoś aktora, czy aktorki - nie oglądam filmów z ich udziałem i problem rozwiązany. Pozdrawiam.
Świetnie, problem rozwiązany. Nie wiem czemu musisz koniecznie rozgraniczać aktorów na płcie, bo nie tym się kieruję oceniając i nie tym się kierowałam pisząc poprzedni post. Eastwood wymieniony przez ciebie gra jedną miną i nie potrafi, moim zdaniem, przekazać żadnych emocji. Cage natomiast często gra dosyć sztywno i nie widać jakiegoś wczucia się w postać, którą odgrywa, aczkolwiek potrafi dobrze zagrać emocje np w filmie Miasto Aniołów. Jeżeli chodzi o Kristen to wyraziłam jedynie swoje zdanie i nie każę Ci się z nim zgadzać. Moim, podkreślam moim, zdaniem nie potrafi przekazać emocji i wszędzie gra identycznie. Według mnie w każdej scenie wygląda na niezwykle znudzoną. Może źle ją odbieram, może ty źle ją odbierasz. Mało ważne, nie twierdzę, że ocenianie gry aktorskiej nie jest kwestią gustu, bo w gruncie rzeczy wszystko się do niego sprowadza. Ja mogę nie oglądać z nią filmów, bo niesamowicie mnie irytuje, a ty możesz sobie zrobić nawet maratony z produkcjami, w których gra. Pozdrawiam.
Zastanawiające! Ciekawe w ilu ujęciach filmów w których grała ma otwartą papę? Liczenie trochę by pewnie potrwało. Jak będzie kiedyś konkurs kto najwięcej otworzył gębę w filmach nie wypowiadając słów- wygrana gwarantowana.