Początek zespołu datuje się na rok 1981, kiedy to dwóch młodych ludzi: emigrant z Danii
Lars Ulrich oraz Amerykanin
James Hetfield, niezależnie od siebie dali ogłoszenia do gazety "The Recycler" w poszukiwaniu muzyków do wspólnego projektu. Pierwszy z nich nie miał żadnego doświadczenia, jeśli chodzi o grę w zespole muzycznym (jego ojciec za wszelką cenę chciał zrobić z niego mistrza tenisa ziemnego, sam zresztą miał spore sukcesy). Natomiast
Hetfield w czasach szkolnych był członkiem takich zespołów jak Obsession czy Leather Charm. Obydwu połączyła miłość do tego samego rodzaju muzyki, a raczej zjawiska muzycznego określanego jako New Wave of British Heavy Metal. No tak, ale tworząc zespół przydałoby się mieć jakąś nazwę, tymczasem do głów owych zapaleńców nie przychodziło nic poza nazwami typu: Helldriver, Grinder, Thunderfuck, Red Vette czy Blitzer. Na szczęście pojawił się niejaki
Ron Quintana, który właśnie szukał nazwy dla swojego, mającego niebawem powstać, fanzinu. Na jego nieszczęście podzielił się swoimi pomysłami z
Larsem Ulrichem, któremu nazwa Metallika (nieprzypadkowo napisana przez "k", ponieważ dopiero po pewnym czasie "k" zamienione zostało na "c") tak się spodobała, że postanowił po prostu ją ukraść. Nie ukradł natomiast bardzo oryginalnego logo zespołu, które wymyślił osobiście.
Tworząc duet, Metallica nagrała pierwszą taśmę demo, solówki zaś nieco później dograł czarnoskóry Lloyd Grant. Jeden utwór z tej taśmy ("Hit the Lights") znalazł się później na składance "Metal Massacre", wydanej przez wytwórnię Metal Blade należącą do
Briana Slagela. Generalnie rzecz ujmując, jakość tych nagrań była fatalna. Sytuację panującą w tym czasie dobrze obrazują słowa samego
Ulricha: "Sięgnijmy pamięcią wstecz. Założyliśmy ten zespół, zanim któryś z nas nauczył się grać. Napisaliśmy materiał na naszą pierwszą płytę, zanim którykolwiek z nas nauczył się grać. Aż tu nagle bach - życie wystawia nas na próbę. Ni stąd, ni zowąd, jestem w grupie nagrywającej płyty i podróżującej dookoła świata. Czas najwyższy doszlifować swoje umiejętności".
W styczniu 1982 roku Granta zastąpił nie kto inny, jak
Dave Mustaine, późniejszy założyciel grupy
Megadeth. On również nie zagrzał miejsca w zespole, zdążył natomiast razem z nim zagrać pierwszy w historii Metalliki koncert. Wydarzenie to miało miejsce w Anaheim na przedmieściach Los Angeles w marcu 1982 roku. Trzy miesiące później chłopcy nagrali najpopularniejsze demo "No Life 'Til Leather". Na taśmie tej znalazły się takie utwory, jak "Seek and Destroy" i "Metal Militia". W tym czasie przewinęło się przez zespół kilka osób: Jeff Warner (gitara), Brad Parker (gitara) i Ron McGovney (bas). Pod koniec 1982 roku McGovneya zastąpił, zauważony przez
Hetfielda i
Ulricha w klubie Trubadour w Los Angeles,
Cliff Burton, grający wówczas z zespołem o nazwie Trauma. Początkowo
Burton bardzo niechętnie podchodził do propozycji złożonej mu przez Metallicę, ale chłopcy byli uparci. Wiedzieli, że mają do czynienia z bardzo wyjątkowym basistą. Ten w końcu się poddał. Warunkiem jednak miała być przeprowadzka całego zespołu do miasta
Burtona - San Francisco. Jako zdeklarowany hippis nie mógł zgodzić się na zamieszkanie w takim mieście jak Los Angeles. Zresztą reszcie grupy to było nawet na rękę.
Lars Ulrich: "Thrashowe podejście do życia sprowadzało się właściwie do założeń - pieprzyć wielkie firmy płytowe oraz pieprzyć to, jak wyglądamy. Wszystko pieprzyć. To było to, co nam się podobało i nie chodziło o wiele więcej. W 1982 roku w Los Angeles był taki układ - my przeciwko nim. Nim, czyli
Mötley Crüe,
Ratt, zespołom, które królowały w klubach. Pieprzyć
Mötley Crüe, pieprzyć
Ratt. To znaczy, wiesz,
Mötley Crüe to całkiem fajna paczka kolesi. Można sobie przyjemnie pobalangować z takim
Nikkim Sixxem albo
Tommym Lee. Ale wtedy... Pamiętam, jak między
Tommym Lee i mną doszło do małej, hmm... nie chciałbym użyć słowa "bójka", bo zaangażowana była właściwie tylko jedna strona. To był rok 1982, siedzieliśmy w klubie Trubadour i muzycy
Mötley Crüe też tam się zabawiali. Właśnie w tym czasie zaczynali podbijać Los Angeles. Podszedłem do
Tommy'ego Lee i powiedziałem coś w stylu: "Ale z was pieprzeni kaszaniarze!". Pogonił mnie wtedy po Santa Monica Boulevard, co i rusz dając mi wycisk. Ma z metr dziewięćdziesiąt, a obcasy sprawiły, że wyglądał na dwa i pół. Nie mogłem nawet dosięgnąć do jego klatki piersiowej. To było całkiem zabawne!"
Cliff Burton pierwszy raz na żywo z Metallicą wystąpił 5 marca 1983 roku w San Francisco. Tego samego roku do zespołu dołączył
Kirk Hammet z grupy Exodus. Zastąpił
Dave'a Mustaine'a, który popadł w konflikt z resztą grupy z powodu narkotyków.
Hammet pierwszy raz na żywo ze swoim nowym zespołem zagrał 15 kwietnia 1983 roku. W takim składzie w maju 1983 roku Metallica weszła do studia, by nagrać dla wytwórni Megaforce swój pierwszy album - "Kill 'Em All". Nagranie tego albumu członkowie zespołu traktowali jak szczyt marzeń. Oto, jak tę sytuację komentuje
Hammet: "Pamiętam rozmowę z
Cliffem w autobusie Greyhounda. Wracaliśmy z sesji "Kill 'Em All". Powiedziałem: "Ciekawe, jaka będzie druga płyta Metalliki". A on na to: "Taa, i może jeszcze trzecia". Wiesz, nie mieliśmy pojęcia, co się stanie. Nic dodać, nic ująć". Muzyka na płycie "Kill 'Em All" jest dzika i nieokrzesana. W 1983 roku nikt tak nie grał. Ten album to źródło muzyki zwanej później thrash metalem. Pomyśleć, że chłopcy zastanawiali się, czy
Hetfield nie powinien skupić się na grze na gitarze, a śpiewem miałby się zająć jakiś nowy wokalista. Na szczęście opatrzność czuwała nad nimi i opamiętali się. Po ukazaniu się albumu Metallica wyruszyła na krótką trasę Kill 'Em All for One z zespołem Venom.
Tymczasem w 1984 roku coraz wyraźniej zaczęła się rysować możliwość nagrania drugiego albumu. Tak też się stało. Wiosną ukazał się drugi longplay zespołu zatytułowany "Ride the Lightning". Muzycznie był to o wiele dojrzalszy album od swego poprzednika. Przyznaje to sam
Hetfield: "Drugi album był dużym krokiem naprzód. Na albumie tym stworzony został przez Metallicę pewien schemat powielony na dwóch następnych płytach: bardzo dynamiczny pierwszy utwór, na drugim miejscu utwór tytułowy, na trzecim ballada, a pod koniec płyty utwór instrumentalny. Inaczej było dopiero na "Czarnym albumie", ale to już całkiem nowy rozdział w historii grupy". Płytę "Ride the Lightning" słucha się właściwie jednym tchem, a końcowy instrumentalny utwór "The Call of Ktulu" ze wspaniałą grą
Cliffa Burtona na basie to właściwie arcydzieło, nie umniejszając wielkości pozostałych utworów. Płyta jest po prostu wyśmienita. Po wydaniu "Ride the Lightning" Metallica wyruszyła w trasę po Europie i USA, w międzyczasie podpisując kontrakt z wytwórnią Elektra.
W lutym 1986 roku zespół wydał kolejny album pod tytułem "Master of Puppets", najdojrzalszy ze wszystkich dotychczasowych. Każdy utwór jest genialny, a instrumentalny "Orion" to kwintesencja Metalliki. Niesamowicie podniosła muzyka. Cała płyta pełna jest pięknych harmonii, niemalże symfonicznych. Nie ma na niej ani jednego niepotrzebnego dźwięku. "Master of Puppets" i "Ride the Lightning" sprzedawały się znakomicie, mimo że zespół nie wydawał żadnych singli, które promowałyby go w rozgłośniach radiowych. Muzycy twierdzili, że robili tak, by sprzeciwić się zasadom rządzącym muzycznym biznesem. Ale czy tylko? Wydaje się, że nie, a wskazuje na to wypowiedź
Ulricha: "W 1984 roku przygotowaliśmy nawet skróconą wersję "For Whom the Bell Tolls" ale nikogo to nie obchodziło, bo byliśmy tylko małą, zasraną Metallicą".
Grupa ruszyła w trasę z
Ozzym Osbourne'em. Znalazła również czas, aby zagrać kilka koncertów w Europie. 26 września 1986 roku zespół wystąpił w Solnahallem w Sztokholmie. Występ ukazał się w wersji pirackiej na bootlegu zatytułowanym "The Final Gig". Zaraz po występie cały zespół ruszył do Kopenhagi. W czasie jazdy, gdy członkowie zespołu spali, autobus wypadł z drogi i kilkakrotnie przekoziołkował.
Cliff Burton wypadł przez okno i został przygnieciony przez samochód. Zginął na miejscu. Metallica straciła wielką osobowość i bardzo bliskiego przyjaciela. Mimo szoku już w miesiąc później do zespołu dołączył nowy basista,
Jason Newsted, grający do tej pory w grupie o nazwie Flotsam and Jetsam. Już w nowym składzie Metallica wystąpiła dwukrotnie w katowickim Spodku: 10 i 11 lutego 1987 roku. W tym samym roku wyszedł maksisingiel zatytułowany "Garage Days Re-Revisited", na którym znajdowało się pięć utworów ulubionych zespołów czwórki: Budgie,
Killing Joke,
The Misfits oraz pierwsza kaseta wideo, pt. "Cliff 'Em All" poświęcona nieżyjącemu basiście. Wideo to różniło się od superprodukcji innych zespołów. Zawierało fragmenty koncertów zarejestrowanych amatorskimi kamerami, przeplatane wypowiedziami
Jamesa,
Larsa i
Kirka na temat
Cliffa.
We wrześniu 1988 roku ukazał się czwarty album zespołu, "...And Justice for All", którego nowym producentem był Mike Clink. Mimo że był to podwójny album, sprzedawany był w cenie jednej płyty. Koszty drugiej pokrył zespół z własnej kieszeni. Mimo ogromnego sukcesu, jaki odniósł ten longplay, zespół nie przepada za nim zbytnio. Brzmienie na nim jest bardzo perkusyjne, bas jest właściwie niesłyszalny. Kompozycje stały się bardzo rozbudowane i skomplikowane. Ciężko to było zagrać na żywo. Następna płyta Metalliki była jakby odreagowaniem poprzedniej. Zawierała dwanaście utworów nie powiązanych ze sobą niczym. Poprzednia, mimo że mieściła się na dwóch płytach, zawierała ich tylko dziewięć. Płyta miała tytuł po prostu "Metallica", a ze względu na okładkę nazwana została przez fanów "Czarnym albumem". Dla wielu ludzi był on szokiem. Przyzwyczajeni do poprzednich płyt, tę odbierali niemalże jak zdradę. Nie ma się co dziwić, bo pod względem sposobu grania i samej muzyki nową płytę i poprzednie dzieliła właściwie przepaść.
"Na płycie znalazło się dwanaście utworów, których nic nie łączy pod względem muzycznym ani literackim" - mówi
Lars. "Nawet nie próbowaliśmy zrobić czegoś, by można je było włożyć do jednego wora. Pieprzyć to! Usiadłem sobie w październiku w studiu i zacząłem przeglądać amerykańskie magazyny metalowe. Na każdej stronie reklama jakiejś płyty. Spójrzcie na to! Niektóre ilustracje na okładkach wyglądają tak, jakby namalowały je pięcioletnie dzieci. Pomyślałem sobie- zobaczymy, czy potrafimy wyzwolić się od metalowych stereotypów. Proszę, oto dwanaście utworów, dlaczego wszystkie mają być do siebie podobne? Zatytułowaliśmy tę płytę "Metallica". Chcesz ją nazwać "Czarny album", "Metallica 5", " Album z wężem" czy "Metallica pełna gówna" - droga wolna".
Po wydaniu albumu "Metallica" zespół wyruszył na gigantyczną trasę. Częściowym jej zapisem jest "Live Shit - Binge & Purge", który ukazał się na dwóch kompaktach razem z trzema kasetami wideo, 72-stronicową książką i szablonem do graffiti. Wszystko zapakowane było w tekturową skrzynkę imitującą skrzynie, w jakich wożony jest sprzęt estradowy. Kolejną płytą, jaką Metallica wydała, była "Load". Skąd ten tytuł?
James Hetfield ma głos: "Chodziło nam o słowa, które znaczą wszystko, a zarazem nie znaczą absolutnie nic. Chodziło nam o jednowyrazowy tytuł, który by nic nie wyjaśniał, ale jednocześnie był odpowiednio ciężki. Tak naprawdę istnieje kawałek nazywany przez nas "Load", ale oficjalnie zatytułowaliśmy go inaczej".
Na tej płycie muzycy poszli jeszcze dalej. Można znaleźć na niej eksperymenty z bluesem i country. Na sesji do tej płyty nagrano tyle materiału, że starczyło go na kolejny krążek pt. "ReLoad". Oba mogłyby stanowić właściwie podwójny album. Różnice między nimi są nieznaczne. Choć oba odniosły ogromny sukces, to wielu starych fanów nie jest w stanie zaakceptować nowej Metalliki. Po "ReLoad" ukazało się w 1998 roku podwójne CD ze wszystkimi nagranymi przez zespół coverami plus jedenastoma nowymi. W 1999 roku ukazało się również podwójne CD z zapisem niesamowitego wydarzenia. Metallica zagrała koncert z San Francisco Symphony Orchestra pod batutą
Michaela Kamena.
Metallica przebyła ogromną drogę. Od garażowego zespołu, którego szczytem marzeń była możliwość zagrania kilku przeróbek ulubionych zespołów w klubach Los Angeles do wielkiego zespołu, który sprzedaje dziesiątki milionów płyt. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak czekać z niecierpliwością na następną studyjną płytę tej niesamowitej grupy.